sobota, 3 kwietnia 2021

Ogrodnik podmiejski (17) - Dzikie tulipany

Trudno o bardziej popularny wiosenny kwiat niż tulipan; wraz z narcyzem i hiacyntem stanowi wiosenną „cebulową świętą trójcę” ogrodów, doniczek, pojemników i kwiaciarni. Wszyscy słyszeli o XVII wiecznej holenderskiej bańce spekulacyjnej – tulipanomanii, większość z nas wie, że dzikie gatunki tulipanów, przodkowie obecnie uprawianych odmian, pochodzą z obszarów Azji Mniejszej. Nota bene, mody ogrodnicze zatoczyły już pełne koło i po dekadach królowania odmian pełnych, liliokształtnych, papuzich, wielokwiatowych, tych z grup viridiflora, Triumf i mieszańców Darwina, do łask wracają tzw. tulipany botaniczne, czyli owe niskie i drobne gatunki wyjściowe i ich bezpośrednie potomstwo.

Mało kto jednak wie, że jeden z gatunków, Tulipa silvestris (tulipan – nomen omen – dziki, choć przymiotnik silvestris oznacza leśny) jest elementem flory Polski (czy ogólnie, Europy Środkowej). Jak mówią policjanci, „w posądzeniu” są i Rzymianie (którzy mieli przenieść te tulipany na północ od Alp – choć dowodów brak), jak i Maurowie, których literatura opiewa piękno uprawianych w ogrodach Andaluzji basal-al-maqdunis (co by znaczyło po polsku ‘cebul macedońskich’ – jakkolwiek nie przybliża nas to do identyfikacji botanicznej, ale również nie wyklucza, że był to Tulipa silvestris). Niemieccy botanicy ustalili jako prawdopodobne, że antropogeniczna migracja tulipana dzikiego z Włoch na tereny obecnych Niemiec nastąpiła na fali renesansowego zainteresowania przyrodą, w połowie XVI wieku, a przypuszczalnym źródłem był ogród botaniczny w Bolonii. Dlaczego? Ano, dlatego, że zachował się spis gatunków tego herbarium, który obejmował właśnie te tulipany. Typowa niemiecka precyzja, której skutkiem jest zaliczenie Tulipa silvestris do grupy tzw. kenofitów (czyli gatunków zadomowionych we florze w ostatnich czasach, przy czym datą graniczną jest tutaj odkrycie Ameryki, które zapoczątkowało masową migrację flory pomiędzy kontynentami).

Obserwacje na temat rozprzestrzenienia Tulipa silvestris na terenach obecnej Polski prowadzi od kilkunastu lat profesor Stanisław Czachorowski z Olsztyna, którego ustalenia postaram się poniżej streścić. Zaczęło się od lektury książki Edwarda Martuszerwskiego Coś z życia, które minęło (Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn 1986), w której autor wspomina o notatkach kucharza von Dönhoffów pracującego w pałacu w Drogoszach pod Kętrzynem, w których wspomniany jest „sok z leśnych tulipanów” (Waldtulpen). Natchnęło to profesora do kwerendy w poszukiwaniu polskich populacji Tulipa silvestris, która przyniosła dość ciekawe efekty. Znaleziono leśne tulipany na Śląsku, Ziemi Lubuskiej, a także na Mazurach i Żuławach. Lokalnie zadomowiony, ale nieinwazyjny. Rośnie w lasach, na łąkach, w zaroślach (w Niemczech upodobał sobie winnice), często też na terenach dawnych cmentarzy. Wygląda na to, że są to populacje „zbiegłe” z uprawy ogrodowej, poniemieckie (a może i – Żuławy! – pomennonickie).

Innym, wciąż otwartym pytaniem, wymagającym zapewne rekonstrukcyjnego eksperymentu (przepis zachował się w całości*) jest czy ów sok był deserem czy lekarstwem (a może wręcz trucizną?) – niektóre gatunki tulipanów zawierają trujące alkaloidy, ale z drugiej strony Holendrzy podczas głodu lat 1944-45 zjedli z apetytem znaczną część swoich plantacji. Bardzo alternatywne wobec nauki i medycyny zakątki polskiego internetu reklamują „maść z żółtego tulipana” przeciwko „nowotworom i innych chorobom”. (Ciekawe skądinąd, że największa proponentka tej „terapii” zmarła przed sześćdziesiątką).

Pasją (lub, w łagodnej formie, zainteresowaniem) najłatwiej zakazić się można przez kontakt z pasjonatem. Czytając dociekania profesora Czachorowskiego zapragnąłem mieć u siebie Tulipa silvestris – ale rzecz niestety nie sprowadza się do prostego „chcieć to móc”. Najpierw sprowadziłem sobie nasiona – wykiełkowało, ale dość opornie (nasiona tulipanów wymagają chłodnej stratyfikacji, czyli przełamania okresu spoczynku: praktycznie rzecz ujmując, wysiane na jesień kiełkują dopiero następnej wiosny). Siewki kwitną po 5-7 latach od wysiewu. Tutaj drugoroczna młodzież własnej produkcji.



Aby szybciej cieszyć się kwitnieniem (jak na zdjęciu poniżej) poszukam cebulek – i nie mam na myśli metody szabrowniczej, tylko zakup w wyspecjalizowanej szkółce. Specjalizują się najczęściej Anglicy (bo i masowo naturalizują te tulipany w swoich parkach i ogrodach), co niestety przysparza obecnie dodatkowych kłopotów z powodu brexitu (wiele tamtejszych firm zrezygnowało z obarczonych dodatkowymi papierami wysyłek poza Wyspy).

(źródło ilustracji: gardenia.net)
--

[*] - zerwij leśne tulipany skoro tylko się pojawią zalej je wrzątkiem, odstaw na 36 godzin, po czym wyciśnij z nich sok. Weź trzy kwaterki miodu, gotuj tak długo, aż się wyklaruje, odszumuj. Wlej do tak przygotowanego miodu cztery lub pięć kwaterek soku, dobrze zagotuj, ostudź.


9 komentarzy:

Wojciech Kubalewski pisze...

A może ci Holendrzy mają co trzeba?
https://www.greengardenflowerbulbs.nl/pl/sylvestris-v0002015012004501-74300

Michał pisze...

To.

Krupeczka pisze...

Jak zdobyć cebulki dzikiego tulipana, albo całe roślinki na maść przeciw nowotworom? Dobre pytanie co? mieszkam w mieście i nie wiem gdzie w naturze można spotkać takie tulipany.

Krupeczka pisze...

Do Wojciech Kubalewski - ta strona co podajesz pokazuje błąd 404

Wojciech Kubalewski pisze...

W rzeczy samej, moja linka nie działa. W sklepie, w którym ja znalazłem wyszukiwanie wg. "Tulipa silvestris" już nie daje rezultatu. Już nie sprzedają? Bom przekonany, że kiedyś sprzedawali.

Wojciech Kubalewski pisze...

No to może tu: https://www.gardenia.net/plant/tulipa-sylvestris-botanical-tulip ?

Krupeczka pisze...

Wojciechu - ta strona co podajesz nie jest do handlu, bo nie ma koszyka ani żadnych cen.
Znalazłam inną lecz sprzedaż samych cebulek dopiero w jesieni i to sprzedaje Holender. Podejrzewam, że jak cebulki z Holandii to zaprawione toksyczną chemią i kiedy się je posadzi, to trzeba poczekać ze 2 może 3 sezony, aby ta chemia opuściła tulipany.
Zajrzyj tu: https://www.dutchgrown.pl/products/tulipan-sylvestris

Michał pisze...

Krupeczka: tulipany wykopuje się zawsze po zakończeniu ich wegetacji, gdy zaschną liście. Wówczas można cebule wsadzić na nowe miejsce lub przechować do jesieni. Holenderskie cebulki mogą być traktowane powierzchniowo środkiem grzybobójczym, co poprawia ich przechowywanie. Nie ma to żadnego wpływu na toksyczność tego, co z nich wyrasta. Zdecydowanie bardziej szkodliwe jest oddychanie polskim powietrzem. "Toksyczna chemia opuściła tulipany" to pseudonaukowy bełkot. A w sprawie nowotworów proponuję szybki kontakt z medycyną konwencjonalną, a nie cudowne maści.

Krupeczka pisze...

Na szczęście ja nie potrzebuję na razie tej maści z powodu nowotworu. Potrzebuję jej z innego powodu. Wracając do Twojej porady o medycynie konwencjonalnej - problem jest w obecnych metodach leczenia nowotworów, a w zasadzie ich nieleczenia tylko przepisywania środków przeciwbólowych o bardzo nasilonym działaniu nasennym. Pacjent ma nie cierpieć tylko po prostu zasnąć wcale się nie budząc. Przerabiałam ostatnio kilka razy ten temat w rodzinie i wśród znajomych mieszkających w różnych częściach Polski i mających do czynienia z różnymi onkologami, ale wszyscy oni stosują tę samą metodę. Nie chcą pacjenta trzymać w szpitalu tylko wypisują do domu przepisując środki przeciwbólowe, po których nie można w ogóle dobudzić chorego, a tym samym nakarmić i napoić. W skutku pacjent umiera nie na nowotwór tylko z głodu i po sprawie. Zgroza z takimi metodami.