czwartek, 26 lutego 2009

Jak to z Misiem było?

Polska Wikipedia w zeszłym roku była areną małej a uporczywej wojny edycyjnej. Wojenka wybuchła na tle Misia z okienka. Był to legendarny program typu dobranocka dla dziatwy, realizowany bardzo dynamicznym montażem, szybkimi ujęciami, z oszałamiającymi jak na owe czasy efektami technicznymi. Głównie jednym, zamykaniem owego tytułowego okienka, naprzeciw którego stała całe dziesięć minut jedna kamera. Przed kamerą zaś, pacynka misia rozmawiała sobie z aktorem, na różne, najczęściej wokółksiążkowe tematy. Scenarzystką programu była Wanda Szerewicz (której talent rozkwitł później "Porą na Telesfora"). Miś mówił głosem Danuty Przesmyckiej (Lolka z czasów, gdy Bolek i Lolek się udźwiękowili), w roli dorosłego najpierw występował Bronisław Pawlik, a po nim Stanisław Wyszyński.

Program pamiętam (jak przez mgłę, ale pamiętam), co nie bardzo się zgadza z datami emisji podawanymi przez Wikipedię, ale być może były to jakieś odcinki wznawiane z telerecordingu. Od niepamiętnych czasów z "Misiem z okienka" wiązana jest historia o mocy urban legend, historia o całowaniu misia.

Redaktorzy Wikipedii nie mogli przez dłuższy czas uzgodnić, kto kazał drogim dzieciom całować misia (bo gdzie, to było od początku jednoznacznie ustalone). Czy to był Bronisław Pawlik, zastąpiony wskutek tego ekscesu Stanisławem Wyszyńskim, czy wręcz przeciwnie, dziatwie nabluzgał na żywo pijany Stanisław Wyszyński, który dostał z tego powodu telewizyjny wilczy bilet i program wznowiono po jakimś czasie z Bronisławem Pawlikiem. Według obecnej wersji Wikipedii milusińskich namawiał do pieszczot Stanisław Wyszyński.

Tadeusz Zakrzewski w książce "Dziennik telewizyjny - grzechy i grzeszki" przypisuje jednak ten bon-mot Pawlikowi, może dlatego, że ów zmarł siedem lat temu i replikować nie będzie. Stanisław Wyszyński żyje spokojnym życiem aktorskiego emeryta, od czasu do czasu gra jakieś epizody w serialu "Plebania" - może warto zaczerpnąć wiedzy u źródła? Dwa tygodnie temu spytał Wyszyńskiego dziennikarz "Przekroju" - "Żaden z nas nic takiego nie powiedział. To wszystko robota Wicherka" – zapewnił Wyszyński. Według niego słynny wówczas prezenter pogody zwany Wicherkiem wymyślił tę anegdotę dla potrzeb licznych w tym czasie spotkań z widzami, na które jeździł po całym kraju. Sam Bronisław Pawlik stwierdził kiedyś w wywiadzie, że obserwując karierę tej legendy niezmiernie żałuje, że nigdy nie wypowiedział tych słów.

Mimo dementi - anegdota żyje swoim życiem. Powtarza ją Jerzy Gruza w "Telewizyjnym alfabecie wspomnień". Są ci, którzy zaklinali się, że widzieli i słyszeli - a przynajmniej znają kogoś, kto widział i słyszał. Czytając różne internetowe fora można dowiedzieć się, że do całowania misia namawiał Jan Suzin względnie Mieczysław Czechowicz (to akurat łatwe do wytłumaczenia i to na dwa niezależne sposoby - Czechowicz był głosem innego misia, Misia Uszatka, poza tym młody Wyszyński był dość podobny - z wyglądu i barwy głosu - do młodego Czechowicza). Redaktor Warzecha z 'Faktu' (w dyskusji na s24) również jest zwolennikiem "teoryj Czechowiczowskich", o tyle mylnych, że z tym akurat misiem Czechowicz nie miał naprawdę nic wspólnego.

Inne, oboczne wersje przypisują tekst Tadeuszowi Bartosikowi względnie Wojciechowi Duryaszowi (pewno dlatego, że obaj misiowaci i puszyści). Niektórzy wierzą święcie, że to Pawlik "zaklęty był w misia" i jako miś to powiedział. Inni jeszcze robią z Pawlika bohatera walki z reżymową cenzurą ("ale im przywalił!"). Pewna zaś 42-latka żali się na swoim blogu: "Czasami osoby na których nam zależy też zachowują się jak ten miś. Najpierw nas mamią zasłonkami, piosenkami, podrygiwaniem, miłymi słówkami a kiedy oddamy im już całe swoje serce mówią nam to samo... A teraz kochane dzieci pocałujcie misia... ". Czas wyrosnąć ze świata nieudanych metafor?

Twierdzi się też, że słynna kwestia padła jednak z ust Czechowicza. Ale innego, kapitana. I przed mikrofonem "Wolnej Europy". I na tym właśnie polegało owo zadanie do wykonania.