czwartek, 1 stycznia 2009

Notatki z szoku chlorofilowego (część czwarta)

René Girard w książce "Początki kultury" (Wydawnictwo Znak) wprowadza termin "mord założycielski", dość nieszczęśliwie funkcjonujący w angielskim ("scapegoat mechanism"), w oryginale francuskim po prostu "le sacrifice". Mord założycielski Katanii to mord na świętej Agacie. Historia banalna, znana we wszelkich możliwych wariantach, te dziewice męczennice to zjawisko często spotykane - mamy więc połowe trzeciego wieku naszej ery, chrześcijaństwo szerzy się pokątnie po różnych kątach imperium. Agata urody wielkiej, ale ku chłopom się nie garnie, tylko ku temu haremikowi, co wokół Chrystusa już jest. Miejscowy starant wzgardzony, a że człowiek to wpływowy i mściwy, więc używa wpływów, aby się zemścić: Najpierw Agata trafia do burdelu, prowadzonego przez kuplerkę, niejaką Afrodizję, która sześcioma własnymi córkami frymarczy, zaczem do więzienia, na końcu na tortury. Piersi świętej szczypcami odejmowali, ogniem żywym smażyli, nic nie pomagało - święty Piotr nocami zjawiał się i uleczał. Aż w końcu mu się znudziło, bo ile razy można przyprawiać piersi (gębę to jeszcze), i Agata umarła. Przepraszam: oddała ducha (żeby w stylistyce księdza Skargi się utrzymać).

Różne Kościół wyczynia ekwilibrystyki, żeby świętych jakoś ze światem żywych powiązać. Wymyślono świętej Klarze patronat nad telewizją, bo się w różnych miejscach jednocześnie pokazywała, niczym Oprah Winfrey. Świętego Józefa ożeniono z pochodami pierwszomajowymi i ruchem robotniczym. Średnio natomiast jest smaczne czynienie ze świętej Agaty patronki kobiet po mastektomii, bo to sprawa poważna i wiązać jej z bajdurzeniem nie należy. To ja już wolę, aby pani Marianna Skiermont z Mlądza ugasiła kolejne dwa pożary za pomocą obrazu świętej w myśl ludowego "Święta Agata pożary zgniata". Welon świętej, wyciągnięty z trumny (katedra w Catanii), nie raz wstrzymał erupcje Etny, a także pogonił pohańców z Malty. Jakby ktoś miał obecnie problemy z wulkanami lub Turczynami - na allegro za jedyne 32 złote skuteczną pomoc znajdzie.

Święta przedstawiana jest najczęściej z obcęgami (na takiej samej zasadzie święty Wawrzyniec łazi z grilem), albo z piersiami na tacy. Piersi (w narzeczu miejscowym - i minni i virgini) można też kupić w cukierniach, oblane marcepanem, w trupio-seledynowym kolorze i z perwerersyjną wisienką w roli brodawki. Innym wynalazkiem miejscowej kuchni jeśli idzie o słodycze są cannoli - rurki z nadzieniem z sera ricotta. Ciekawe którego świętego to rurki?

Właśnie uzmysłowiłem sobie, że Dedal z Ikarem ("Dał ci Ikarus znać swym testamentem, byś się nie bawił cudzym elementem" - Klonowic) uciekali na skrzydłach na Sycylię. Gdyby lecieli gdzieś bliżej, może i Ikar doleciałby bez szwanku.


"Wciąż o Ikarach głoszą - choć dolecial Dedal
Jakby to nikłe pierze skrzydłem uronione
chuda chłopięca noga zadarta do nieba
- znaczyła wszystko. Jakby na obronę
dano nam tyle męstwa, co je ćmy gromadą
skwiercząc u lampy objawiają...
- Jeśli
poznawszy miękkość wosku umiemy dopadać
wybranych brzegów - mijają nas w pieśni.
Tak jak mijają chłopa albo mu się dziwią,
że nie patrzy w Ikary...

Breughel, co osiwiał
pojmując ludzi, oczy im odwracał
od podniebnych dramatów. Wiedział, że nie gapić
trzeba się nam w Ikary, nie upadkiem smucić
- choćby najwyższy...
- A swoje ucapić.
- Czy Dedal, by ratować Ikara, powrócił?
"

(Ernest Bryll)

Zaczyna się ciekawie, ale kończy bez sensu? Dlaczego wieszcz Ernest (Jak nie będzie wołowiny, nałapiemy kryla, jak nie będzie wieszczów innych, poczytamy Brylla - to już Ryszard Marek Groński) wbija Dedala w poczucie winy? A poniżej, w temacie, wiersz Stefana Sokołowskiego, który (zarówno Stefan, jak i wiersz) zasługuje na szersze rozpowszechnienie:


Przechodniu, podróż wstrzymaj i uroń łzę czystą,
wsłuchaj się w szept, co z ruin antycznych dobiega. . .

Oto grób. A w nim gnije Ikar, humanista,
który nie umiał pojąć zasad Bernoulliego.
Ojciec, inżynier Dedal, mówił: ,,-- Ruszaj głową.
Zadbaj o kąt natarcia, by malał z prędkością.
Każde skrzydło z osobna tworzy siłę nośną,
więc bacz, jak się układa siła wypadkowa.''

A Ikar po schematach wodził wzrokiem błędnym
i zazdrościł jastrzębiom, co w niebo się wzbiły. . .

Dedal nudził: ,,-- Leć równo i zachowuj siły,
ten model skrzydeł nie jest energooszczędny.
Jesteś większy od ptaka, więc gdy w górę wzlatasz,
nie trzepocz, tylko szybuj. Przy tym się zastanów,
że siła twoich mięśni wzrosła do kwadratu,
podczas gdy twoja masa wzrosła do sześcianu,
więc w porównaniu z ptakiem masz deficyt mocy.''

Ikar oczyma duszy już odwiedzał Olimp,
i jedną nogą duszy deptał gwiazdy nocy
a drugą nogą duszy z nimfami swawolił. . .

,,-- Słuchaj mnie!'' -- krzyczał Dedal. -- ,,Nie rwij się w niebiosa!
Nie próbuj akrobacji! Źle skończysz, idioto!
Mamy się tylko wymknąć z niewoli Minosa.''

Następnie mu do ramion przyczepił prototyp
i w drogę.

Ikar pognał na spotkanie zorzy
ku srebrzystym obłokom skrytym w mglistej dali,
tam, gdzie rydwan Heliosa zanurza się w morzu.
Potem sfrunął nad wodę nisko. Musiał przecież
swe ramiona omdlałe dać ochłodzić fali
i sól zaczerpnąć w płuca. . .
A Dedal doleciał.



Wczoraj w miasteczku Savoca spotkaliśmy się z panią, która grała świadka na filmowym ślubie Michaela Corleone (Ala Pacino) z Apollonią Vitelli. Siedzieliśmy w barze Vitelli, w którym Al Pacino prosił signora Vitelli o rękę córki.

Ślub kręcono w miejscowym kościele Santa Lucia. Inne, nieodległe miasteczko, Forza d'Agro użyczyło swych ulic i placów jako scenerii do innych ujęć podczas kręcenia trylogii Ojca Chrzestnego. Wcześniej w tym roku, w lombardzkiej Mantui, widzieliśmy Casa Rigoletto, będące domniemanym domem garbatego błazna z opery Verdiego. Dalej, za rzeką, znajduje się Casa Sparafucil, oberża mająca być widownią finałowych scen tejże opery. Sam Sparafucil, zawodowy morderca, który wrzucał trupy ofiar do wody, uzyczył swego imienia lokalnemu klubowi wioślarskiemu. Czymże gorszy jest Rigoletto jako patron Mantui, albo Michael Corleone jako najslynniejszy obywatel Savoki i Forza d'Agro od świętej Agaty patronującej Catanii? Jak napisał Oscar Wilde, to nie sztuka naśladuje życie, ale odwrotnie, życie naśladuje sztukę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

:-)

Wojciech