poniedziałek, 22 listopada 2021

wtorek, 2 listopada 2021

Z dala od domu (27): Zaduszki trackie

Tym razem w odcinku jednym, tradycyjnie ze zdjęciami. A jedno na zachętę poniżej.



poniedziałek, 18 października 2021

Z dala od domu (26): Ex Luxemburgum luxus

To w zasadzie był weekendowy wyjazd towarzyski, ale odnotowujemy go pro memoria, wraz ze zdjęciem budynku TSUE (gdzie w najbliższy piątek ma odbyć się protest związkowców z neo-Solidarności przeciwko wyrokowi w sprawie Turowa).



A tutaj pałac wielkoksiążęcy (koniec XVI wieku, pierwotnie ratusz).


Sarkofag Jana Luksemburskiego, hrabiego Luksemburga, króla Czech i tytularnego króla Polski (dopiero w roku 1335 Kazimierz Wielki wykupił jego roszczenia do polskiej korony). Sarkofag ma trochę przestawiony datownik - bitwa pod Crécy (w której zginął jego lokator) miała miejsce 26 sierpnia 1346 roku, napis utrzymuje jednak (na samym spodzie, więc słabo widoczne), że obiit mcccxl 30 au (zmarł 1340 30 au - zapewne skrót od Augustus, czyli sierpień).



Historia truchła króla jest sama w sobie bodaj ciekawsza niż jego biografia. Pierwotnie zwłoki złożono w klasztorze w rodzinnym Luksemburgu. W zamieszaniu Rewolucji Francuskiej mnisi poprosili niejakiego Pierre-Josepha Bocha (tego od Villeroy & Boch) o ukrycie szczątków w domu rodzinnym Bochów w Niemczech. Czterdzieści lat później, jego syn Jean-François Boch odkrywa na strychu kłopotliwe znalezisko - i wręcza je w prezencie (przyszłemu) królowi Prus, Fryderykowi Wilhelmowi IV. Król wzruszył się (dwie dekady później weszło mu to w nawyk i doprowadziło do choroby psychicznej i odsunięcia od władzy) i zlecił Karlowi Friedrichowi Schinklowi zbudowanie kaplicy grobowej. Schinkel wykorzystuje do tego celu ruiny XVI wiecznej pustelni klasztornej w nieodległym Kastel. Od końca XIX wieku Wielkie Księstwo Luksemburga domaga się (nieskutecznie) zwrotu szczątków. Dopiero tuż po ostatniej wojnie luksemburska wojskowa misja rewindykacyjna wyjmuje kości króla Jana z sarkofagu z czarnego marmuru i umieszcza je w krypcie pod luksemburską katedrą Notre-Dame, gdzie spoczywają do dziś.



wtorek, 14 września 2021

Z dala od domu (25): Epir - pożegnanie lata

Ostatni epizod naszych "wielkich greckich wakacji" miał miejsce we wrześniu w Epirze, obramowany (ze względów logistycznych) dwoma półdniowymi pobytami w Atenach. Czego opis w częściach czterech poniżej.

Część 1. Wstęp historyczno-kulturowy

Część 2. Joannina i Dodona

Część 3. Zagorochorio, wąwóz Vikos, Arta, Preveza, Nikopolis, Nekromantejon, Parga

Część 4. Meteory, Metsovo, powrót do Aten, podsumowanie

Zdjęcia





niedziela, 22 sierpnia 2021

Z dala od domu (24): Orfeusz i ostrygi

Tracja w sierpniu 2021. 

Alexandropolis - Samotraki - Komotini - Xathi - Kavala - Thassos i z powrotem Alexandropolis.

Cztery części plus link do zdjęć.

1. Grecka strona Tracji, kilka słów wstępu

2. Alexandropolis i Samothraki

3. Komotini, Abdera, Xanthi

4. Kavala (i okolice), Thassos

Zdjęcia

wtorek, 6 lipca 2021

Z dala od domu (22): Cykady na Cykladach

Relacja w częściach czterech, z grubsza odpowiadających poszczególnym wyspom.

1. Kilka słów wstępu. Mykonos i Delos

2. Tinos

3. Syros

4. Znowu (na chwilę) Mykonos. Kulinaria. Podsumowanie

A zdjęcia są tutaj. Jedno na zachętę poniżej.











poniedziałek, 21 czerwca 2021

Ogrodnik podmiejski (20) - Nasięźrzał

Istnieje mnóstwo roślin o nazwach (ludowych) z konotacjami religijnymi: lilia św. Józefa (Lilium candidum), gwiazda betlejemska (Euphorbia pulcherrima), judaszowe srebrniki (Lunaria annua), buciki Matki Boskiej (Aconitum firmum), trąby jerychońskie (Datura stramonium), łzy Hioba (Coix lacryma-jobi). I tak dalej, na co najmniej kilkanaście stron.

Jest jednak jedna roślina (a w zasadzie para roślin), która zdenerwowała pewnego księdza. Ksiądz nazywał się Jan Krzysztof Kluk, żył w XVIII wieku i do historii przeszedł raczej w swojej świeckiej roli – jednego z ojców polskiej botaniki. Roślinami zaś były dwie paprocie, których nazwy mogą służyć jako szybolet do odróżniania nie-Polaków od Polaków (soczewica, koło, miele, młyn) – podejźrzon księżycowy (Botrychium lunaria) i nasięźrzał pospolity (Ophioglossum vulgatum).

Cykl rozmnażania paproci (sporofit, gametofit i te klimaty) to zmora licealnych lekcji biologii. Mało kto wie, że pierwszym naukowcem, który rozpoznał i opisał cykl rozwojowy paprotników w połowie XIX wieku był (zniemczony) Polak, Michał Leszczyc-Sumiński. Wcześniej było to przedmiotem hipotez, domysłów, legend, i baśni, z których najbardziej znana jest ta o kwiecie paproci, powiązana zresztą z nocą Kupały (bo kiedyś te kwiaty musiały przecież zakwitać). Kościół Katolicki walczył z alternatywnymi wobec własnych przesądami, obrzędami i mitami, najczęściej próbując je przechwycić (aż do czasów niemal współczesnych: 1 maja – świętego Józefa Robotnika).

Ale wróćmy do naszych baranów, to znaczy paproci. Znakomita większość paproci polskiej flory tworzy (skupione w zarodniach) zarodniki na dolnej powierzchni liści. Wszystkich liści. Niektóre jednak, w tym podejźrzon i nasięźrzał wytwarzają oddzielne liście asymilujące (trofofile) i zarodnikonośne (sporofile). Taki nierozwinięty sporofil wyglądać może jak rozwijający się pąk kwiatowy. Stąd właśnie kwiat paproci, który w obrzędowości ludowej miał moc lubczyka do kwadratu, albo i do sześcianu: gwarantował znalazcy (znalazczyni – bo zbierała go płeć piękna) niemal natychmiastowo afekt wybranka. Zbiory kwiatu paproci opisał Zygmunt Gloger (Encyklopedia staropolska, tom IV, rozdział: Rośliny miłośnicze), podając nawet słowa stosownego zaklęcia: 

Nasięźrzale, nasięźrzale,
Rwę cię śmiale,
Pięcią palcy, szóstą dłonią,
Niech się chłopcy za mną gonią;
Po stodole, po oborze,
Dopomagaj, Panie Boże.[*]

Zwróćmy uwagę: do zaklęcia zainkorporowano pana Bozię. Nic to nie pomogło, kler intensywnie walczył z pozyskiwaniem kwiatów paproci, bo nie mógł w żaden sposób zmonetyzować tego procederu. W walkę tą zaangażował się również ksiądz Kluk, a to za pomocą sprytnego fałszerstwa: w swoim Dykcyonarzu roślinnym zamienił ze sobą nazwy nasięźrzała i podejźrzonu, aby utrudnić chłopstwu praktykowanie konkurencyjnych zabobonów. 

Dość to było naiwne (wątpliwym jest, aby XVIII wieczni chłopi czerpali wiedzę o otaczającym świecie z książek), ale przynajmniej ksiądz Kluk miał spokojne sumienie, bo rzucił kłodę pod nogi na miarę swoich możliwości. Bawi mnie to również przez pryzmat całkiem współczesnych klechów katolickich, którzy walczą z przywożonymi przez Polaków z mniej lub bardziej egzotycznych podróży figurkami Buddy, amuletami, maskami i innymi durnostojkami, argumentując, że mogą być „omodlone przez szamanów”. Co oznacza, że kler katolicki uznaje ich skuteczność, ale uważa za wrogie.

Co do ewentualnej uprawy i zastosowania w ogrodach - rzecz raczej trudna, głównie z uwagi na to, że obydwa gatunki mają status roślin chronionych i zagrożonych wyginięciem. Wartość ozdobna raczej wątpliwa, ergo dostępność w szkółkach zerowa. Jedynie jako ciekawostka etnobotaniczna. Jeśli już chcemy mieć w ogrodzie "kwiaty paproci", sugeruję zainteresowanie się długoszem królewskim (Osmunda regalis). Paproć ta, znacznie wyższa (do półtora metra) i bardziej okazała, również wytwarza sporofile. Jest związana ze stanowiskami nadwodnymi.  W miejscach o dostatecznej wilgotności może rosnąć na stanowisku słonecznym. Preferuje gleby kwaśne.

---

[*] - tak w oryginale u Glogera. W różnych wersjach "niekanonicznych" spotyka się również wers taki: 

Karczmarze, owczarze, sołtysi,
A potem z całej wsi

Co już zdecydowanie rują i poróbstwem zatrąca. Ale wskazuje na zmysł ekonomiczny ludu polskiego i daje do zrozumienia, że dobre partie były w cenie bez względu na epokę i szerokość geograficzną.

piątek, 14 maja 2021

Ogrodnik podmiejski (19) - Czosnek niedźwiedzi

W drugim akcie „Trzech sióstr” Czechow umieścił taki dialog:

Czebutykin: I poczęstunek też był czysto kaukaski: cebulowa zupa, a na pieczyste czechartma.
Solony: Czeremsza to wcale nie mięso, tylko roślina podobna do naszej cebuli.
Czebutykin: O nie, mój aniele. Czechartma to nie cebula, tylko pieczeń z baraniny.
Solony: A ja panu mówię, że czeremsza to cebula.
Czebutykin: A ja panu mówię, że czechartma to baranina.
Solony: A ja panu mówię, że czeremsza to cebula.
Czebutykin: Co się będę z panem spierał! Pan nigdy nie był na Kaukazie i nie jadł czechartmy.
Solony: Nie jadłem, bo nie cierpię. Po czeremszy zalatuje jak po czosnku.

W zasadzie obydwaj dyskutanci się trochę mylili. Чихиртма, czyli wzmiankowana przez Czebutykina czechartma, nie jest pieczenią, tylko zupą. Najczęściej z kurczaka (bywają jednak faktycznie warianty baraninowe), zaciągniętą jajami (bądź tylko żółtkami) i sokiem cytrynowym. Mnie bardziej zainteresowała czeremsza (черемша), czyli – jak się okazało - znany i lubiany czosnek niedźwiedzi (Alium ursinum). Nota bene, wszyscy polscy tłumacze Czechowa (powyższy fragment przełożyła Natalia Gałczyńska) pozostawiają obydwie rosyjskie nazwy w oryginalnym brzmieniu, bo inaczej spór sztabskapitana Solonego z Czebutykinem nie miałby sensu. Skądinąd, najwyraźniej słowo czeremsza zawędrowało do rosyjskiego z tureckiego (sarımsak - czosnek).

Czosnek niedźwiedzi jest akurat w pełni swojego pożytku gastronomicznego, pomału zaczyna tworzyć pędy kwiatowe – gdy zakwitnie, skończy się jego sezon. Pierwszych kilka cebulek dostałem jeszcze w ubiegłym stuleciu od Łukasza Łuczaja (razem z żywcem gruczołowatym, Cardamine glandulosa). Zwłaszcza czosnkowi niedźwiedziemu bardzo spodobało się u mnie i zaczyna tworzyć rozszerzające się, zwarte płaty, co jest zjawiskiem miłym, bo gdy spojrzeć na mapę naturalnego występowania tego gatunku w Polsce, to w moich okolicach jest to roślina znajdowana raczej rzadko. Wynika to ze sporych wymagań co do wilgotności środowiska – polski czosnek niedźwiedzi to roślina pogórza, na niżu występuje sporadycznie, najczęściej w pasie nadmorskim.

Czosnek niedźwiedzi jest tzw. rośliną efemeryczną, to znaczy szybko kończy swoją wegetację (zwykle po połowie czerwca liście żółkną i zanikają). Stąd duże potrzeby pokarmowe (jeść trzeba szybko, więc na talerzu musi być dużo) i preferencja wobec żyznych stanowisk (grądy, buczyny). Czosnek unika borów iglastych – nie lubi gleb kwaśnych (opadające igliwie zakwasza podłoże), nadto jeszcze potrzebuje sporo światła w czasie swojej krótkiej wegetacji, o co pod świerkiem czy sosną trudno – ale późno rozwijający liście buk czy dąb są idealnymi towarzyszami.

Czosnek niedźwiedzi ma stosunkowo duże i ciężkie nasiona, pozbawione aparatu lotnego czy wyrostków, które pomagałyby w roznoszeniu nasion na większe odległości – stąd czosnek występuje płatami, a jego ekspansja, jakkolwiek metodyczna, jest dosyć powolna.

Nazwa gatunkowa pochodzi od przesądu, w zgodzie z którym czosnek ten miał być pierwszym pokarmem niedźwiedzi po obudzeniu się i wyjściu z gawry. Stąd nawiązanie do niedźwiedzi w większości języków zachodnioeuropejskich (oprócz angielskiego – na Wyspach Brytyjskich niedźwiedzie wytępiono już w V wieku). Linde (Słownik języka polskiego, 1855) notuje również nazwy czosnek babczy względnie psi (co jest o tyle dziwne, że akurat dla psów ten czosnek jest bardzo trujący).

Zastosowania gastronomiczne czosnku niedźwiedziego są wielorakie, jest również surowcem zielarskim. Od niepamiętnych czasów, zwłaszcza w Niemczech, gdzie jest znacznie bardziej popularny niż w Polsce, dochodzi na wiosnę do wielu zatruć, a to na skutek pomylenia liści czosnku niedźwiedziego z (trującą) konwalią bądź (jeszcze bardziej trującym) zimowitem. Nie bardzo rozumiem, jak można te rośliny ze sobą mylić – ale statystyki toksykologiczne niemieckich szpitali nie kłamią. W Polsce czosnek niedźwiedzi od roku 2014 podlega tzw. ochronie częściowej (wcześniej objęty był ochroną ścisłą) – zbiór liści z populacji dzikich możliwy jest tylko w województwach śląskim, małopolskim i podkarpackim.

piątek, 23 kwietnia 2021

Ogrodnik podmiejski (18) - Forsycje

Słowami księdza Chmielowskiego: forsycja jaka jest, każdy widzi. A widzi ją często, bo dla łatwości rozmnażania, wytrzymałości oraz obfitości kwitnienia jest powszechnie stosowana, nie tylko w ogrodach prywatnych, ale i w masowych nasadzeniach w terenach zieleni. 

Trudno dziś sobie wyobrazić wiosenne ogrody bez forsycji, ale warto zaznaczyć, że zaczęto je sprowadzać do Europy dopiero około połowy XIX wieku, a odmiany i mieszańce obecnie stosowane w uprawie zaczęły powstawać pod koniec tego stulecia.

Rodzaj Forsythia obejmuje kilkanaście (prawie wyłącznie) azjatyckich gatunków (botaniczną sensacją było odkrycie w roku 1897 w górach Albanii nowego gatunku forsycji, który nazwano oczywiście Forsythia europea), a historia ich odkrycia (w rozumieniu opisania przez europejskich botaników) i sprowadzenia do Europy związana jest z nazwiskami wielkich przyrodników XVIII i XIX wieku. Pierwszym z nich był uczeń Linneusza, absolwent uniwersytetu w Uppsali, Carl Thunberg, który w służbie Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej (na etacie lekarza okrętowego) dotarł w roku 1775 do Japonii. Tam zobaczył i opisał (Flora Japonica, 1784) żółto kwitnący krzew, któremu nadał (mylną) nazwę Syringa suspensa. Dwadzieścia lat później inny uczeń Linneusza, Martin Vahl (wówczas profesor botaniki uniwersytetu kopenhaskiego), studiując dzieło Thunberga doszedł do wniosku, że opisany przez niego krzew nie jest lilakiem (Syringa), tylko należy do oddzielnego rodzaju, któremu nadał nazwę Forsythia dla uczczenia pamięci świeżo zmarłego Williama Forsytha, szkockiego botanika, który pełnił funkcję dyrektora ogrodów przy pałacu Kensington.

Kolejnym „zasłużonym dla forsycji” obcokrajowcem w służbie holenderskiej był niemiecki lekarz Phillipp von Siebold, który przebywał w Japonii w latach 1825-1830. W tym czasie badał i opisywał florę japońską – zawdzięczamy mu pierwszą kolorową ilustrację kwitnącej forsycji zamieszczoną w publikacji pod przewidywalnym tytułem Flora Japonica (1835). Na zupełnym marginesie: podczas swojego pobytu w Japonii von Siebold został ojcem – ale w odróżnieniu od operowego Pinkertona, historia skończyła się bardziej optymistycznie: przed powrotem do Holandii hojnie zaopatrzył matkę swojej córki, a samej córce przesyłał regularnie z Europy książki i łożył na jej edukację. Dziewczyna została pierwszą w Japonii kobietą-lekarzem w stylu zachodnim. Obsługiwała, między innymi, dwór cesarski. Utrzymywała przyjazne relacje z ojcem (który wrócił na krótko do Japonii w latach 60 XIX wieku) i swoim przyrodnim rodzeństwem.

Żywe egzemplarze Forsythia suspensa trafiły do Holandii (ogród botaniczny w Leiden) w latach 30 XIX wieku. Pierwsze kwitnienie forsycji w Anglii zanotowano (szkółki Veitcha) w roku 1857. Do Nowego Świata (Arboretum Arnolda) forsycja zawędrowała w roku 1876. Podstawowym problemem ogrodniczym gatunku Forsythia suspensa jest, jak sama nazwa wskazuje (forsycja zwisła), pokrój rośliny: krzewy mają wiotkie, pokładające się pędy. Ogranicza to nieco ich zastosowanie – brzegi cieków i zbiorników wodnych, skarpy.

Do rozwiązania tego problemu przyczynił się inny słynny „łowca roślin” – szkocki botanik, wysłany w roku 1845 przez brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską do Chin w celu wykradzenia nasion lub sadzonek herbaty, Robert Fortune. Misja udała się znakomicie (i dała początek plantacjom herbaty na Cejlonie, w Indiach i innych zakątkach Imperium Brytyjskiego), a przy okazji herbaty Fortune opisał i zebrał wiele innych roślin, w tym i inny gatunek forsycji, który nazwano Forsythia viridissima. Nazwa (forsycja zielona) cokolwiek na wyrost – faktycznie kwiaty nie są czysto żółte jak u poprzedniego gatunku, mają nieco bananowy odcień, ale do zieleni im naprawdę wiele brakuje. Krzew ma jedną zaletę – wzniesiony, sztywny pokrój, ale i kilka wad: kwitnie później i mniej obficie niż forsycja zwisła. Fortune wysłał forsycję zieloną do Anglii, co było kłopotliwym przedsięwzięciem, bo żywe rośliny źle znosiły wielotygodniową podróż morską (pomógł tutaj wynalazek tak zwanych skrzyń Warda, które były miniaturowymi, szczelnymi szklarniami). 

Następny krok uczyniła sama natura. W roku 1878 w ogrodzie botanicznym w Göttingen znaleziono siewki forsycji, które były rezultatem krzyżówek pomiędzy rosnącymi po sąsiedzku Forsythia suspensa i Forsythia viridissima. Mieszańca tego nazwano Forsythia x intermedia i jest on formą wyjściową dla wszystkich obecnie uprawianych w naszych ogrodach forsycji. Łączy w sobie zalety rodziców (wczesne, obfite kwitnienie, ładny pokrój), nie ma ich wad, nadto jeszcze jest bardziej wytrzymały niż każde z nich. Jak już wcześniej zaznaczyłem, rodzaj forsycja zawiera jeszcze kilkanaście innych gatunków, próbowano je ze sobą krzyżować, ale żadna z tych krzyżówek (nie mówiąc już o gatunkach wyjściowych) nie może konkurować co do walorów ozdobnych z forsycją pośrednią.

Instrukcje uprawowe dla forsycji są proste i krótkie, bo jest to krzew niewymagający i bezproblemowy. Radzi sobie na każdej glebie (struktura, zasobność, odczyn), cieszy się ze stanowiska słonecznego (na półcień reaguje mniej spontanicznym kwitnieniem). Dobrze zadomowiona toleruje suszę. Łatwo rozmnaża się z sadzonek, zarówno zielnych, jak i zdrewniałych.

Jedyny problem w uprawie ma charakter antropogeniczny. Często próbuje się prowadzić forsycje w formie ciętego szpaleru czy wręcz formowanego żywopłotu – to są duże krzewy i powinno zostawiać się im sporo miejsca na swobodne rozrastanie się. Forsycje kwitną na dwuletnich i trzyletnich pędach, dlatego cięcie (jeśli już konieczne) należy przeprowadzać na wiosnę po przekwitnięciu – a najlepiej w ogóle nie dotykać forsycji sekatorem.


wtorek, 20 kwietnia 2021

Żuczki hitlerowskie - wpis poprawiony i uzupełniony

Pewien austriacki inżynier nazwiskiem Oskar Scheibel, który w schyłkowych czasach Cesarstwa Austro-Więgierskiego budował linie kolejowe na terenie obecnej Bośni, w wolnych chwilach zajmował się kolekcjonowaniem i oznaczaniem żyjących na Bałkanach chrząszczy, a zwłaszcza tych należących do (bardzo dużej) rodziny biegaczowatych (Carabidae). Póżniej, po Wielkiej Wojnie, osiadł w Zagrzebiu. Wraz z poprawą sytuacji materialnej pogorszyło mu się zdrowie: nie mógł już samodzielnie odławiać okazów w terenie, lecz finansował wyprawy miejscowych „chrząszczarzy”, którzy znosili mu owady do dalszych badań.

Jak już kiedyś wcześniej napisałem, entomologom znacznie częściej niż innym zoologom zdarzają się odkrycia nowych gatunków, tak było i w tym przypadku. Scheibel oznaczył i opisał trzy nowe gatunki chrząszczy. Przywilejem odkrywcy jest nadanie nazwy nowemu taksonowi. Jedna z nich okazała się bardzo kontrowersyjna.

Chodzi o małego (około pół centymetra) biegacza, żyjącego w jaskiniach Słowenii, znalezionego w jednej z nich w pobliżu miasta Celje, a żywiącego się larwami innych owadów. Ponieważ żuczek żyje w ciemności i nie wychodzi z tych swoich jaskiń, w ramach wtórnej adaptacji środowiskowej utracił w trakcie ewolucji (niepotrzebny mu) wzrok.

Rok był 1937, a żuczek był brunatny. Nie wiadomo, czy Scheibal był entuzjastą ówczesnej „dobrej zmiany”, czy po prostu chciał uhonorować swojego rodaka, dość że zarejestrował nazwę Anophtalmus hitleri. Sam Hitler był wzruszony i przysłał Scheibelowi kurtuazyjny list z podziękowaniami.

Po upadku 12 letniej tysiącletniej nikt nie pomyślał o denazyfikacji żuczka. I w ten sposób niewielka populacja żuczków Hitlera żyje sobie w podziemiu w Słowenii. Sprawa ujrzała jednak światło dzienne (metaforycznie, bo Anophtalmusy są, jako się rzekło, ślepe). Kolekcjonerzy różnych nazistowskich memorabiliów, wszelacy neo- i krytponazisci zaczęli wykupywać egzemplarze żuczka na aukcjach entomologicznych. Co więcej, kłusownicy wybierają się do Słowenii, gdzie wyłapują żuczki Hitlera i sprzedają z dużym zyskiem. Aby chronić Hitlera przed neonazistami rząd Słowenii wprowadził ochronę gatunkową - na razie nadaremno. Swego czasu zaginęła cała kolekcja żuków Hitlera z monachijskiej Zoologische Staatsammlung. Na czarnym rynku można kupić sztukę za 2 tysiące euro, przy czym ceny wciąż zwyżkują. 

Najprościej byłoby zmienić nazwę – ale tu na przeszkodzie stoi ICZN (międzynarodowa komisja nomenklaturowa), która uważa że nazwę nadano zgodnie z regułami taksonomicznymi i nie ma powodu, aby ją zmieniać tylko dlatego, że patron jest démodé. Podobny, precedensowy problem był w roku 1949 z innym owadem (Rochlingia hitleri). Tutaj też wnioskodawcy spotkali się z odmową. Okolicznością łagodzącą jest to, że Rochlingia hitleri juz w momencie odkrycia była gatunkiem wymarłym, znanym jedynie ze skamieniałości. Ślepy hitlerowski żuczek przeżył swojego patrona już o ponad 70 lat. Ile jeszcze wytrzyma z taką nazwą?

PS. Korekta nazwy (czy też jej usunięcie) możliwa jest z przyczyn merytorycznych. W roku 2005 dwaj polscy entomolodzy, prof. Hilszczański i dr Bystrowski odnaleźli nad Biebrzą i opisali chrząszcza z rodziny kózkowatych, którego nazwali Aegomorphus wojtylai (tak, chodzi o świeżo wówczas zmarłego JP2). Kilka lat później entomolog-amator Adam Woźniak, ustalił ponad wszelką wątpliwość, że ów „chrząszcz papieski” jest identyczny ze sto lat wcześniej opisanym gatunkiem Aegomorphus obscurior (rogatek ciemny). Papież się więc nie utrzymał. Na razie w świecie owadów. Cierpliwości.


wtorek, 13 kwietnia 2021

Dziwneono - wpis poprawiony i uzupełniony

Jako (nieczynny już od lat) redaktor polskiej Wikipedii byłem świadkiem wielu wojen edycyjnych, w większości politycznych (jak na przykład legendarna już sprawa Henryka Batuty), ale niekiedy zupełnie oderwanych od kwestii światopoglądowych. Szczególnie zabawne było ustalanie prawdy materialnej w „aferze Misia z okienka” , ale tym razem chciałem wrócić do tematyki entomologicznej. Na początek jeden akapit nieco beletrystyczny sprzed kilkunastu lat.

„Był ciepły wieczór trzydzieści lat temu. Australijski marzec był wyjątkowo duszny. Irena Dworakowska porządkowała zebrane w zeszłym tygodniu okazy owadów. Była rozdrażniona pogodą, ale i tym, że kończyły się jej właśnie przywiezione z Polski papierosy. Za oknem rozległ się donośny, podobny do śmiechu głos. Dworakowska podniosła głowę znad biurka. Na balkonie siedziała kookaburra. Zanosiło się na burzę. Entomolożka zaciągnęła się carmenem. Jeszcze pięć pluskwiaków i przerwa na kawę. Dworakowska westchnęła i zmrużyła oko nad mikroskopem. Jeden z owadów był niepodobny do pozostałych. Dziwne ono - mruknęła do siebie...”

Nie wiem, czy Irena Dworakowska paliła i czy akurat carmeny. W latach 70 ubiegłego stulecia zatrudniona była w warszawskim Muzeum i Instytucie Zoologii Polskiej Akademii Nauk. Nie wiem, czy w tych czasach PAN wysyłał swoich pracowników na delegacje do Australii (myślę, że wątpię), być może po prostu zza biurka opracowywała kolekcje zebrane przez innych entomologów, a zamiast kookaburry zaskrzeczała jej za oknem na Wilczej wrona.

Wiem natomiast, że Dziwneono istnieje. W Australii. Rodzaj pluskwiaków równoskrzydłych (Hemiptera) z rodziny skoczkowatych (Cicadellidae). Dziwneono żyło sobie spokojnie przez trzydzieści lat z okładem. Dopiero w początkach XXI wieku jego istnienie zostało zakwestionowane przez niektórych współpracowników polskiej Wikipedii. Homeryckim niemal wysiłkiem dowiedziono jednak istnienia zarówno "Dziwnegoonego" jak i samej Ireny Dworakowskiej. W instytucie na Wilczej są jeszcze pracownicy, którzy pamiętają panią Irenę. Później wyemigrowała do Kanady, gdzie pracowała na wydziale leśnym University of British Columbia w Vancouver, nadal specjalizując się w skoczkowatych (leafhoppers). Ma dziś 80 lat. Przy okazji wyszło na jaw, że pani Irena jest osobą dowcipną - innemu odkrytemu przez siebie rodzajowi owadów nadała łacińską nazwę rodzajową Kropka (Kropka unipunctata - pięknie brzmi, nieprawdaż?). A jeszcze innemu Yakuza (Yakuza sumatrana). A potem poszła na całość: w 2011 opisała rodzaj, któremu dała nazwę Czarnastopa (Czarnastopa pyza i Czarnastopa niepewna – przypominam, że są to wszystko nazwy łacińskie!); rodzaj Borsukia to też jej kreacja, a także dwa gatunki w rodzaju Seriana: Seriana zmienna i Seriana wdowa.

Oczywiście, naukowcy uważają, że liczba wciąż nieopisanych i nienazwanych gatunków owadów przekracza liczbę taksonów znanych nauce, więc entomologia, zwłaszcza ta tropikalna jest bodaj jedynym (obok paleontologii) działem biologii, gdzie relatywnie łatwo o odkrycia, ale tym niemniej mamy kolejnego całkiem zapomnianego naukowca (naukowczynię?) z Polski, z wdziękiem i humorem polonizującego łacińską systematykę owadów.

PS. Dworakowska jeszcze latach 70 ubiegłego wieku opisała kilka gatunków z rodzaju Cicadellidae, które wyłączyła w odrębny rodzaj. Nazwała go wdzięcznie Imbecillia. A gatunki to, między innymi, Imbecillia cretinica i Imbecillia debilis. Doprawdy nie wiem, czym zasłużyły sobie te cykadki…


sobota, 3 kwietnia 2021

Ogrodnik podmiejski (17) - Dzikie tulipany

Trudno o bardziej popularny wiosenny kwiat niż tulipan; wraz z narcyzem i hiacyntem stanowi wiosenną „cebulową świętą trójcę” ogrodów, doniczek, pojemników i kwiaciarni. Wszyscy słyszeli o XVII wiecznej holenderskiej bańce spekulacyjnej – tulipanomanii, większość z nas wie, że dzikie gatunki tulipanów, przodkowie obecnie uprawianych odmian, pochodzą z obszarów Azji Mniejszej. Nota bene, mody ogrodnicze zatoczyły już pełne koło i po dekadach królowania odmian pełnych, liliokształtnych, papuzich, wielokwiatowych, tych z grup viridiflora, Triumf i mieszańców Darwina, do łask wracają tzw. tulipany botaniczne, czyli owe niskie i drobne gatunki wyjściowe i ich bezpośrednie potomstwo.

Mało kto jednak wie, że jeden z gatunków, Tulipa silvestris (tulipan – nomen omen – dziki, choć przymiotnik silvestris oznacza leśny) jest elementem flory Polski (czy ogólnie, Europy Środkowej). Jak mówią policjanci, „w posądzeniu” są i Rzymianie (którzy mieli przenieść te tulipany na północ od Alp – choć dowodów brak), jak i Maurowie, których literatura opiewa piękno uprawianych w ogrodach Andaluzji basal-al-maqdunis (co by znaczyło po polsku ‘cebul macedońskich’ – jakkolwiek nie przybliża nas to do identyfikacji botanicznej, ale również nie wyklucza, że był to Tulipa silvestris). Niemieccy botanicy ustalili jako prawdopodobne, że antropogeniczna migracja tulipana dzikiego z Włoch na tereny obecnych Niemiec nastąpiła na fali renesansowego zainteresowania przyrodą, w połowie XVI wieku, a przypuszczalnym źródłem był ogród botaniczny w Bolonii. Dlaczego? Ano, dlatego, że zachował się spis gatunków tego herbarium, który obejmował właśnie te tulipany. Typowa niemiecka precyzja, której skutkiem jest zaliczenie Tulipa silvestris do grupy tzw. kenofitów (czyli gatunków zadomowionych we florze w ostatnich czasach, przy czym datą graniczną jest tutaj odkrycie Ameryki, które zapoczątkowało masową migrację flory pomiędzy kontynentami).

Obserwacje na temat rozprzestrzenienia Tulipa silvestris na terenach obecnej Polski prowadzi od kilkunastu lat profesor Stanisław Czachorowski z Olsztyna, którego ustalenia postaram się poniżej streścić. Zaczęło się od lektury książki Edwarda Martuszerwskiego Coś z życia, które minęło (Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn 1986), w której autor wspomina o notatkach kucharza von Dönhoffów pracującego w pałacu w Drogoszach pod Kętrzynem, w których wspomniany jest „sok z leśnych tulipanów” (Waldtulpen). Natchnęło to profesora do kwerendy w poszukiwaniu polskich populacji Tulipa silvestris, która przyniosła dość ciekawe efekty. Znaleziono leśne tulipany na Śląsku, Ziemi Lubuskiej, a także na Mazurach i Żuławach. Lokalnie zadomowiony, ale nieinwazyjny. Rośnie w lasach, na łąkach, w zaroślach (w Niemczech upodobał sobie winnice), często też na terenach dawnych cmentarzy. Wygląda na to, że są to populacje „zbiegłe” z uprawy ogrodowej, poniemieckie (a może i – Żuławy! – pomennonickie).

Innym, wciąż otwartym pytaniem, wymagającym zapewne rekonstrukcyjnego eksperymentu (przepis zachował się w całości*) jest czy ów sok był deserem czy lekarstwem (a może wręcz trucizną?) – niektóre gatunki tulipanów zawierają trujące alkaloidy, ale z drugiej strony Holendrzy podczas głodu lat 1944-45 zjedli z apetytem znaczną część swoich plantacji. Bardzo alternatywne wobec nauki i medycyny zakątki polskiego internetu reklamują „maść z żółtego tulipana” przeciwko „nowotworom i innych chorobom”. (Ciekawe skądinąd, że największa proponentka tej „terapii” zmarła przed sześćdziesiątką).

Pasją (lub, w łagodnej formie, zainteresowaniem) najłatwiej zakazić się można przez kontakt z pasjonatem. Czytając dociekania profesora Czachorowskiego zapragnąłem mieć u siebie Tulipa silvestris – ale rzecz niestety nie sprowadza się do prostego „chcieć to móc”. Najpierw sprowadziłem sobie nasiona – wykiełkowało, ale dość opornie (nasiona tulipanów wymagają chłodnej stratyfikacji, czyli przełamania okresu spoczynku: praktycznie rzecz ujmując, wysiane na jesień kiełkują dopiero następnej wiosny). Siewki kwitną po 5-7 latach od wysiewu. Tutaj drugoroczna młodzież własnej produkcji.



Aby szybciej cieszyć się kwitnieniem (jak na zdjęciu poniżej) poszukam cebulek – i nie mam na myśli metody szabrowniczej, tylko zakup w wyspecjalizowanej szkółce. Specjalizują się najczęściej Anglicy (bo i masowo naturalizują te tulipany w swoich parkach i ogrodach), co niestety przysparza obecnie dodatkowych kłopotów z powodu brexitu (wiele tamtejszych firm zrezygnowało z obarczonych dodatkowymi papierami wysyłek poza Wyspy).

(źródło ilustracji: gardenia.net)
--

[*] - zerwij leśne tulipany skoro tylko się pojawią zalej je wrzątkiem, odstaw na 36 godzin, po czym wyciśnij z nich sok. Weź trzy kwaterki miodu, gotuj tak długo, aż się wyklaruje, odszumuj. Wlej do tak przygotowanego miodu cztery lub pięć kwaterek soku, dobrze zagotuj, ostudź.


niedziela, 21 marca 2021

Psychiatria katolicka i jej metody

Czytam właśnie wywiad Angeliki Swobody z Przemysławem Semczukiem, autorem książki „M jak morderca. Karol Kot – wampir z Krakowa” i znajduję tam taki passus:

W lutym 1966 roku koleżanka Karola, Danusia, zaprowadziła go do psychiatry, dr Wandy Półtawskiej, znanej też potem jako bliska przyjaciółka Jana Pawła II. Ta stwierdziła, że nastolatek jest zdrowy. Orzekła, że jest tylko przemęczony, poza tym to nałogowy onanista. Zapisała mu witaminę B Complex. Tydzień później Kot zamordował Leszka Całkę.

wtorek, 2 marca 2021

Przerwa techniczna

Na czas rozpoczętego właśnie sezonu ogrodowego zawieszam Uroki dawnej prasy. Gumno rozległe, wegetacja się rozpędza, żniwo wielkie, ale robotników mało (Łk 10:2) i czas, który mogę przeznaczyć na siedzenie przed komputerem chwilowo się kurczy.

Wrócimy z Gazetą Południowo-Pruską po dożynkach, albo i po wykopkach. W międzyczasie może nastąpić (ale wcale nie musi) jakiś płodozmian tematyczny.

poniedziałek, 1 marca 2021

Uroki dawnej prasy (205)

z Paryża d. 8. Stycznia

Zdaie się, iż generał Dupuis utracił życie podczas buntu wybuchłego miedzy mieszkańcami Kairskiemi; inni mówią to samo o generale Sułkowskim

z Włoch d. 1. Stycznia

Francuzi są w Rzymie. Generał Mack został wszędzie porażony. Jedna kolumna Neapolitańska z 15,000 woyska, którey naczelnik dawniey dostał się w niewolą, błąkała się w okolicy Viterbo bez wodza i cofnęła się do Rzymu, gdy iuż go Mack opuścił, a Francuzi ieszcze nie byli weszli. Garnizon zamku Ś.Anioła składaiący się z 300 ludzi uczynił wycieczkę; co tylko było Francuzów w mieście, uzbroiło się z pośpiechem, i te 15,000 neapolitanów musiało się poddać w niewolą. Była to ostatnia reszta wielkiey neapolitańskiey armii.

z Nimwegen d. 9. Stycznia

Bunt w Brabancyi staie się codzień niebeśpiecznieyszym. Znaczny korpus Insurgentów oszańcował się mocno w Ruremonde, czyniąc codzień szkodliwe wycieczki.

z Londynu d. 18. Grudnia

W Irlandyi znowu wszczęły się rozruchy. Z iedney strony wprowadzona do niektórych prowincyów powolność nie odniosła pożądanego skutku. Wielu Irlandczyków przysięga na ziednoczenie się. Kowale robiący piki zaczynaią znowu swoie rzemiosło.Rozmaite lasy wycięli insurgenci prawie do szczętu na piki. Z niektórych okolic Irlandskich oddaliło się wiele mieszkańców, lecz nie wiadomo dokąd? Słychać, że w Dublinie i w okolicach iego obrali sobie pewne mieyaca do swoich niespokoynych planów. W Dublinie zabiiaią często w nocy żołnierzów królewskich straż odbywaiących.

[Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.23 Nr 7]


niedziela, 28 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (204)

Z Paryża d.29. Grudnia

Publiczność nie mogła się dowiedzieć od samego początku rewolucyi, iaki iest prawdziwy stan rzeczy na wyspie St.Domingo. Zawsze panowała intryga, a obywatele tey wyspy bywali ofiarą śmierci. Właśnie tak się rzecz ma w teraźnieyszym momencie. Generał Hedouille i kommissarz Raymond nie zgadzaią się w swoich powieściach. Pierwszy twierdzi, że generał Toussaint Louverture wiernym iest Reczypospolitey, drugi zapewnia, iż wyspę ogłosił za niepodległą. Aby więc publiczność, była w stanie osądzić sama tę okoliczność, ogłoszono tu dwie proklamacye.

Pierwszą wydał generał Toussaint Louverture pod dniem 10. Października. Ta podobna iest zupełnie do listu pasterskiego i nie czyni naymnieyszey wzmianki o polityce lub o niepodległości. Dla zyskania pomocy naywyższego nakazuie modlitwy ranne i wieczorne i iedną mszą co dekadę. Na koniec roskazuie, ab śpiewano TecDeum za podziękowanie Bogu, iż Anglicy bez rozlewu krwi Domigo opuścili, oraz że więcey 10,000. tułaiących się mieszkańcow do domów swych powróciło.

Druga wydana iest przez generała Hedouillle pod dniem 12. Października. Wyraża on w niey przyczyny, dla których przymuszony iest opuścić wyspę, żali się, że emigranci zostaiący w służbie angielskiey są iawnie przyimowani do kraiu, i że nie chcą dopełniać ustanowionych przeciw nim praw. Daley twierdzi, że ułożono z rządem angielskim proiekt ogłoszenia wyspy St.Domingo za niepodległą, usprawiedliwia się z zarzutu, iakoby chciał zaszkodzić wolności, i zachętca mieszkańcow, żeby się trzymali konsytucyi roku trzeciego.

[Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.19 Nr 6]

sobota, 27 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (203)

z Paryża d. 29. Grudnia (Wiadomości Egypskie)

Dnia 30. Sierpnia ukazało się 22. szalup angielskich pod Abukir chcąc wylądować.     Adiutant generał Escale udał się tam z mocną dywizyą i kazał wszystkim żołnierzom położyć się na ziemię, aby nie odstraszyć nieprzyiaciela; lecz nieszczęściem iedna 12 funtowa armata przy końcu tamy wystrzeliła, dwie szalupy zatopiła, a reszta ratowała się ucieczką.

Ibrahim Bey, naczelnik szczątków armii Maameluków naychytrzeyszym iest nieprzyiacielem Francuzów i duszą oporu wszelkiego. Podług raportów Buonaparta nic mu się dotychczas nie udało.

Buonaparte okazuie się niemniey surowym przeciw własnym swym żołnierzom, chociażby naymnieyszy występek popełnili. Trzech muszkieterów, którzy iednemu Turkowi daktyle z ogrodu wykradli, oprowadzali po całym obozie w przewróconym na ręby mundurze z napisem na piersiach, na którym wyrażone było słowo "Rabuś" - a daktyle kradzione niesiono przed niemi. Dnia 27. Września obchodziło się kilku żołnierzy nieprzystoynie z kobietami na publiczney ulicy. Od tego czasu patroluią unteroficyerowie na roskaz generala Buonaparte po ulicach nayludnieyszych.

od granic Włoskich d. 27. Grudnia

Główny cios Francuzów przeciw Neapolitanów nastąpił iuż. Dnia 19. przypuściła armia francuzka do Neapolitańskiey atak na wszystkich punktach, począwszy od morza adryatyckiego aż do środziemnego, zbiwszy ią tak bardzo iż nie tylko całe państwo Rzymskie opuścić musiała, lecz generał Championet maszeruie iuż przeciw Neapolowi.

Rzym znayduie się znowu w ręku Francuzów. Wiele żołnierzów dywizyi generała Lemoine pozbywszy trzewików podczas nagłego marszu, naypierwszą było czynnością ich po wygraney batalii opatrzyć się trzewikami po zabitych i w niewolę zabranych Neapolitanach.

Charupionet dozwolił generałowi Mack zgromadzić swoią armią w Cantalupo i zatrudniał się z swoiey strony ściągnieniem woysk do kupy. Wyglądamy co moment decyduiącey batali.

z Parmy d. 19. Grudnia

Dnia 17. przybył tu Król Sardyński w towarzystwie 120 francuzkich huzarów i 80 Piemontczyków konnych. Xiąże nasz przyiął go z wszystkiemi chonorami należnemi się iego godności i z wszelką interesownością iakiey iego nieszczęście wymaga.

z Paryża d. 29. Grudnia

Niech żyie Rzeczpospolita! Chełpliwość Króla Neapolitańskiego i owego sławnego Taktyka Mack stała się niczym. Generał Mack dostał się w niewolę wraz z 5,000 Neapolitanów. Wiadomość ta iest urzędowna.

z Wiednia d. 29. Grudnia

Z Włoch przybył wczoray kuryer, który tę pewną wiadomość przywieść miał, że Ankona od woysk Neapolitańskich pod roskazami generała Mack opanowana została. Listz Padwy donoszą, że w okolicy Recanati zapadła krwawa batalia miedzy Francuzami i Neapolitanami, w którey ostatni zwyciężyli. Francuzi nie czuiąc się bydź bespiecznemi i obawiaiąc się Moskalów, opuścili Ankonę i cofnęli się do Ferrary. Wielu z nich dostało się w niewolę Neapolitańską.

Rozmaite Wiadomości

Podług gazety Hamburgskiey donoszą od granic Włoskich dnia 29. Grudnia, że generał Mack, po odniesioney klęsce miał atakować Francuzów i zupełnie ich zwyciężyć.

Stosownie do listów z Florencyi datowanych dnia 20. Grudnia Król Neapolitański skassowawszy więcey 20 oficyerów, roskazał ich okuć w kaydany z tey przyczyny, iż pierzchali podło przed nieprzyiacielem daleko mnieyszym w liczbie.

Podług listów z Białegostoku zrabowano niedawno w tey okolicy pocztę wozową która oprócz listów wiozła 8500. talerów. Sprawców tego rabunku odkryto i iuż aresztowano; trzech mieszczan z Szeynny namówiło się z postylonem. Huzar Wiskowski od regimentu Suthera eskortuiący pocztę został w boru zabitym. Mieszczanie nie wierzyli i postylionowi, ranili go, i byliby życia pozbawili, gdyby nadchodząca inna poczta nie była przeszkodziła temu.

Do wiadomości

JP. Ignacy Borzustowski kamerdyner w służbie JW. generała Raczyńskiego lat 76 wieku swego maiący, zacząwszy się od lat dwoch applikować do muzyki, śpiewał w pałacu JW. Gurowskiego M.W.W.X.L.(*) dwie opery, Francuzką i Niemiecką, obydwie z wielkich oper wyięte i ciężkie, ktoremu akompaniowali dway godni obywatele, ieden na skrzypcach, drugi na flotrowersie w towarzystwie wyborney kapeli tuteyszey. Arya ta, z ukontentowaniem publicznym, tak słuchaiących, iako i zadziwieniem akompaniuiących przez siedmdziesiątoletniego z górą staruszka wyśpiewana została.

Do sprzedania

Przybył teraz pierwszy świeży moskiewski kawiar, i można go dostać w każdym czasie w funtowych beczułkach na poczcie u posłańca pocztowego Merkert.

z Bruxelli d.4. Stycznia

Insurgenci czynią ustawiczne wycieczki, i gdy woyska nasze onych atakuią, uciekaią do borów, zabieraiąc wiele młodzieży należącey do klassy woyskowey. Tym sposobem trudzą mocno nasze woyska.

Młodzież podpadaiąca pod prawo woyskowe, nie chce mu bydź posłuszną; przeto nakazano rewizyą domów, i mieszkańcy przechowuiący ią bywaią karani.

Kilkaset młodych rekrutów przechodziło niedawno przez tuteysze miasto. Uzbroiono ich tu z wielką uroczyostością dla wzbudzenia ochoty w młodych Bruksellczykach; lecz ten środek, iako i inne, nic nie pomógł.

Aukcya

We Wtorek czyli dnia 29. miesiąca Stycznia 1799 po południu o godzinie 2. maią bydź w domu Jego Królewskiey tuteyszey Regencyi rzeczy Urodz. Wybickego, dla sprzysiężenia się przeciwko rządowi zbiegłego, składaiące się z mebli, sprzętów gospodarskich, obrazów i książek, za gotową zapłatę w grubey monecie przez publiczną aukcyą sprzedane.

[Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.16 Nr 5]

---

(*) Marszałek Wielki Wielkiego Księstwa Litewskiego; Władysław Gurowski pełnił ten urząd w latach 1781-1790.


piątek, 26 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (202)

z Bruxelii d. 27. Grudnia

Insurgenci nie są ieszcze uskromnieni, nie ukazuią się oni wprawdzie w wielkich dywizyach, lecz chodzą w nocy w małych oddziałach składaiących się z 50 do 100 ludzi, a we dnie kryią się do borów. W Hasselt udusili wiele patryotów.

Rozmaite wiadomości

Pewny Filozof angielski napisał obszerną xięgę, w którey dowodzi, że Newton był nieumieiętnym człowiekiem, że słońce, którego fizycy nigdy nie znali iest wielkim ciałem lodowatym.

Sławny Cagliostro miał ożyć znowu w Irlandyi.

[Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.12 Nr 4]

czwartek, 25 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (201)

z Paryża d. 18. Grudnia

Nasi politycy znaiduią się bydź spokoyni na los generała Buonaparte, tak dalece, iż sam Sawary, który wyprawę lądową do Indyów za niepodobną do wykonania osądził, twierdzi iż Buonaparte małą częścią swego woyska Egypt w posłuszeństwie utrzyma, a z resztą udać się może przez Syryą i małą Azyą do Konstantynopola.

Redaktor zawiera w sobie wypis z gazety Egypskiey wychodzącey w Kairze, datowaney dnia 9. Października, podług którey naywiększa w tym czasie panowała tam spokoyność. Arabowie wypędzeni zostali do pustyń, a Francuzi zakładali dla zabawki w Delcie liczącey 90.mil obwodu miasto nowe, maiące się nazywać w przyszłości Bounapartepolis i być stolicą przyszłey francuzkiey Kolonii w Egypcie.

Zapewniaią, że admirał Richery, o którym rozumie publiczność, że się znayduie na morzu Indyiskim, leży chory u swoiey familii przeszło rok ieden.

Pod Terni ieden żołnierz francuzki z pałaszem w ręku na armatę, opanował ią i położył trupem 5. neapolitanów. Kapitan chciał mu ofiarować za to swoie sakiewki i swoią szpadę, lecz nie przyiął tego. Jeden neapolitański niewolnik przebił go z tyłu, ale za tę zuchwałość przypłacił także życiem.

z Londynu d. 7. Grudnia

Lord Elgin wyznaczony iest posłem do Konstantynopola, gdzie z niezwyczayną wspaniałością ukaże się. Rozumieią tu, iż szacunek ten dworowi Tureckiemu należy się za iego żarliwe przyłożenie się do woyny przeciw Francyi. Lord Elgin posiada charakter nadzwyczaynego posła i pełnomocnego ministra. Liczna świta będzie mu towarzyszyć. Oprócz dwóch portretów Króla i Królowey bierze z sobą bogaty baldachim paradny pod którym przywitania od zagranicznych posłów i innych osób w Konstantynopolu przyimować będzie. Także robią tu około srebrnego serwisiu dla Sułtana maiącego kosztować 5000. funt. szterl.

Obrady teraźnieysze parlamentu ściągaią się do taxy, i zdaie się, iż Pan Pitt przy swych proiektach łatwiey się ieszcze teraz utrzyma niż dawniey.

W tych dniach odprawił Whig Klub sessyą, podczas którey Pan Fox obszerną miał mowę, a na koniec powiedział, iż nie potrzebną sądzi bydź rzeczą bywać teraz w parlamencie, gdyż iego przytomność żadnego skutku nie odbiera; i że wiernym iest swym znanym prawidłom.


Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.09 Nr 3]

środa, 24 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (200)

 z Paryża d. 18. Grudnia

W arsenałach Turyńskich znalazły nasze woyska 1800. armat i 500,000. karabinów. Król Sardyński zostawił w swey kassie 6. milionów pieniędzy, i udał się do Sardynii na mocy ugody zawartey z generałem Joubert. Dnia 6. opanowano Króla, cały iego dwór, i wszystkich królewskich komendantów zrucono albo aresztowano.

Rozmaite wiadomości

Gazety Hamburskie, które uśmierciły generała Buonaparte ożywiły go znowu; powiadaią, że Buonaparte żyie ieszcze, ale znaiduie się w krytycznym stanie. Ponieważ zaś mocno iest oszańcowany, przeto xiążęta Arabscy czekaią  na artyleryą Moskiewską i Turecką, i potym dopiero atakować będą.

Akademia w Giessen ofiarowała generałowi Bernadotte diploma doktora filozoflii za udarowanie iey dziełem podróżów Laperousego.

[Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.05 Nr 2]

wtorek, 23 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (199)

z Włoch d. 15. Grudnia

Słychać, że Król Sardyński uciekł z swoią familią; iedni mówią, że do Sardynii, inni twierdza, że do Toskanii.

z Werony d. 18. Grudnia

Generał Joubert roskazał ogłosić w Mediolanie dnia 3. Grudnia następuiącą odezwę:

Dwór Turyński dopełnił na koniec miarki. Właśnie teraz zrucił z siebie maszkę, żądaiąc zwłoki w przystawieniu kontyngensu, i wysełaiąc woyska do Loano i Oneglia dla przyięcia tam nieprzyiacioł francuzkiego narodu, swego sprzymierzeńca. Wynosi do pierwszych woyskowych godności nayzapamiętalszych nieprzyiacioł imienia francuzkiego, oraz zbroi się iawnie dla grania roli w koalicyi. Jego pomocnicy nie taią się więcey, naszedłszy niedawno zbroyną ręką kray Cisalpińkiey Rzplitey.

Wielkie zbrodnie dawno iuż popełniano. Krew francuzkich i piemonckich republikanów rozlewano wielkiemi strumieniami na roskaz tego zuchwałego dworu. Rząd frarnuzki kochaiąc pokóy, rozumiał, iż przez dobrowolne środki potrafi go od tego odwrócić. Jego prawdziwym życzeniem było zagoić rany wszystkie długiey woyny, i przywrocić Piemontowi spokoyność przez spoienie coraz ściśley swego związku.

Lecz iego nadzieia została haniebnie oszukaną, i nakazuie swemu generałowi, aby się zemścił za chonor wielkiego narodu, aby nieufał daley dworowi niewiernemu swoim traktatom i zabespieczył spokoyność oraz szczęście Piemontu. I te są pobudki wkroczenia armii francuzkiey do Piemontu.

Ci, którzy zbroyną ręką wkroczeniu Francuzów sprzeciwiać się będą, maią bądź do ostatniego prześladowani.

z Brynny d. 21. Grudnia

Po wkroczeniu do Rzymu roskazał Król Neapolitański ogłosić proklamacyą, w którey mówi, iż przyszedł uwolnić lud Rzymski od uciemiężenia i przywrócić dawny rząd.

Podług innych listów generał Mack miał wkroczyć dnia 27. Listopada do Ankony, odprawiwszy wprzód potyczkę z Legią Dąbrowskiego, która wiele ucierpieć miała.

Rozmaite wiadomości

Papież oczekuie ieszcze u Kartuzów w Florencyi wypadku wielkiey odmiany; radzono mu, aby ieszcze do Rzymu nie powracał.

Z Wenecyi donoszą, że ieżeli Cesarz nie wesprze zaraz Neapolitanów, nie potrafią oni oprzeć się daley potędze francuzkiey.

Francuzki bywszy generał Damian wydał małe pismo pełne proroctw przepowiadaiących okropne rzeczy i upadek całego świata.

[Gazeta Południowo-Pruska 1799.01.02 Nr 1]

poniedziałek, 22 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (198)

Urządzenie względem zniesienia zwyczaiu dawania kolend przez aptekarzów czynnym doktorom medicinae.

My Fryderyk Wilhelm z Bożey łaski Król Pruski Margrabia Brandeburgski ArcyPodkomorzy i Elektor Świętego Państwa Rzymskiego et c., et c.

Oznaymuieimy niniejszym urządzeniem naszym, iż z nieukontentowaniem dowiaduiemy się, że zwyczay w Niemczech obserwowany, podług którego aptekarze doktorom mieyscowym cukier, kawę, korzenie i inne towary korzenne na Boże Narodzenie w podarunku daią, także w kraiach naszych wprowadzony iest. Oczywistą iest rzeczą, iż zwyczay takowy z zasadami dobrego rządu zgadzać się nie może. Znosiemy więc nie tylko ten zwyczay, choćby też naydawnieyszy, zakazuiąc surowo wszystkim aptekarzom, ażeby się nie ważyli ani na Boże Narodzenie, ani w innym czasie doktorom mieyscowym ofiarować takowych podarunków.

Żeby aptekarze żadnych pobudek do dawania takich podarunków nie mieli przypominamy doktorom czynnym ordynacyą naszą medycynalną zakazuiacą im żeby nie daiąc preferencyi żadnemu aptekarzowi, aptekarza żadnego nie proponowali ani rekomendowali, tylko względem osobliwszych medykamentów, których preparowanie niepospolitey potrzebuie umiejętności, pozwalamy doktorom, pacyentom tę aptekę zaproponować, w którey takiey medyciny dostać można. Względem zwyczaynych lekarstw, do których preparowania jednakowo większey umiejętności aptekarskiey potrzeba, pozwalamy też doktorom czynnym, ieżeli podług swoiey znaiomości rzeczy rozumieią, iż w tey lub inney aptece, nie w równey dobroci preparowane bywaią, zaproponować pacyentowi aptekę, w którey takowe lekarstwo preparowane bydź może.

Którego to urządzenia oryginał własną podpisaliśmy ręką, przy wyciśnieniu pieczęci naszey królewskiey.  

Dan w Berlinie dnia 17.Listopada roku 1798.

Fryderyk Wilhelm

[Gazeta Południowo-Pruska 1798.12.29 Nr 104]

--

Z powyższego jasno wynika, że obyczaj korumpowania sług Eskulapa przez koncerny farmaceutyczne ma bardzo długą historię.

niedziela, 21 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (197)

Doniesienie muzyczne

Żądanie wielu przyiaciół muzyki, abym ieszcze raz przed moim odiazdem na Harmoniyce słyszeć się dała, iest mi nader podchlebne, a zatym w przyszły Piątek, to iest dnia 28. Grudnia przed moim odiazdem z tąd dawać będę drugi i ostatni koncert w hotelu de Saxe oraz popisywać się będę w szczegolnieyszym wyborze kompozycyów na moim angielskim instrumencie. Bilet kosztuie 16. dobrych groszy. Zaczyna się o samey 5-godzinie. Biletów dostać można w hotelu mieście Warszawie.

Maryanna Kirchgessner

[Gazeta Południowo-Pruska 1798.12.26 Nr 103]

sobota, 20 lutego 2021

Uroki dawnej prasy (196)

z Paryża d. 6. Grudnia

Dyrektoriat wykonawczy wysłał dziś poselstwo do ciała prawodawczego, w którym donosi, że Dwór Neapolitański zrzucił nakoniec maszkę i odpowiedział rozpoczęciem nieprzyjacielskich kroków umiarkowaniu, które Rzeczpospolita Francuzka nie przestała okazywać, nie zważaiąc na żadne wzgardy doświadczane więcey od 6 miesięcy.

Dwór Turyński należy do wspólney sprawy z Dworem Neapolitańskim i Dyrektoriat żąda uroczyście, aby ciało prawodawcze wypowiedziało woynę obydwu dworom.

Stosownie do innych wiadomości poseł Sardyński miał bydź aresztowany w własnym domu i papiery iego przetrząśnione.

Z wielu departamentów przyszły wiadomości do ciała prawodawczego o wymaszerowaniu młodzieży pierwszy klassy do armiów.

Gdy familie usiłuią pozbawiać się z swoich dzieci wysełaiąc ie na obronę oyczyzny, przyrodzenie wzięło na siebie staranie przysposobienia im innych, tworząc cuda płodności. Dnia 29. m.p. iedna niewiasta porodziła razem pięciu synów w Ferriere.

z Włoch d. 30. Listopada

Huk armat i ręczney broni w armii neapolitańskiey nad granica Rzymską z powodu szczęśliwego porodzenia małżonki następcy tronu(*) był przyczyną obawy i wielu fałszywych wieści rozgłoszonych o rospoczętych nieprzyracielskich krokach. Owszem zapewnić można, że do końca Listopada obydwie strony były ieszcze spokoyne.

z Krakowa d. 6. Grudnia

Dnia 24. Listopada przechodziła przez tuteysze miasto ostatnia dywizya woysk posiłkowych Rossyiskich, których marsz przeznaczony tylko do Ołomuńca; tam czekać muszą na dalsze roskazy.

Żołnierze wszyscy są czerstwi, wzrostu średniego, szerokich barków i mocnych kości. Ich mundur iest ciemnozielony podług kroiu Pruskiego. Regimenta różnią się tylko kolorem wyłogów. Ich broń składa się z karabina z długim bagnetem i szabli. Oficyerowie u piechoty noszą szpady, srebrne szarfy i sążniowe szpuntony. Subalterni noszą kamasze i muszą pieszo maszerować razem z woyskiem.

Kozaków ubiór nie iest odmieniony. Każdy kozak prowadzi dwa konie; na iednym z nich prowadzi bagaże, furaż, i odmienia ie dla tym łatwieyszego wykonywania służby, która zasadza się na ustawicznych podiazdach i forpoczfach.

Artylerya prowadzi armaty rozmaitey wielkości; miedzy któremi naywięcey znayduie się 3 i 6 funtowych, reszta składa się z 12 a nawet i z 16 funtowych.

Ich wozy dla chorych zyskały powszechną pochwałę. Kształt i wielkość ich podobna iest do naszych dyliżansów, wewnątrz opatrzone są pasami i materacami, na których pospolicie 4 chorach leżeć zwykło. W środku wisi ława z poręczami dla nie bardzo chorych. Zewnątrz wozu znayduie się iedna ława z przodu i druga w tyle i na tych siedzą przychodzący iuż do zdrowia żołnierze. Pod wozem wiszą rzemienie, któremi broń tych chorych przypinaią i przewożą.

Na koniec nadmienić należy, iż prawie połowa żołnierzy nosi medale; naywięcey nosi po dwa, a niektórzy noszą i po cztery rozmaitey wielkości(**).

[Gazeta Południowo-Pruska 1798.12.22 Nr 102]

--

(*) wieści w tych czasach niosły się powolnie, księżniczka Maria-Karolina urodziła się 5 listopada.

(**) - miłe złego początki