Fryderyk II urodził się na placu w miasteczku Jesi (które wiele lat później było świadkiem przyjścia na świat Pergolesiego). Publiczne porody były dobrą tradycją wśród panujących (chodziło o to, aby byli świadkowie, że nikt nie podmienił noworodka), w tym przypadku podejrzany był również wiek położnicy (równo 40), tak więc dla uniknięcia wszelkich wątpliwości oraz oskarżeń o czary i machlojki zdecydowano się poród bardzo publiczny.
Fryderyk był ośmiokrotnie obkładany ekskomuniką przez kolejnych papieży. I ośmiokrotnie ekskomunikę z niego zdejmowano, co tylko dowodzi, że nawet najgorsze przekleństwo jest odwracalne. Zresztą ekskomuniki zdarzały się wtedy nawet w najlepszych rodzinach, na przykład takiemu Robertowi II nie pomogło nawet to, że był tak pobożny, że aż nazwano go Pobożnym.
Fryderykowi przydarzyło się nawet w stanie ekskomuniki prowadzić wyprawę krzyżową. Co więcej, mimo, że wyprawa zakończyła się pozornym sukcesem (Jerozolima po raz drugi wyzwolona - i to na skutek negocjacji dyplomatycznych, a nie czynu zbrojnego), to jednak papież skłaniał się ku alternatywnej narracji, w myśl której sukces mierzy się wyłącznie ilością przelanej krwi, najchętniej pogańskiej.
Fryderyk miał również zainteresowania naukowe. I na nieszczęście dostatecznie mocną pozycję, aby je realizować. Znany jest głównie z tzw. “eksperymentu deprywacyjnego” polegającego na wychowaniu niemowląt bez kontaktu z językiem - w oczekiwaniu, że (podobnie jak Adam i Ewa) zaczną mówić w “języku naturalnym”. Inne doświadczenia dotyczyły szybkości i jakości trawienia u ludzi, niestety musiały być prowadzone na skazańcach, bo metodologia była mało przyżyciowa.
Teraźniejsi historycy zarzucają Fryderykowi małe zainteresowanie sprawami niemieckimi, co zresztą samo w sobie jest zupełnie zrozumiałe: klimat śródziemnomorski, jest znacznie bardziej przyjazny niż ten na północ od Alp (nie mówiąc już o kuchni i winach), wybór ten potwierdzają kolejne generacje niemieckich emerytów. Fryderyk większość czasu spędzał na południu Włoch, a problemy w Niemczech rozwiązywał kolejnymi ustępstwami i koncesjami wobec swoich lenników. Uważa się, że polityka Fryderyka była praprzyczyną petryfikacji rozbicia dzielnicowego na terenie Niemiec.
A w Apulii Fryderyk zajmował się głównie developerką i branżą budowlaną. Zbudował co najmniej kilka zamków od podstaw (Castello del Monte, Brindisi, Trani, Barletta), a szereg innych, ponormańskich, przebudował (Spinazolla, Canosa di Puglia, Minervino Murge). Najsłynniejszy z zamków, Castello del Monte, owiany jest atmosferą tajemnicy i różnych, często bardzo ezoterycznych, interpretacji. Z uwagi na lokalizację trudno przypisywać mu znaczenie obronne (brak mu zresztą fosy, zwodzonego mostu, podziemnych przejść), podejrzewa się, że był takim przerośniętym pałacykiem myśliwskim (Fryderyk był zapalonym sokolnikiem) albo po prostu budowlą symboliczną - idealny oktogon z ośmioma oktagonalnymi wieżami, osiem sal na pierwszym piętrze, osiem sal na drugim. Zwolennicy spiskowych teorii dziejów podnoszą fakt, że Fibonacci był osobistym przyjacielem monarchy, zauważają też, że zamek pozbawiony jest pomieszczeń gospodarczych i dla służby i z tego względu był praktycznie “niemieszkalny”.
Symboliczne znaczenia ośmioboku są liczne. Oznaczać on może odrodzenie, odnowienie, regenerację (stąd wszelkie baptysteria mają najczęściej taki kształt), kompromis pomiędzy kwadratem a kołem (czyli ziemią a niebem), żeby ograniczyć się do naszego kręgu cywilizacyjnego. Aedificium czyli najbardziej tajna część biblioteki w “Imieniu róży” Umberto Eco mieści się właśnie w ośmiobocznej wieży.
Dziś dla współczesnego Włocha Castel del Monte ma jednak znaczenie równe jednemu eurocentowi. Też dość symboliczne.
A Fryderykowi przepowiedziano, że umrze we Florencji. Dlatego ostatnich kilkanaście lat swojego życia spędził na południu Włoch, unikając podróży do Niemiec, aby nawet nie przejeżdżać przez Toskanię. Zmarł na dyzenterię w miejscowości Torremagiore w zamku Castel Florentino. Ta karczma Rzym się nazywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz