wtorek, 13 sierpnia 2013

Jane Austen i świnie w kąpieli

Miasto Bath nie leży na morzem, bo nie o morskie kąpiele tu chodzi. Dobrze zachowane łaźnie w centrum zbudowali Rzymianie, ale legenda o odkryciu gorących źródeł - jedynych wciąż użytkowanych w Wielkiej Brytanii - sięga jeszcze dalej. Konkretnie do czasów, kiedy to królowie pasali świnie. Wersji tej opowieści jest kilka, różniących się od siebie szczegółami - ale we wszystkich pojawia się król Bladud (ojciec równie legendarnego, a rozsławionego przez Shakespeare’a króla Leara) i jego świnie, które pewnego chłodnego dnia z upodobaniem zaczęły się tarzać w ciepłym błotku. Król przyłączył się do nierogacizny i doznał wielu korzyści (w jednej wersji legendy został wręcz uzdrowiony z trądu). Rzymianie poświęcili źródło bogini Minerwie (sprytnie zmiksowanej z lokalnym bóstwem o imieniu Sulis) i tym sposobem Aqua Sulis zasłynęło na całą Brytanię.
Bath - rzymskie łaźnie na tle opactwa
Bath przeżyło ponowny okres świetności w wieku XVIII, kiedy pod wpływem Oświecenia ludność znowu zaczęła się bardziej regularnie kąpać. Do wód zaczęło zjeżdżać się eleganckie towarzystwo, dla którego wygody szybko zbudowano luksusowe rezydencje w klasycystycznym stylu oraz rozmaite atrakcje, takie jak pasaże handlowe i Assembly Rooms, czyli połączenie świetlicy z herbaciarnią, gdzie wypadało pokazać się i błysnąć jakimś modnym ciuchem. Dzisiaj mieści się tam bardzo ciekawe Muzeum Mody, prezentujące panoramę strojów od XVIII wieku do współczesności (znów przebieranki!).
Muzeum Mody - wczesne kolekcje Laury Ashley

Najsłynniejszą obywatelką Bath była Jane Austen - wykorzystywana dziś bez litości jako główny wabik na turystów, choć mieszkała tam tylko kilka lat. Sama zresztą tego miasta nie lubiła, czemu trudno się dziwić biorąc pod uwagę ilość nieszczęść, jakie ją tam spotkały: nagła śmierć ojca, bezpodstawne oskarżenie ciotki o kradzież w sklepie (uniewinniono ją po kilkumiesięcznej odsiadce w areszcie), przeprowadzki pod coraz mniej pożądane towarzysko adresy, wreszcie kompletny falstart w postaci nagłych oświadczyn dość dalekiego znajomego, które Jane najpierw (pod wpływem szoku?) przyjęła, a nazajutrz wycofała się rakiem. Nie wspominając już o kompletnej blokadzie twórczej.
Bath - georgiańska pijalnia wody mineralnej, obecnie na terenie restauracji The Pump Room
Specjalnością kulinarną Bath są Sally Lunn buns - bułeczki drożdżowe, serwowane nieprzerwanie od XVIII wieku w tej samej herbaciarni, do której nigdy nie udało się nam dostać, a to za sprawą długich, krętych i wijących się kolejek Japończyków i innych Azjatów. Legenda głosi, że przepis przywieziony został do Anglii przez hugenockich emigrantów. Legenda ta głosi również że nazwa pochodzi od zniekształconego francuskiego Soleil-et-Lune (że niby bułeczki czarne od spodu, a przypieczone na złociście od góry). Jak widać Anglicy nie mieli od zawsze talentu do języków.

Jane Austen bez żalu opuściła Bath i przeniosła się wraz z matką i siostrą do Chawton, gdzie pożyła jeszcze 8 lat zanim “coś jej się w czymś nie zrobiło” kładąc kres pięknie się rozwijającej karierze literackiej w wieku lat zaledwie 41 (fachowcy do dziś spierają się co to było). Ostatni “adres” Jane znalazła w katedrze w Winchesterze.
Przy tym gerydonie Jane Austen napisała prawie wszystko
Czytając powieści Jane Austen i pomijając tę najbardziej przemawiającą do czytelnika warstwę romansową (czy wybrać Darcy’ego czy też nie) widać wnikliwie zarysowany wizerunek społeczeństwa “starej, dobrej Anglii”, gdzie (z pierwszoplanowych bohaterów) “pracują” jedynie duchowni, a bieda polega na tym, że trzeba zredukować liczbę zatrudnianych służących. Troski materialne polegają na zamartwianiu się, skąd wziąć pieniądze na dalsze nic nie robienie, ewentualnie jak wydać za mąż córkę z kiepskim posagiem lub tegoż brakiem. O tym ostatnim akurat, Jane Austen - będąc sierotą po pastorze i (na owe czasy) starą panną - wiedziała najlepiej. Niestety, żaden pan Darcy się nie objawił, a dostępnych kandydatów sama Jane nie chciała. Aż się prosi o porównanie z żyjącymi w następnym pokoleniu siostrami Bronte. Jak chcesz partnera na swoją miarę, to go sobie napisz...
Winchester - Great Hall - Queen Victoria

Wzmiankowanym ostatnim adresem Jane Austen jest płyta w podłodze w katedrze winchesterskiej, która, jak się okazało, jest katedrą o najdłuższej w Europie nawie. Winchester był zresztą pierwszą stolicą Anglii, jeszcze przed Londynem, o czym zaświadcza wielki pomnik króla Alfreda (tego od spalonych ciastek) i “prawie prawdziwy” Okrągły Stół króla Artura w “prawie prawdziwym” zamku, a właściwie tym, co z niego się zachowało, czyli Great Hall. W kąciku sali skromnie stoi sobie jeden z najładniejszych jubileuszowych pomników królowej Wiktorii, dłuta Sir Alfreda Gilberta (tego od Erosa na placu Picadilly).
Stół z powyłamywanymi nogami (Winchester)
Nieopodal Winchesteru znajduje się Hinton Ampner - kolejna rezydencja zapisana przez bezpotomnego lorda na rzecz National Trust. Bardzo ładne ogrody, urządzone już w XX wiecznym stylu. Z miejscem tym wiąże się też historia o duchach. Ponoć właścicielom (w XVIII wieku) tak się złośliwości umarlaków dały we znaki, że ostatecznie uciekli w popłochu, kazali zburzyć starą rezydencję do samej ziemi i wybudować nową. Choć podobno tak naprawdę za duchy robili miejscowi, starający się wypłoszyć przywiezionych z Londynu służących właścicieli. Rzecz się udała, londyńscy służący uciekli, zostali zastąpieni przez miejscowych, którzy potem dalej straszyli, z nudów i z przyzwyczajenia.
Hinton Ampner

Potem już była tylko konferencja International Gothic Association, tym razem zorganizowana w Guildford - ładnym miasteczku z ruinami zamku przekształconymi w park, elżbietańskim szpitalem (bardziej przytułkiem) i wielgachną katedrą z lat 60tych XX wieku











piątek, 9 sierpnia 2013

W krainie smoka (4)


Zasługi Henryka VIII dla angielskiej architektury krajobrazu są wielkie i dotychczas nie do końca rozpoznane. Król ów bowiem w dwóch etapach (1536 i 1539) zlikwidował zakony i przejął ich majątek. Było co przejmować, na początku XVI wieku w rękach Kościoła było ponad ⅓ ziemi uprawnej w Anglii. “Złoto, srebro, płaszcze cenne, oraz różne dary inne” a także ziemia i budynki przeszły na własność Korony. Kruszce przetopiono, fanty spieniężono, ziemie wydzierżawiono lub rozdano lojalnym poddanym. Z budynków dzisiaj zrobionoby lofty, w tamtych, przedloftowych czasach, zrecyklowano wszystkie materiały, które można było wydłubać i wykorzystać. W ten sposób w trybie przyspieszonym powstały malownicze ruiny, które zdobią do dziś angielski (i walijski) krajobraz, między innymi opactwo w Tintern.

Kariera opactwa w stanie ruiny niewiele (jeśli w ogóle) ustępuje czasom jego największej świetności. Monumentalna budowla inspirowała malarzy (Turner) i poetów odkąd zaognione stosunki z Francją ograniczyły możliwości wyjazdowe elity, która zamiast na tradycyjny Grand Tour po kontynentalnej Europie zmuszona była docenić uroki własnego kraju. Rosnąca popularność miejsc pełnych romantycznej grozy sprawiła, że Tintern stało się modnym miejscem wycieczek.

Najsłynniejszym chyba wycieczkowiczem (i to co najmniej dwukrotnym) był William Wordsworth, jeden z czołowych przedstawicieli pierwszej fali Romantyzmu w literaturze angielskiej. Pod wpływem powrotu do Tintern Abbey po pięcioletniej nieobecności napisał on wiersz o długim tytule zazwyczaj skracanym do “Tintern Abbey” przez pokolenia filologów (a w krajach anglojęzycznych również nauczycieli dziatwy szkolnej). W wierszu, w najkrótszym skrócie, chodzi o zadumę, jak wiele mogło się zmienić w życiu autora w ciągu zaledwie pięciu lat (a zmieniło się sporo, wliczając w to romans z Francuzką, nieślubne dziecko i rejteradę z powrotem do Anglii przed nadciągającą wojną), a monumentalna ruina stoi tak jak stała i stać jeszcze pewnie będzie przez długie stulecia.

Opactwo Tintern wykorzystał także zespół Iron Maiden jako scenografię dla realizacji jednego z teledysków. Niestety nie ma tam pokazanych w teledysku podziemi (tych, po których chodzą monksters - © Dorota). Sceny w podziemiach nakręcono w sztolniach opuszczonej kopalni wapienia pod Londynem.

środa, 7 sierpnia 2013

W krainie smoka (3)

Erddig House

Jedną z najprzyjemniejszych rzeczy do zwiedzania w Wielkiej Brytanii są rezydencje. Domy, ogrody - często jedno i drugie - zachowane jak pudełeczka ze skarbami minionych epok. Ostatnia wojna, która się tamtędy przewaliła, to wojna domowa w XVII wieku.

Bodelwyddan
Bodelwyddan. Wiktoriański zameczek z kolekcją portretów pędzla G.F. Wattsa. Ostatni właściciel sprzedał zamek prywatnej szkole żeńskiej, która funkcjonowała do początku lat 80 ubiegłego wieku. Obecnie wnętrza mieszczą regionalną filię National Portrait Gallery, a w budynkach gospodarczych otwarto hotel. W parku ciekawostka - ćwiczebne okopy z czasów I Wojny Światowej, wykorzystywane przez żołnierzy stacjonujących w pobliskim obozie wojskowym (Kimmel Park), znanym głównie z powojennego buntu kanadyjskich żołnierzy.
Plas Newydd (Llangollen)

Llangollen. Malowniczo położone miasteczko w dolinie rzeki Dee (o rzut kamieniem od akweduktu). Pod koniec XVIII wieku zasłynęło jako miejsce zamieszkania dwóch irlandzkich arystokratek, które wspólnie uciekły od swoich rodzin, a także perspektywy aranżowanych małżeństw czy przymusowego umieszczenia w klasztorze. Odwaga opłaciła się, bo Ladies of Llangollen przeżyły szczęśliwie niemal 50 lat w swoim wygodnym domku pełnym zdumiewających kolekcji sztuki, przyjmując gości (wśród nich Wordswortha i Wellingtona) i na kolejne dwa stulecia dając ciekawskim temat do plotek. Amerykanie określali takie relacje (o wiele później) terminem Boston marriage. Damy prywatnie miały bardzo konserwatywne poglądy, na przykład nie widziały niczego złego w niewolnictwie i nie wahały się wyrzucić służącej, która zaszła w ciąże.
Powis Castle (akurat trochę padało)
Powis. Zamek zbudowany jeszcze przez walijskich książąt, zaadaptowany do w miarę wygodnego mieszkania. Kolejny punkt na trasie wycieczki śladami Wiktorii (była tam jako księżniczka). Znajdująca się z boku sala balowa została przekształcona w muzeum Roberta Clive’a, zdobywcy Indii dla korony brytyjskiej. Dodatkowym powodem wizyty są piękne ogrody umieszczone na tarasach na stromym zboczu wzgórza zamkowego.
Erddig - pokój dziecięcy
Erddig. Cuda-wianki jeśli ktoś lubi podglądać życie codzienne poprzednich pokoleń. Dość skromny pałac z XVII wieku, ostatnio modernizowany w wieku XIX, a potem (z powodu bankructwa właścicieli) oddany pod opiekę National Trust z całą zawartością. Zachowały się naprawdę niesamowite ilości przedmiotów codziennego użytku, zagadkowych utensyliów, plus oczywiście typowych dla tego rodzaju zabytków mebli i obrazów (w tym portret antenata, któremu wizytujący posiadłość Gainsborough uprzejmie poprawił dłonie). W doskonałym stanie są też zabudowania gospodarcze. W jednym z nich trafiliśmy na zabawną wystawę o epoce wiktoriańskiej, połączoną z “przymierzalnią” krynolin (urocza rozrywka, dość popularna w brytyjskich muzeach).
Erddig
Bodnant. Do zwiedzania jest tylko ogród, bo pałac wciąż jest zamieszkały. Najciekawszym elementem ogrodu jest ponad pięćdziesieciometrowej długości pergola obsadzona złotokapem, przyciągająca w porze kwitnienia rzesze zwiedzających. Formalny ogród przy rezydencji przechodzi płynnie w naturalistyczne założenie leśne w dolince lokalnej rzeczki. Właśnie budowano tam “przełazy” dla węgorzy.

Bodnant House
Craig-y-Nos. Na koniec gratka - kolejna wiktoriańska bombonierka zakupiona przez słynną primadonnę, Adelinę Patti. Obecnie mieści się tu hotel, ale obsługa przyjaźnie patrzy na zwiedzających dobrze zachowane sale na parterze, obwieszone pamiątkami po diwie. Przetrwał też prywatny teatr zbudowany dla zabawiania gości Adeliny. Dziś służy jako miejsce ślubów. Postać gospodyni zasłynęła nie tylko za sprawą wyjątkowego głosu, szerokiego repertuaru czy burzliwego życia uczuciowego (sopranistka wychodziła za mąż trzykrotnie, ostatni raz za znacznie młodszego od siebie arystokratę) - z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że to Adelina Patti stała się pierwowzorem kapryśnej Carlotty w powieści Upiór Opery Gastona Leroux. Ciekawe, czy kiedykolwiek dowiedziała się, że tak ją bezceremonialnie obsmarowano...

Craig-y-Nos Castle, z lewej strony budynek teatru
Craig-y-Nos, teatr
Krynolinowy bonus


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

W krainie smoka (2)

Blaenavon - dawna huta

Walia w XVIII wieku stała się jedną z kolebek rewolucji przemysłowej, a to za sprawą bogatych, płytkich i łatwo dostępnych (bliskość morza) złóż węgla i rudy żelaza. WielkoBrytyjczycy mają spore nabożeństwo do zabytków techniki.  W miasteczku Blaenavon zachowały się pozostałości huty z XVIII wieku oraz (do niedawna czynna) kopalnia węgla, obecnie udostępniona do zwiedzania. W pobliskich “czworakach” odtworzono wnętrza mieszkań robotniczych z lat 20 ubiegłego wieku na potrzeby nagrywanego dla BBC w 2007 reality show ‘Coal House’ (coś w rodzaju historycznego Big Brothera).


Big Pit - kopalnia w Blaenavon, obecnie muzeum
Pontcysyllte - akwedukt
Chirk - akwedukt i zbudowany w tym samym czasie most kolejowy
Jak już był węgiel i żelazo, to należało to jakoś przewieźć. Północna Walia wzbogaciła się w końcu XVIII wieku w sieć kanałów, po których pływały barki transportujące towary. Obecnie nie pełnią funkcji transportowej, można natomiast wynająć na kilka dni mini-barkę i miło spędzić wakacje. W kilku miejscach nad dolinami przerzucono akwedukty, tak więc zamiast rzeką na dole płynie się rynną z wodą na górze.  Podobna lecz całkiem współczesna rzecz jest pod Magdeburgiem, tyle że walijskie akwedukty są o dwa wieki starsze, w dodatku zbudowane z odlewanych żelaznych płyt.
Portmeirion
Z czasów, w których działa się akcja ‘Coal House’ pochodzi śródziemnomorska extrawaganza na walijskim wybrzeżu, czyli miasteczko Portmeirion, zaprojektowane przez znanego wówczas architekta, Williams-Ellisa. Rzecz wygląda trochę jak dekoracja filmowa, którą zresztą była - pod koniec lat 60 ubiegłego wieku kręcono tam serial fantastyczno-szpiegowski The Prisoner z Parickiem McGoohanem, raczej nieznany w Polsce, lecz cieszący się statusem filmu kultowego na Wyspach. Od czasu serialu za wstęp na teren wioseczki pobierane są opłaty, w sklepikach można nabyć gadżety związane z filmem a raz do roku odbywają się zloty fanów.