czwartek, 27 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (20)

z Londynu, d. 6. Marca (przez Paryż)

Wiadomość o zwycięztwie generała Jervis nad flotą hiszpańską ożywia na nowo anglików odwagę, i dopomaga rządowi do przywrócenia kredytu publicznego, który iuż ginąć zaczął. Spodziewamy się, iż Entuzyazm, który się przy tey okoliczności we wszystkich klassach obywatelów pokazał, wyrwie przecie Anglią z przepaści, w którą ią niedostatek pieniędzy wtrącił.

Dnia 26. Lutego wyszedł roskaz gabinetowy do banku publicznego, aby przestał wypłacać gotowych pieniędzy do nieiakiego czasu. Przez to rząd dał poznać, iż obawia się niedostatku pieniędzy na potrzeby państwa, ponieważ każdy, lękaiąc się o przyszłość rzeczy, żądał koniecznie swoich pieniędzy z banku nie w papierach,ale w brzmiącey monecie.

Uwiadomienie.

Nayiaśnieyszy Pan łaskawie raczył cło od kosów i nożow w Komorach na pograniczu Szląskim i ku nowey Marchii leżących, porównać z cłem, które na samych granicach kraiowych i ku wschodnim i zachodnim Prussom się bierze; cło więc od takowych rzeczy dotychczas 7 1/4 d.pol. wynoszące na 4 dobre fenygi za każdą sztukę się stanowi. Co publiczności handluiącei się podaie do wiadomości.W Poznaniu, dnia 13. Marca roku1797. Kamera Królewska Woienna i Ekonomiczna w Prussach-Południowych Poznań

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.29 Nr 25]

środa, 26 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (19)

Obwieszczenie.

Wykazało się to z doświadczenia, iż z strony Policyi staranność około ochędostwa ulic ile możności dana była, bez przykładania się bynaymnieyszego od obywateli do kosztu takowego. Ponieważ zaś na wydatek ten istotnego nie masz funduszu, i lubo wsie mieyskie błoto z miasta bez żadney wywozić opłaty obowiązane są, braknie atoli zawsze na pomocnikach, którzy by błoto na kupy zgarniali; niebędą przeto właściciele kamienic i domów zapewne poczytywać to sobie za uciążliwość, kiedy (co i w każdym mieście dobrą rządzącym się Policyą jest wprowadzone) ninieyszym wzywaią się obwieszczeniem: ażeby przez sługi swoie bruki nie tylko od kamienicy lub domu aż do rynsztoku, gdzie ludzie zwykli chodzić, ale też i za rynsztokiem aż do połowy ulicy dwa razy w tydzień zamiatać, i błoto na kupy bliskie rynsztoku ogarniać kazali, aby niezwłocznie wywiezione bydź mogło; tym więc końcem słudzy Policyini zamiatanie ulicy chędożyć mianey właścicielom kamienic lub ich zastępcom donosić będą. Obywatel porządek lubiący, urządzenie takowe, iako istotny na zdrowie ludzkie, a osobliwie w mieście tuteyszym znacznie zaludnionym wpływ maiące, ze wszech miar pochwali. Ażeby zaś nieprzywykłych ieszcze do dobrego porządku, do tym ściśleyszego ustawy teraźnieyszey przyprowadzić zachowywania; stanowi się zatym na każdy ulicy, za uczynionym zawiadomieniem, niedopełnieniu przypadek kara talera iednego, która bez wszelkich okoliczności na opieszałego ściągnięta zostanie. W Poznaniu, dnia 8. Marca 1797. Direktorium Policyi Miasta JK.Mci Poznań.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.18 Nr 22]

wtorek, 25 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (18)

z Warszawy, dn. 7. Lutego

W początku Czerwca spodziewamy się tu Króla Pruskiego, który przytomny będzie rewii, która się tu odprawić ma.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.15 Nr 21]

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (17)

 z Petersburga, d. 5. Lutego

Podpułkownik Baturyn, któremu generał-feldmarszałek hrabia Suwarow z swoiey woli dał abszyt, zwrócony nazad do służby: gdyż według ustaw nikt nie ma tey władzy prócz samego Imperatora, wyiąwszy tylko, gdy woyska są za granicą. Podporucznik pułku Orenburskiego Fedosiejow, za śmiałe gadanie o wolności, do sądu kryminalnego oddany został.

z Włoch, d. 19. Lutego

Generał Buonaparte maszeruie do Rzymu bez wszelkiego oporu. Woyska papiezkie pierzchaią przed nim wszędzie, a polityka, którą Buonaparte lud przez Xięży uiąć umie, słabi odwagę obywatelow, którzy i bez tego tchórzowaci są.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.11 Nr 20]

niedziela, 23 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (16)

 z St. Petersburga, d. 13. Lutego

Generał Apraxin otrzymał naganę od Cesarza, iż wysłał kuryerem unterofficyera w swoich prywatnych interesach, a unterofficyer został degradowany na prostego żołnierza. Także feldmarszałkowi Suwarow naganiony został postępek, iż wysyłał woyskowe osoby za interesami prywatnemi.

z Lwowa, d. 12. Lutego

Feldmarszałek Graff Suwarow został uwolniony ze służby przez Cesarza Moskiewskiego, iak twierdzi o tym wielu podróżnych iadących z Wołoszczyzny. Przyczyną tego bydź ma, iż do nowych odmian w woysku stosować się niechciał, bo tracił przez nie swoią nieograniczoną moc udzieloną mu przez nieboszkę Cesarzową. Powiadaią, że gdy mu od Imperatora patent uwolnienia ze służby woyskowey przyszedł, namawiał wielu officyerow, do wyiścia ze służby Molkiewskiey, iakoż wielu iuż to uczyniło. Teraz czekać potrzeba, czyli Suwarów do odpowiedzialności pociągnionym nie będzie za to.

z Paryża, d. 21. Lutego

Powiadaią, iż generał Buonaparte roskazał spalić piękne miasto Cezena w Romanii, mieysce urodzenia się teraźnieyszego Papieża za to, iż obywatele tamteysi, przyiąwszy Lombardskich grenadyerow bardzo grzecznie, wyrżnęli ich większą część w nocy.

z Konstantynopola, d. 10 Stycznia

Oziębłość między francuzkim ambasadorem i posłem Szwedzkim Muradgea d'Ohson zdaie się iż ustała, i pierwszy w tych dniach odwiedzał drugiego.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.08 Nr 19]



sobota, 22 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (15)

 od granic Moskiewskich, d. 7. Lutego

Imperator rospuścił całą gwardyą rycerską, która składała się z 70 naymaiętnieyszych i naypięknieyszych młodych szlacheckich kawalerów, i odprawiała swoią służbę na pokoiach nieboszki Cesarzowey. Monarchini sama była kapitanem, a Xiąże Potemkin porucznikiem. Gwardyści byli równi w randze porucznikom innych regimentów. Ich uniform był naybogatszy w całey Europie. Mieli oni bowiem na piersiach i plecach lane srebrne tarcze, na których wyrażony był orzeł moskiewski złoty. Na botach mieli pręty srebrne szeroko na 3 palce, które dostawały aż do kostkow. Na kolanie i pod kolanem szły blachy srebrne szerokie na palec i ostrogi z tego samego metalu. Na głowie szyszak srebrny z piórami strusiemi, i srebrny grzebień we włosach. Rzymień od karabina i ładownica mała obite były prawie całe srebrem, i ozdobione srebrnemi łańcuszkami.

W Rydze do miasta samego wkwaterowany został regiment grenadyerow Peterzburgskich składaiący się z 4000 ludzi, ponieważ Cesarz chce, aby officyerowie i żołnierze przez obcowanie z obywatelami nabrali więcey oświecenia, i stali się polerownieyszymi.

Synowie Popów maią być brani w przyszłych czasach do żołnierzy.

List gończy.

Imieniem Franciszek, człek wzrostu dobrego, włosów ciemno-żółtawych, długo obciętych,wąsa takiegoż, twarzy mierno pucowaty, około trzydziestu lat maiący, po polsku się nosi w dwóch surdutach chodzi, zwierzchni surdut ciemno szary z guzikami przerobianemi, drugi spodkiem granatowy z guzikami stalowemi, w czapce z baranem siwym szerokim. Mieni się zygarmistrzem który po dworach reperuie zegary. Dnia 28. Lutego czyli z ostatniego Wtorku na wstępną Środę w nocy okradłszy pewnego Pana iako gospodarza w Poznaniu na ulicy Wrocławskiey pod Nrem 283. zabrał temuż Panu całą garderobę polską i bieliznę gospodarzowi cenę angielską rożnego gatunku, także obicia damaszkowe i inne rzeczy, kto go złapi lub doniesie zwierzchności na ratusz obiecuie tenże Pan nadgrody 15.talerow.

Uwiadomienie.

Kupiec pewny w tych dniach tu przybyły ma wszelakie Tureckie towary na sprzedanie, mianowiciey wyzinę bardzo przednią i świeżą. Chtący co z składu iego kupić mogą się udać do kamienicy w rynku pod Nrem 74.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.04 Nr 18]


piątek, 21 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (14)

z Mediolanu, d. 7. Lutego

„Armia Francuzka wchodzi do Państw Papiezkich, która wierna będąc tym maxymom, ktore wyznaie, protegować będzie Religią i lud rzymski.

Art 1. Każda wieś lub miasto, w którym naprzybliżanie się armii francuzkiey w dzwony na gwałt uderzą, zostanie natychmiast wpopiół obrócone, a członki wszystkie magistratu rozstrzelane. 

Art 2. Gromada, na ktorey gruncie francuz będzie zamordowany, będzie ogłoszona w stanie woyny, dokąd wysłana zostanie kolumna ruchoma, która zabierze zakładników i nałoży nadzwyczajną kontrybucyą.

Art 3. Xięża i słudzy religii, pod iakimkolwiek oni będą nazwiskiem, będą mieć protekcyą od woysk francuskich, i będą zachowani w stanie w iakim się znayduią, jeśli sprawować się będą podług prawideł Ewangelii, ale ieżeli będą pierwszemi do przestąpienia ich, tak obchodzić się będą z nimi po woyskowemu, i karani zostaną bardziey i przykładniey nad innych obywatelow."

(podp.).Buonaparte.


[Gazeta Południowo-Pruska 1797.03.01 Nr 17]

czwartek, 20 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (13)

 z Petersburga, d. 24. Stycz.

Cesarz nieprzestaie pracować około uszczęśliwienia państwa i wykonania planu, który przedsięwziął. Nayważnieisze urządzenia iednak niezdaią się bydź nowościami, ale raczey przywróceniem starego. Policja iest bardzo czynną.

Wypis z listu z Mitawy, d. 22. Stycz.

Dnia 20 przyszłego miesiąca oczekuią tu króla Polskiego. Jego świta ma bydź bardzo liczna. 300 koni stoi gotowych dla niego na każdey poczcie. Imperator Moskiewski posłał mu 100,000 rublów na podróż do Petersburga.

z Augsburga, d. 3. Lutego

Listy z Tyrolu datowane dnia 30. Stycznia donoszą co następuie: "Wczoraj przybyła do Inspruck sztafeta z tym okropnym doniesieniem, iż po ataku pod Brentonico pięć razy powtarzanym, który Cesarscy tyleż razy odparli, udało się nakoniec Francuzom przy szóstym ataku porazić zwątlonych Austryaków."

z Wiednia, d. 4. Lutego

W Królestwie Węgierskim cyrkuluie odezwa kobiet prowincji Scharosche zachęcaiąca niewiasty innych prowincyów królestwa, aby zaciągały się do regimentów dla obrony oyczyzny. Tey odezwy osnowa iest następuiąca. "Ponieważ zdaie się, iż teraźnieysza woyna pożeraiąca taki wiel dzielnych żołnierzy nie tak prętko ukończoną zostanie, a niewiasty nie tylko nieczynnymi bydź niechcą, ale owszem postanowiły ofiarować krew swoią, i życie własne za oyczyznę, przeto wzywaią się wszystkie, a osobliwie te, których mocna konstytucya ciała na odważnego żołnierza zdatnymi czyni, aby łączyły się wspólnie z niewiastami prowincyi Scharosche, dla uformowania regimentu i ofiarowania się na usługe oyczyzny i obrony granic."

z Wiednia, d. 5. Lutego

Wiemy iuż, co było istotną przyczyną naszych klęsk we Włoszech. Oto zdrada odkryła nieprzyiacielowi nasze plany, a woyska też przytym niechciały się bić.

Publicandum

Wszystkim tuteyszym ogrodów i gruntów posiadaczom ninieyszym obwieszczeniem przypomina się, obieranie drzewa z wąsionek, gdy takowa baczność dla wszystkich iest dobrem, spodziewać się potrzeba, że nikt a mianowicie ogrodów posiadacze zaniedbywać iey niebędą. Przeciwnie zaś każde zaniedbanie obierania takowego, na co pilna baczność dawana będzie, nieochybniey karze 5. talerów podpadnie. W Poznaniu dnia 18. Lutego roku 1797. Magistrat Miasta JK. Mci Poznań.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.02.22 Nr 15]



środa, 19 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (12)

 od granic Moskiewskich, d. 28. Stycznia

Dobra bywszych polskich Niewolników Państwa i Emigrantów, które przez Nieboszczkę Cesarzową generałom Romanzow, Souwarow, Repnin, Fersen, Soubow i t.d. darowane były, powrócone zostały ich przeszłym właścicielom. Szewc Kiliński znany z polskiej Insurekcyi i kupiec Kapostas powracaią do Warszawy, i czekaią tylko na granicach paszportów pruskich.

z Inspruck, d. 26. Stycz.

Co się tyczy armii Cesarskiey i naszych strzelców we Włoszech rozumieliśmy dotychczas że wiadomości, które do nas dochodziły, samemi wieściami były. Lecz teraz przekonaliśmy się, z łzami woczach że to wszystko prawda czegośmy niechcieli wierzyć. Urzędownie nic nam ieszcze nie doniesiono, ale tyle tylko wiemy, iż przy naszych południowych granicach nie naylepiey się rzeczy maią.

z Manheim, d. 4. Lutego

Przytomność arcy-xcia Karola pod Hünnigen przy dobywaniu szańców przedmostowych pociągnęła za sobą nayszczęśliwszy wypadek. Zaraz wnocy po przybyciu iego to iest dnia 31. Stycznia rospoczęła się równo z dniem nayżywsza kanonada. Dnia następuiącego to iest dnia 1. rano wysłali Francuzi officyera do arcy-xcia, poczym ustała kanonada, a kapitualcya zawartą została, która podobna zewszystkim bydź ma do kapitulacyi twierdzy Kehl. Dnia 2. Francuzi ustąpili z szańców. Już przysposobiono 2000 chłopów dla zrównania ich z ziemią.

z Paryża, d. 1. Lutego

Scana Ruchoma, którą Rzeczpospolita Francuzka, a zwłaszcza Paryż reprezentuie codzień woczach baczney Europy, i która przez swoie poruszenie równie gwałtowne iako i odmieniaiące się zadumia spektatora naioboiętnieyszego, wystawia nam dziś konspiracyą kontrarewolucyiną  ułożoną przez Royalistów, która wkrótce wybuchnąć miała, ale szczęśliwym zdarzeniem odkrytą została.

z Londynu, d. 26. Stycz.

Gdy flota francuzka płynęła do Irlandyi zabrano ieden statek transportowy francuzki, na którym znaidował się powóz generała Hoche, który reprezentuią teraz w Kinnsale ciekawym spektatorom za pieniądze. Właściciel, który go kupił, zarobił iuż kilkaset funtów szterlingów.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.02.18 Nr 14]

wtorek, 18 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (11)

z Konstantynopola d. 26. Grud,

Polski graf Ogiński wyiechał tu ztąd po ośmiomiesięczney tu bytności, maiąc wprzod rozmaite konferencye z francuzkiem ministrem i iedne konferencyą z Dragomanem porty. Posłowie Moskiewski i Cesarski nie mogąc bydź oboiętni na iego tu przytomność donieśli natychmiast swoim dworom o odieździe grafa Ogińskiego, który podług pewnych wiadomości do Paryża udaie się.

od Wisły, d. 26. Stycz.

Król Polski ma stanąć dnia 6 lutego w Petersburgu i mieszkać będzie w pięknym pałacu Orłow, który powiększey części z marmuru budowany iest. Powiadaią, że krótko tam zabawi się. Mówią iż znaiduie się wiele Polaków w St. Petersburgu którzy na przybycie Króla czekaią.

Wiadomości z Petersburga donoszą, iż Kościuszko ofiarowanych mu przez Cesarza 1500 gospodarzy i roczney pensyi 6000 rublów nieprzyiął, ale przyiął tylko dane mu pieniądze na podróż.

od granic Moskiewskich, d. 26. Stycz.

Bywszy polski marszałek koronny Graf Moszyński okradziony został w swoim Domu w Wiedniu, którego w nocy zbroini naszli rabusie. W samych kleynotach uczynili mu szkody na 60,000 dukatów, oprócz pieniędzy gotowych. Iest to rzecz zastanowienia godna, iż temu grafowi iuż po drugi raz udaie się uniknąć śmierci, bo w roku 1793 w Warszawie wyprowadzony był iuż na plac śmierci, i tylko nawałnica wielka, która rozpędziła pospółstwo dała sposobność prezydentowi Zakrzewskiemu ratowania marszałka koronnego.

z Wiednia, d. 28. Stycz.

Z Rzymu piszą, iż Papież prosił przez awego nuncyusza w Madrycie dworu hiszpańskiego, aby za swoim pośrednictwem wyrobił mu pokoy u Francuzów, lecz otrzymał wcale niespodziewaną odpowiedź od niego, to iest, że wcale mieszać się niechce  do interessów dworu Rzymskiego.

od granic Włoskich, d. 25. Stycz.

Wiadomości o klęskach armii Włoskiey Cesarskiey potwierdzaią się niestetyż!

z Sztokholmu, d. 27. Stycz.

Wczoray wieczorem przybył tu z Petersburga uwolniony ze swoiey niewoli sławny Polski generał Kościuszko, iadąc przez Finlandyią. Zdrowie iego iest bardzo nadwerężone. Ten wielki bochatyr nim wyiechał z Petersburga otrzymał od Cesarzowey bardzo bogaty upominek na pamiątkę.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.02.15 Nr 13]


poniedziałek, 17 sierpnia 2020

niedziela, 16 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (9)

Od granic Moskiewskich, dnia 8 stycznia

Powiadaią iż Król Polski do Grodna iuż więcey niepowróci, tudziesz zapewniaią, iż go czeka nowe przeznaczenie. O generale Koszciuszce donoszą ieszcze z Petersburga co nastepuie.

Gdy uwolniony został, zaprowadził go Cesarz sam do Cesarzowey i reprezentuiąc go całey familii Cesarskiey, która się z nim przeszło godzinę bawiła. Zdrowie tego generała zdaie się bydź bardzo nadwerężone, bo gdy do Cesarza poyść chciał kazał się wnieść sługom z powozu przez schody pałacu.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.02.04 Nr 10]

sobota, 15 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (8)

 Z Petersburga, dnia 2 stycznia

Miłość, którą sobie nasz nowy Cesarz zaraz przy wstąpieniu swoim na Tron ziednać potrafił, powiększona została szczególniey przez dowody pamiątki swego oyca pełnych uszanowania, którego kości z muru klasztornego wydobyć kazał, dla złożenia ich obok Katarzyny przy zwłokach swoich przodków.

W kilka dni po wstąpieniu swoim na Tron roskazał zaprosić Metropolitę do siebie. Ten gdy przyszedł, Cesarz [...] rzekł do niego: - Słuchay! Oycze wielebny, życzyłbym sobie mocno, aby zwłoki oyca mego złożone bydź mogły w tuteyszey fortecy iako grobie wszystkich Cesarzów. metropolita między innemi zarzutami przytoczył, że tam tylko ukoronowane głowy spoczywają. jeżeli tylko o to idzie, odpowiedział Cesarz, niechay cię to nic nieobchodzi, ia ukoronuię sam mego ojca. [...]

Bywszy Król Polski spodziewany tu wkrótce, ponieważ iuż iest w drodzę do Petersburga.

Między Polakami wypuszczonymi zniewoli przez Cesarza Moskiewskiego znayduią się także dway współczłonkowie bywszey najwyższey polskiey narodowey rady, Kiliński i Kapostas, który wprowadził polskie assygnaty. Kościuszko otrzymał od Cesarza w darowiźnie 60 000 rublów. Powiadaią, iż znaydujący się w Cesarskiey niewoli polacy także uwolnionymi bydź maią, między któremi iest bywszy Podkanclerzy Kołątay i Xiądz Piatoli, pierwszy iest w Ołomuńcu, drugi w Pradze.

[Gazeta Południowo-Pruska 1797.02.01 Nr 9]

piątek, 14 sierpnia 2020

Uroki dawnej prasy (7)

 Z Kadyksu, dnia 18 grudnia

Na mocy wyszłego roskazu królewskiego muszą wszyscy poddani hiszpańscy niezwłocznie pokazać, co winni są poddanym angielskim.

Z Hamburga, dnia 13 stycznia

Gdy zabrany w niewolę francuzki porucznik, który wysłany był z 6 ludźmi na rekognikowanie brzegów Irlandyi zapytany był przy wachtparadzie od officyerów angielskich, iak mu się woyskowa muzyka tuteysza podoba? odpowiedział, iż dobra iest dla uśpienia żołnierzy. Ale ieżeliby kto chciał bydź ożywiony chwała i odwagą, niechay tylko posłucha marszu Marsylskiego.

Powiadaią, iz Kościuszko uda się do Ameryki przez Szwecyą.


[Gazeta Południowo-Pruska 1797.01.28 Nr 8]

wtorek, 3 marca 2020

Z dala od domu (20) - Laos i okolice

W lutym wybraliśmy się do Laosu - ale podróżowaliśmy ruchem konika szachowego (przez Budapeszt i Seul), co skrupulatnie na bieżąco opisywaliśmy, a teraz hurtem publikujemy na blogu.

1. Dlaczego Laos?
2. Przystanki i popasy
3. Vang Vieng
4. Równina Dzbanów
5. Luang Prabang i okolice
6. Południe Laosu
7. Vientiane; kulinaria i podsumowanie
8. Powrót

A zdjęcia są tutaj.

sobota, 25 stycznia 2020

Z dala od domu (19) - Śliczniejsza niż cebry Lubonia

Na święta i Nowy Rok wyjechaliśmy do Libanu i Jordanii, co sprawozdawaliśmy bliskim i przyjaciołom na bieżąco, a teraz w formie zwartej publikujemy na blogu. Voila!

L1. Wstęp
L2. Dolina Bekaa
L3. Na północ od Bejrutu
L4. Południe
L5. Jeszcze dalej na północ
L6. Libańscy święci
L7. Bejrut
L8. Podsumowanie. Kulinaria

J1. Amman
J2. Petra i okolice
J3. Szlakiem Mojżesza
J4. I koniec (Jerash, The Jordan Museum. Podsumowanie. Kulinaria)

Zdjęcia libańskie

Zdjęcia jordańskie


czwartek, 28 listopada 2019

Ogrodnik podmiejski (16). Suchy cień


Ogrodniczym świętym Graalem (jednym z, ale niemal tak ważnym jak wyhodowanie niebieskiej róży) jest znalezienie byliny, która tolerowałaby tzw. suchy cień, to znaczy rosłaby zadowalająco w warunkach niedostatku zarówno światła, jak i wody. A przy tym jeszcze przedstawiała sobą jakieś wartości ozdobne.

Pomińmy tutaj geofity i efemeroidy zasiedlające runo leśne - najniższe piętro lasów liściastych (zawilce, przylaszczki, kokorycze, złocie i ziarnopołony), bo to jest zupełnie inna bajka: nam chodzi o rośliny zajmujące tę niszę przez cały sezon wegetacyjny (a nie o oportunistów, którzy kombinują jak cykl życiowy zamknąć zanim drzewa rozwiną liście).

Kandydatem niemal idealnym jest tutaj liriope szafirkowate (Liriope muscari), ma nawet dodatkową zaletę (zimozieloność), która bywa też jej wadą, przynajmniej w Polsce. Ta niska (około 40 cm), jednoliścienna bylina spokrewniona ze szparagami występuje we wschodniej Azji (Japonia, Korea, Chiny). Jej purpurowo-fioletowe kwiaty pojawiają się późnym latem i przypominają kształtem kwiatostany szafirków (stąd nazwa gatunkowa, zarówno po polsku, jak i po łacinie). Jesienią i na początku zimy rośliny zdobią czarne jagody. Niestety na nieosłoniętych od wiatrów stanowiskach liriope ma tendencje do przemarzania. Dużo szkody wyrządza także ostre słońce na przedwiośniu (ta nieszczęsna w naszym klimacie zimozieloność - ziemia zmarznięta, korzenie śpią, a słońce zmusza liście do transpiracji i fotosyntezy).

Innym dobrym pomysłem jest cyklamen bluszczolistny, zwany także neapolitańskim (Cyclamen hederifolium), pochodzący, jak sama nazwa wskazuje z basenu Morza Śródziemnego. Tutaj dodatkowym walorem są późno rozwijające się kwiaty (w naszych warunkach od września do listopada) o różnych odcieniach różu. Potencjalnym kłopotem (oprócz niepełnej zimotrwałości w klimacie Polski) jest zapewnienie dobrego drenażu w miesiącach zimowych - każda stagnująca woda szkodzi. Bardziej dostosowany do naszych zim jest kwitnący latem cyklamen purpurowy (Cyclamen purpurascens), którego naturalny zasięg zahacza o Polskę (dwa izolowane stanowiska w Sudetach). Pochodzący z Małej Azji cyklamen dyskowaty (Cyclamen coum) jest bardzo atrakcyjny z uwagi na porę kwitnienia (przedwiośnie), ale najbardziej delikatny spośród gatunków możliwych do uprawy w gruncie.

Warto rozważyć też paprocie, zwłaszcza te najodporniejsze na suszę, jak paprotnik szczecinkozębny (Polystichum setiferum) czy różne gatunki z rodzaju nerecznica (Dryopteris), albo po prostu nasza krajowa paprotka zwyczajna (Polypodium vulgare). Warto mieć na względzie, że - gdy już się przyjmą i rozgoszczą - potrafią być bardzo ekspansywne, więc czasami lekarstwo okazuje się być gorszym od choroby. Uwaga ta dotyczy również roślin używanych często jako “zastępczy trawnik” w miejscach, gdzie ten prawdziwy nie dałby sobie rady: podagrycznik (Aegopodium), runianka japońska (Pachysandra terminalis), dąbrówka rozłogowa (Ajuga reptans), czy też jasnota plamista (Lamium maculatum).

Rzadko natomiast spotykane w naszych ogrodach - i godne wszelkich poleceń - są rośliny z rodzaju Epimedium. Nie ma  on przedstawicieli we florze Polski, więc i polska nazwa rodzajowa - epimedium - jest kalką łacińskiej. Pochodzenie i znaczenie nazwy jest niejasne - Linneusz pożyczył ją sobie od Piliniusza (epimedion: Historia naturalis, ks. XXVII, rozdz. 53), słusznie konstatując, że skoro nie można już ustalić jaką roślinę opisywała, to jest do wzięcia i recyklingu. Ładną legendę, że oznacza ona coś ponad (epi-) przeciętnego (-medium) można nawet wyjaśnić tym, że kwiaty wyrastają ponad niewysokie liście - ale to już całkiem współczesna racjonalizacja. Za to angielski ma wiele nazw dla epimedium, mniej lub bardziej poetyckich, zaczynając od barrenwort (ten termin sugeruje roślinę leczniczą - wort rosnącą na nieużytkach - barren) poprzez nawiązujące do wyglądu kwiatów bishop's hat (biskupią mitrę) i fairy wings (skrzydełka wróżki), aż do horny goat weed (wszystkie kozy są rogate, więc chodzi tu raczej o kozę podnieconą) - co wreszcie objaśnia te lecznicze właściwości epimedium (tak, chodzi o ziołową viagrę). Język niemiecki wyjątkowo poetycki, nazywa epimedia Elfenblumen (kwiaty elfów).

Epimedia to byliny należą do rodziny berberysowatych (Berberidaceae), charakteryzujące się czterokrotną symetrią kwiatów (cztery zewnętrzne i cztery wewnętrzne działki okwiatu, cztery zaopatrzone w ostrogi płatki kielicha i cztery pręciki). Linneusz nie miał wielkiego wyboru - gatunkiem typowym został jedyny europejski przedstawiciel rodzaju, epimedium alpejskie (Epimedium alpinum), rosnące w zachodnich Bałkanach i na Półwyspie Apenińskim, na północy zasięgu dochodzące do Austrii. Gatunek ten ma znaczenie ogrodnicze jedynie jako forma wyjściowa mieszańca Epimedium x rubrum (wbrew nazwie kwiaty są raczej różowe niż czerwone) powstałego w Belgii połowie XIX wieku ze skrzyżowania z dalekowschodnim gatunkiem Epimedium grandiflorum (tutaj nazwa nie kłamie, kwiaty są relatywnie duże, a przynajmniej największe spośród epimediów). Ten gatunek, jego liczne odmiany i mieszańce jest bardzo odporny na suszę.

Wiek XIX to czas, w którym europejscy botanicy coraz śmielej eksplorowali zasoby flory Azji, a zwłaszcza dopiero otwierających się na Europejczyków Chin i Japonii. Wiele ze sprowadzonych stamtąd gatunków epimediów zadomowiło się w europejskich ogrodach, a niekiedy zostało wykorzystane do krzyżowań. Rodzaj liczy niemal 70 gatunków, większość z nich występuje w chińskiej prowincji Syczuan, niektóre z nich zostały odnalezione i opisane dopiero pod koniec ubiegłego stulecia. Dalekowschodnie gatunki to raczej wciąż pole dla hobbystów i specjalistów; należy pamiętać, że niektóre z nich lubią podłoże wapienne, inne zaś, wręcz przeciwnie, kwaśne.

W powszechnym obiegu ogrodowym znajdują się przeważnie mieszańce międzygatunkowe i odmiany o nieznanym szerzej pochodzeniu. Na Kaukazie, w Anatolii i Iranie rośnie epimedium pierzaste (Epimedium pinnatum), które też radzi sobie dobrze z suszą. Skrzyżowane z E. grandiflorum dało mieszańca Epimedium x versicolor (epimedium pstre - znane w kilku odmianach barwnych. Epimedium warlejskie (E. x warleyanum) to mieszaniec E. rubrum i E. pinnatum.

Królewski Ogród Botaniczny w Kew wydał w początku naszego wieku monografię "The genus Epimedium and other herbaceous Berberidaceae including the genus Podophyllum" pióra Williama Stearna, która do dziś jest ostatecznym kompendium wiedzy botanicznej i ogrodniczej w zakresie (między innymi) epimediów.

Rozmnażanie epimediów jest dość banalne - przez podział, po kwitnieniu albo wiosną, przed rozpoczęciem wegetacji. Gatunki azjatyckie i ich mieszańce najczęściej nie wiążą żywotnych nasion w naszym klimacie. Co do odporności na suszę - chyba są jednak trochę przereklamowane; przynajmniej przez pierwszy sezon wegetacyjny, dopóki się nie przyjmą, wymagają stabilnie wilgotnego podłoża. System korzeniowy jest zwarty, ale dość płytki; mogą więc tracić liście w okresach suszy, ale zazwyczaj później je regenerują.

W kontekście suchego cienia mówi się często o hostach - ale moje doświadczenia są nie do końca zachęcające (być może to kwestia wyboru odpowiednich odmian). Nieźle radzą sobie w takich warunkach naparstnice (Digitalis), żurawki (Heuchera) i "żurawkopodobne" (Heucherella, Tiarella). Czytałem też o ciemiernikach (Helleborus), ale trochę szkoda byłoby mi robić takie eksperymenty z moją populacją.

Cóż, jeśli zmiany klimatu będą nadal przyspieszać, niektórzy zainteresują się roślinami bagiennymi, albo wręcz wodorostami, ale większość ogrodników będzie musiała porzucić rośliny ozdobne i zająć się produkcją żywności w warunkach stepowych względnie pustynnych. Pomidory będą udawać się znakomicie - tym, których stać będzie na wodę do ich podlewania. Ale to już zupełnie inny temat.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Wieszczów w Poznaniu wizyty


Uniwersytet Poznański nosi od roku 1955 imię Adama Mickiewicza, choć za patrona mieć powinien Adama Mühla, bo takim nazwiskiem wpisanym do pruskiego paszportu posługiwał się w Wielkopolsce nasz wieszcz, zmierzający jakoby do Warszawy, by przyłączyć się do powstania listopadowego. Poeta o powstaniu dowiedział się w grudniu 1830 w Rzymie, ale jakoś niespiesznie się zbierał do wyjazdu (hagiografowie piszą o problemach natury finansowej, dezinformacji rosyjskiej dyplomacji, ale też półgębkiem wspominają, że “były to miesiące beztroskiej rozkoszy i upajania się cudami natury i sztuki; miesiące zgłębiania religijnych uczuć, które w Mieście Wiecznem tak się spotęgowały, że myślał chwilowo Mickiewicz o przystąpieniu do stanu duchownego”).

W końcu jednak (a to już kwiecień 1831) Mickiewicz wybrał się do… Paryża, gdzie jakoby miał przyłączyć się do tworzącego się oddziału, który szwedzkie statki miały desantować na litewskim brzegu. Niestety, znów knowania Kremla dały się we znaki: Szwedzi zaczęli domagać się zapłaty, i to z góry, więc cały misterny plan spalił na panewce, a oddział się rozwiązał (być może zresztą nigdy nie istniał). Trzeba było, niespiesznie, przemieszczać się lądem, i tak przez Würzburg, Lipsk i Drezno, w połowie sierpnia 1831 dociera do Poznania. Poeta zatrzymał się w Hotelu Berlińskim przy ul. Wilhelmowskiej (nieistniejący obecnie budynek na rogu współczesnych al. Marcinkowskiego i ul. 23 Lutego) - ale tylko na kilka godzin, bo przestraszył się panującej w mieście cholery i czym prędzej wyjechał na prowincję. Odwiedził potem jeszcze Poznań później (w grudniu i w styczniu 1832), a to dla rozmów z wydawcami i drukarzami. 

Większość jednak swojego czasu spędzał wśród wielkopolskiego ziemiaństwa, medytując nad (nie)możliwością przekroczenia granicy zaborów, a w wolnych chwilach oddając się zajęciom swoich gospodarzy: polowaniom, flirtom, ucztom, i podawaniem dzieci do chrztu. Przy jednej z tych ostatnich okazji proboszcz Mellerowicz zanotował w księgach parafialnych w Wyskoci: dopełnione zostały obrzędy chrzestne dnia 20 września 1831. Obecni przy tem byli urodzony Mickiewicz, iuvenis pulcherrimus (młodzieniec przepiękny) wówczas Polski Poeta […]”. Jak widać kler katolicki to koneserzy urody męskiej nie od dziś, zastanawia jednak przysłówek “wówczas” (z braku interpunkcji nie do końca wiadomo do czego się odnoszący, choć sława poetycka chyba jest bardziej trwała niż uroda).

Adam Turno zanotował w swoim dzienniku: “Tu (w Łukowie) poznałem naszego sławnego poetę Miczkiewicza (sic!): brunet, oczy ciemno-zielone, włosy czarne, nos piękny, a że nosi po parysku brodę, więc się wydaje, jak uczony żyd.  Fizyonomia nic nie pokazuje, często zamyślony a rzadko wesoły, liberalista wielki, głęboko uczony, po niemiecku, francusku, angielsku, włosku, grecku i łacinie jak po polsku w rozmowie bardzo mocny. Lubi bardzo grać w arcaby i dla tego po kilka godzin graliśmy ze sobą, jesteśmy równej mocy. Nie lubi, aby mu dać album do wpisywania, lub też wiersze deklamować. Jako tak uczony jest bardzo skromny; lubi zwyczaje narodowe aż do przesady. Uważał, aby w czasie Wigilii Bożego Narodzenia jedzono na sianie, aby słoma w kącie stała, żeby gwiazdka na włosie wisiała. Lubi tylko potrawy narodowe: barszcz, kapustę, kiełbasy, czerninę, kluski i t. d., wszystko to wciąga do narodowości. Jest nabożny, żegna się, siadając i wstając od stołu, bywa na nabożeństwach: jest przyjemny, gdy go się pozna; pięknie opowiada swe przygody. 

Nie wiadomo, kiedy dokładnie i z jakiego powodu Mickiewicz wyjechał z Wielkopolski; w marcu 1832 był już w Dreźnie. Z biblioteki Józefa Taczanowskiego w Choryni zabrał ze sobą Mickiewicz do Drezna (i tam zostawił) “Słownik Języka Polskiego” Lindego. W listach z Paryża już pisanych, wzmianki o tym słowniku znajdujemy: 28 stycznia 1833: "Odeszlij Lindego Taczanowskiemu bez zwłoki do Horyni (sic!), bo on strasznie, słyszę, gniewa się za Lindego. Proszę Cię jeszcze raz, Lindego wyszlij. Zosi (zapewne: Taczanowskiej, chrześniaczce swej) uściśnienie serdeczne". - Powtórnie, w liście z dnia 20 kwietnia 1833: "Czy odesłałeś Lindego Taczanowskiemu?" - Wreszcie raz jeszcze, 23 maja 1833: "Nie odpisałeś mi, czy Lindego w Poznańskie odesłano; bardzo mi to cięży na karku". 

Co do zaś pobytu Juliusza Słowackiego w Poznaniu, to oddaję głos Marcelemu Motty i jego “Przechadzkom po mieście (Poznaniu)” z 1889:

“Słowacki przybył tu najpierw, w samym początku rozruchów czterdziestego ósmego. Znałem go już z Paryża i dwa razy się z nim widziałem w restauracyi klubu polskiego, gdzie mu moją osobistość pan Teodor Morawski przedstawił; lecz bliższéj styczności między nami nie było, ponieważ wkrótce potem gdzieś wyjechał, a późniéj porozumiewanie się z nim stało się trudne dla tych, którzy w gorączkowym Towianizmie rozkoszować nie mogli. Tutaj, w Poznaniu, spotkałem się z nim kilkakrotnie i nie dziwiłem się, że mnie z początku nie poznał. Ja, po sześciu latach niewidzenia, mało co zmiany w nim dostrzegłem. Trochę się podstarzał i piersiowe cierpienie nieco się wyraźniéj w nim uwydatniało, ale była to taż sama figurka niewielka, szczupła, niepozorna, o ruchach niespokojnych, z ciemnym, jeszcze dość długim włosem, z nosem wydatnym, z okiem raz zamglonem, to znów jasno przejrzystem i błyszczącem. Z pozoru nikt nie byłby mógł odgadnąć, że to wielki poeta; niejeden, przechodząc koło niego, byłby myślał, że jakiś skromny kancelista albo kupczyk. Dopiero w rozmowie sprawiała jego osobistość całkiem inne wrażenie; sposób mówienia, modulacye głosu, dziwne spojrzenia, nagle rzucane myśli objawiały coś nadzwyczajnego. Co do nastroju ducha był równie takim, jakim go widziałem w Paryżu; przez Towianizm wszakże wzmogła się w nim jeszcze wrodzona wybujałość fantazyi i wydawała się czasami chorobliwą. Otóż, gdy raz rozmawialiśmy przy nim z niedowierzaniem o kierunku, który wypadki wziąć mogą i o zamiarach tutejszego rządu, zwłaszcza iż władze do Kernwerku [cytadeli] wpuścić naszych nie chciały, a nawet ściągały do niego wojsko z prowincyi, przerwał Słowacki mówiącemu, wołając: „Panie, kozikami Kernwerk zdobędziem, tylko wiarę mieć trzeba. Przechodząc dzisiaj z rana przez plac Bernadyński ujrzałem mnóstwo maluczkich chłopców musztrujących się; widzicie, że już na dzieci duch zstępuje!“

Słowacki nie znalazł wśród miejscowych zrozumienia dla swojej doktryny militarnej . Rozczarowany, napisał wiersz “Vivat Poznańczanie!” i wyjechał z miasta (do Wrocławia). Rok później już nie żył.

VIVAT POZNAŃCZANIE!

Gotują się na powstanie —
Pobłogosław Panie Boże,
Tak jako kaczki za morze
Wybierają się — na wroga
Już! już! vivat Poznańczanie!

Potrzeba pierwej, mospanie,
Obliczyć wielu nas stanie
I na koniach i bez koni,
I trzeba zakupić broni
I haj! vivat Poznańczanie!
  
Obliczyli i bez sprzeczek,
Co jest w Polakach nielada,
Że kupić broni wypada,
Broni na takie powstanie
Aż całych trzydzieści beczek.

Toż to są ludzie, mospanie,
Prawdziwe swiatu lamparty,
Gdy się bić to nie na żarty,
To nie muchy bić na ścianie
Lecz łby! — vivat Poznańczanie!

Toż to ludzie w Bożostanie,
A pełni są ekonomii,
Bo chociaż chcą autonomii,
To mają też i poznanie,
Że źle jak broni nie stanie.

Toż to jest, mospanie, sliczny
Do polskiej dawnej natury
Przylew: mysł filozoficzny,
Mysł filozoficzny, który
Radzi — ostrożnie i z góry...
    
Wprawdzie jakiś tam półgłówek
Krzyknął na radzie wojennej,
Że można broni kamiennej
Użyć — albo dubeltówek,
Chciał zdradzić — szelma półgłówek.

Przez warty obluzowanie
Smielszy, ów syn sukisynów,
Radził dostać karabinów
I zaraz zacząć strzelanie
I ruch. — Vivat Poznańczanie!

Na szczęście Zygmunt Krasiński w swoich podróżach omijał Poznań i Wielkopolskę.

wtorek, 6 sierpnia 2019

Z dala od domu (18) - Wietrzne miasto


Do Chicago nie trafiłabym, gdyby nie odbywajca situtaj konferencja. Konferencja jest w Lewis University, połoonym o jakąś godzindrogi od miasta, wic na zwiedzanie zostaje mi jeden dziei dwie słabe półdniówki. Pierwsza z nich słaba z powodu koniecznoci dolotu i wydostania siz lotniska O’Hare do centrum. Takiego chaosu organizacyjnego: kolejka do „immigration” ma z 1000 osób, tymczasem dwupokładowy samolot Lufthansy z Frankfurtu lokalni bagaowi rozładowali metodna zwał (wszystkie walizki leżą na wielkiej kupie), bilet na metro mona kupiwyłącznie w maszynie, która nie bierze banknotów o nominałach wyszych ni20$, a przy uyciu karty kredytowej domaga si(tak, na lotnisku) numeru kodu pocztowego w USA. Jakoudaje mi sikupiten bilet, wsiadam do metra zadowolona, e niedługo bdw hotelu. A gdzie tam! Po przejechaniu kilku stacji pocig staje. Roboty drogowe. Wszyscy pasaerowie, wraz z bagaami, kierowani sdo autobusów zastpczych – po kilku kondygnacjach wskich schodów. Autobus jedzie jakie20 minut do nastpnej stacji, gdzie cała procedura powtarza siw drugstron. Dotarcie do hotelu trwa bite dwie godziny.

Samo centrum nie jest jednak bardzo rozległe. Mieci je tzw. Loop (czyli ptelka – utworzona przez zbiegajce situ z rónych stron linie metra). Metro nosi tu zresztnazw„L”, od słowa „elevated”, czyli podwyszony. Wiele linii porusza sibowiem na eliwnych wiaduktach ponad ulicami, a tylko niektóre jedżą pod ziemi.

Konferencja (cykliczna, co 2 lata w innym miejscu) powicona jest powieci gotyckiej i pokrewnym sztukom – Chicago całkiem dobrze nadaje sina gospodarza, bo (jeli wie sichoodrobino jego historii) to miasto jest dość przeraajce. Powstało na malarycznych mokradłach „wykupionych” od Indian w pocztkach XIX wieku. Od pocztku przemysłowe i długo pozbawione ambicji kulturalnych, stało siorodkiem przetwórstwa zboa (ponoto tutaj wymylono elewatory i to one były pierwszymi „drapaczami chmur”) oraz misa (gigantyczne, zmechanizowane rzenie zainspirowały jakoby Henry’ego Forda do budowy fabryki samochodów). Panował wszechobecny smród, brud, ndza, choroby i wanie etniczne – bo do miasta cignęły wszelkie mniejszoci (Niemcy, Szwedzi, Polacy, Latynosi, ydzi, Irlandczycy, Włosi, Azjaci itd.), które rzadko kiedy yły ze sobw zgodzie. Kiedy w 1871 roku wikszość centrum spłonęła w jednym z najwikszych poarów miejskich stulecia, obwiniono o to Irlandczyków. Była nawet cała historia o tym, jak to krowa pewnej pani O’Leary przewróciła latarnii spowodowała katastrof(po latach ustalono, e winna nie była włacicielka krowy, ale złodziej, który zakradł sido obory po mleko). Plusem tej sytuacji było to, e Chicago mona było (a nawet trzeba) szybko odbudowa. Pomoc spływała z całego kraju, a nawet i spoza niego – królowa Wiktoria osobicie wysłała 8000 książek, aby w Chicago wreszcie utworzono bibliotek.

Odbudowa poszła nadspodziewanie sprawnie. Pojawiły siwysokociowce w stylu eklektycznym – przypominajce zamki i gotyckie katedry stojce na wysokich skałach. Wytyczono miejskie parki, które do dzistanowijednz wikszych atrakcji miasta. W latach midzywojennych wzrosła znacznie populacja, w tym kolorowa. Chicago stało sijednym z miejsc „Czarnego Renesansu” w muzyce (jazz, blues i gospel), literaturze i sztuce. Juw 1879 roku załoono Art Institute of Chicago – jedno ze wspanialszych muzeów wiata (a Ameryki to na pewno) powiconych sztuce. Niestety, te czasy to równieprohibicja i wyrosłe z niej gangi. Lata 20. XX wieku to okres ulicznych strzelanin z policji wojen gangów, takich jak zorganizowana przez Ala Capone „Masakra dnia w. Walentego” w 1929 roku.

Co warto zobaczypodczas krótkiej wizyty w Chicago? Ja zdecydowałam sina zwiedzenie Art Institute (2,5 godziny, a mona i znacznie dłuej) – muzeum posiada imponujckolekcjsztuki europejskiej (właciwie wszystkich epok od antyku, ze szczególnie dobrym wyborem dzieł Impresjonistów), a take amerykaskiej (must see to kapitalny i zabawny „American Gothic” Granta Wooda, „Nighthawks” Edwarda Hoppera, czy „Portret Doriana Graya” Ivana Albrighta). Do tego przemylany wybór sztuki innych kontynentów (trafiłam np. na ciekawwystawpokazujc, jak w XIX w. Japoczycy przedstawiali Ameryki Amerykanów w swoich grafikach).

Sprzed frontonu muzeum, ozdobionego rzebionymi lwami, startowała słynna droga 66, o czym zawiadcza stosowna tabliczka. Samo muzeum połoone jest w pasie parków cigncych siwzdłujeziora Michigan. Warto zobaczyciekawe fontanny: wielkjak weselny tort fontannBuckingham, secesyjnfontannPiciu Jezior, czy całkiem nowoczesnCrown Fountain, na której co chwila wywietlajsitwarze mieszkaców miasta (niekiedy „pluj” wod). Tuobok (tew części zwanej Millennium Park) znajduje sijeden z ulubionych symboli miasta, czyli „Fasolka” (oficjalnie Cloud Gate) – wielka rzeba/brama przypominajca kroplrtci, albo włanie srebrnfasolk. W parku jest też ładna część botaniczna, okoliczne wieowce ładnie kontrastujz rolinami.

Warto teprzejść siefektownMagnificent Mile w stronrzeki. Wzdłuwody biegnie przyjemna cieka spacerowa, a po samej rzece pływajwycieczkowe łódki. Piechotda sidojść do portu dla aglówek, a nieco dalej do Navy Pier, molo z wesołym miasteczkiem i innymi atrakcjami (niestety, ta najciekawsza dla mnie, czyli muzeum witray Tiffaniego, od paru lat jest zamknita).

Wybrałam siza to do miejsca, gdzie kilka dzieł Tiffaniego mona wciąż zobaczy. To Richard H. Driehaus Museum mieszczce siw pochodzcej z przełomu XIX i XX wieku rezydencji bogatego bankiera. Zrekonstruowane wntrza dajpojcie o Gilded Age (Pozłacana Era – okres prosperity w kocu XIX w.). Due wraenie robi zwłaszcza witraowa kopuła.

Jeli chodzi o lokalne specjały kulinarne, to nie spróbowałam ich wiele. Raz, e podróujc w pojedynknie lubichodzido restauracji. Dwa, e w USA wszystko (ale to wszystko) słodz. Po prostu „cukier w cukrze” – tutejsze społeczestwo najwyraniej nie zorientowało sijeszcze, e cukier szkodzi. Wciąż sna etapie „low fat” i liczenia kalorii (podajnawet kaloryczność daw punktach sprzeday). Co z tego, skoro to wszystko jest słodkie. Eksploracje ograniczyłam wic dość drastycznie. Skusiłam sina dwie lokalne specjalnoci: hot doga z baru Portillos (ze wszystkimi dodatkami: musztard, jakimdziwnym wciekle-zielonym sosem, pomidorami, kiszonymi ogórkami, cebulki ostrpapryczk) i „rzemielniczy” pop corn z firmy Garrett działajcej od 1949 r. W wersji najbardziej popularnej sprzedajmiks serowo-karmelowy (czegotak dziwnego nie byłam w stanie sobie wyobrazi, wic musiałam spróbowa). W obu przypadkach werdykt jest podobny: smaczne, ale nieco zbyt „chemiczne” w smaku. No i za słodkie.

Dwie najwiksze atrakcje Chicago – rejs łódki wjazd na taras widokowy najwikszego wieowca (Sears Tower) zostawiam sobie na ewentualny powrót z Michałem.

wtorek, 30 kwietnia 2019

sobota, 13 kwietnia 2019

Ogrodnik podmiejski (15). Szachownica cesarska

Przychodzi taki moment w corocznym życiu mojego ogrodu, w którym intensywnie pachnie. Przy czym nie jest to zapach powszechnie uważany za przyjemny. Źródłem tego zapachu są rośliny szachownicy cesarskiej, zwanej potocznie cesarską koroną.

Naturalny zasięg tego gatunku (Fritillaria imperialis) rozciąga się od Kurdystanu (pogranicze Iranu, Iraku i Turcji), poprzez Afganistan i Pakistan aż do podnóża Himalajów. Gatunek wcześnie (około roku 1575) został sprowadzony do Europy, gdzie szybko zadomowił się w ogrodach, a w niektórych miejscach (tam, gdzie trafił na warunki bardzo zbliżone do naturalnych, na przykład Sycylia) uzyskał status kenofitu (gatunku zadomowionego). Już Szekspir w "Zimowej opowieści" (napisanej przed 1610, a wydanej w 1623) wymienia cesarską koronę wśród kwiatów wiosny(*).

Nazwa rodzajowa została zastosowana przez Linneusza dla europejskiego gatunku typowego dla rodzaju (Fritillaria meleagris - szachownica kostkowana); fritillus po łacinie oznaczało kubek do gry w kości; kwiaty tego gatunku mają charakterystyczny wzór szachownicy - jedno i drugie to gry, skojarzenia dość odległe, ale tak już zostało. Przymiotnik imperialis odnosi się do wysokości rośliny (dobrze ponad metr), ale przede wszystkim do kształtu kwiatostanu, składającego się z kilku osadzonych na jednym okółku i skierowanych ku dołowi kwiatów, zwieńczonego pękiem liści, przy pewnej dozie wyobraźni faktycznie wyglądającego jak korona.

Kwiaty szachownicy cesarskiej mają pewną ciekawą właściwość, niespotykaną u innych roślin naszego klimatu (ale relatywnie częstą w tropikach i subtropikach), a mianowicie wybór zapylacza. Otóż za zapylanie kwiatów tego gatunku odpowiedzialne są ptaki (ornitogamia), najczęściej różne gatunki sikorek, ale obserwowano także piecuszki, pokrzewki i inne mniejsze łuszczakowate. Początkowo uważano, że ptaki interesują się kwiatami szachownicy cesarskiej dla gromadzących się tam owadów, ale bardziej systematyczne obserwacje z ostatniej dekady ubiegłego wieku wykazały, że celem wizyt jest nektar, a ubocznym efektem zapylenie kwiatów.
Okazało się, że szachownice cesarskie wytwarzają relatywnie duże ilości nektaru, który (w odróżnieniu od innych gatunków szachownic) nie zawiera sacharozy, lecz tylko glukozę i fruktozę, co wygląda na przystosowanie ewolucyjne: ptaki z rzędu wróblowych (Passeriformes), w odróżnieniu od, na przykład, kolibrów, źle trawią sacharozę. Innym prawdopodobnym przystosowaniem szachownic cesarskich do zapylania przez ptaki są sztywne a bezlistne łodygi, na których zapylacze mogą usiąść i spenetrować wnętrze kwiatu. Oczywiście, obfita produkcja nektaru jest atrakcyjna i dla owadów; często obserwowano na kwiatach trzmiele, lecz specyficzna budowa kwiatów szachownicy cesarskiej powoduje, że wizyty te nie mają konsekwencji, że się tak wyrażę, seksualnych (w sensie botanicznym). Należy podkreślić, że szachownice są niemal autosterylne i zapylenie identycznym genetycznie pyłkiem (a taki występuje na rozmnażanych wegetatywnie klonach) skutkuje zazwyczaj tym, że nasze ogrodowe fritillarie dość rzadko wiążą nasiona. Ich stanowisko jest dość daleko od tarasu, więc nie mamy możliwości obserwowania, czy faktycznie odwiedzają je ptaki. Wiemy jedno: nasza domowa kotka (Kiciuńcik) lubi w ich pobliżu przebywać - być może jest to próba stworzenia łańcucha pokarmowego?

Co do uprawy - stanowisko słoneczne, gleba dobrze zdrenowana, maksymalnie żyzna. Duże wymagania glebowe wynikają z faktu, że szachownice cesarskie, jak zresztą i inne gatunki tego rodzaju są roślinami efemerycznymi (efemeroidami) - już w czerwcu części nadziemne zamierają, i większą część roku szachownice spędzają pod ziemią w formie cebul. Cebule są nieokryte łuskami i nie najlepiej znoszą długotrwałe przechowywanie na sucho, więc gdy chcemy je przesadzić (rozsadzić), powinniśmy zrobić to od razu po zakończeniu wegetacji. Cebule (jak i całe rośliny) zawierają mnóstwo różnych alkaloidów, więc w przypadku bardziej hurtowego zajmowania się nimi zaleca się używanie rękawiczek.

Rozmnażanie najczęściej wegetatywne, z cebulek przybyszowych - choć zapewne część roślin w mojej kępie szachownic cesarskich (nie ruszanych od niepamiętnych czasów) to siewki. Gatunek typowy ma ceglasto-pomarańczowy kolor kwiatów, wyhodowano szereg odmian barwnych różniących się barwą kwiatów, od żółtej do niemal szkarłatnej.

Wspomniany wyżej zapach roślin (niekiedy określany jako lisi, czego nie potrafię skomentować, bo nigdy nie obwąchiwałem lisów) działa podobno odstraszająco na myszy, nornice i krety. Również króliki i zwierzyna płowa omija szachownice cesarskie (co ważne, w przypadku naturalizacji w parkach i na terenach otwartych).

Cesarskie korony raczej nie chorują (a przypadki niepowodzeń uprawowych wiążą się raczej ze zbyt ciężką glebą i zagniwaniem cebul), choć uwielbiają je poskrzypki liliowe, z którymi trzeba walczyć ręcznie i metodycznie.


--

(*) - I would I had some flowers o' the spring that might
Become your time of day; and yours, and yours,
That wear upon your virgin branches yet
Your maidenheads growing: O Proserpina,
For the flowers now, that frighted thou let'st fall
From Dis's waggon! daffodils,
That come before the swallow dares, and take
The winds of March with beauty; violets dim,
But sweeter than the lids of Juno's eyes
Or Cytherea's breath; pale primroses
That die unmarried, ere they can behold
Bight Phoebus in his strength--a malady
Most incident to maids; bold oxlips and
The crown imperial; lilies of all kinds,
The flower-de-luce being one! O, these I lack,
To make you garlands of, and my sweet friend,
To strew him o'er and o'er!

"The Winter's Tale", act IV, scene IV