[Moi Drodzy,
Aby coś się na blogu działo, wstawiam mój stary tekst na temat wystawionej we Wrocławskiej Hali Ludowej Tetralogii Richarda Wagnera widzianej okiem wiktorianistki]
Byliśmy (już dość dawno, ale jak to pisałam, to było niedawno) na wrocławskim Złocie Renu. Nawet nie przypuszczałam, ze tak się ubawię, zwłaszcza jako wiktorianistka. Ring Wagnera uchodzi za dzieło trudne zarówno w wystawieniu, jak i w odbiorze. A przecież wystarczy odrobina dobrych chęci, aby zobaczyć w nim zamiast fantazji zawieszonej w mitologicznej przestrzeni ostrą, wręcz zajadłą satyrę polityczną. Ten stary czort Wagner był bardzo bystrym obserwatorem swoich czasów...
CZĘŚĆ PIERWSZA: Złoto Renu czyli Panteon Mieszczuchów
I. Córy Renu i Alberyk.
Po tym, jak wystawiono w Bayreuth wersję Złota z tamą, mało można wymyślić zaskakujących rozwiązań. Ustalmy kilka faktów. Córy Renu pilnują złota powierzonego im przez ich ojca. Kim jest ten ojciec, nie wiadomo, i do końca przedstawienia się to nie wyjaśnia - skoro córy Renu, to czy ojcem jest Ren? Z zachowania pannic bardziej można by uznać je za córy Koryntu, flirtują sobie z nadarzającym sie samcem bez najmniejszych skrupułów. Z drugiej jednak strony, wydaje się, ze Córy są w jakiś sposób skoligacone z Logiem albo i z samym Wotanem, a przynajmniej należą do tej samej co on klasy społecznej. Dlatego też liczą na pomoc w odzyskaniu podstępnie skradzionego majątku.
Alberyk to typowy 'underclass' - dół społeczny, ale raczej pazerny i po prostacku cwany, niż bayreuthowski 'pijaczek boży', który przypadkiem obudził się pod mostem. Alberyk marzy o tym, o czym zdaniem Wagnera marzą wszyscy prostacy - o seksie z czysta i wyperfumowana dama. Gdy damy z lepszego świata (albo chociaż półświatka) wyśmiewają jego ordynarne awanse, postanawia ukarać je dokonując aktu złodziejstwa. Kradnie skarb aby, jak się wkrótce okaże, podjąć próbę dorównania bogaczom, którym tak zazdrości.
II. Wotan and Co.
Wotan to typowy nuworysz. Sprawia wrażenie świeżo wzbogaconego przedsiębiorcy z klasy średniej. Brakuje mu tego szlifu prawdziwego arystokraty. Niby dostał sie do sfery boskiej, ewidentnie odsuwając z tego miejsca starsze i godniejsze osoby, ale jego boskość 'czuć nowizna'. Nie jest, ani nawet nie aspiruje by być Bogiem Wszechmogącym; nawet bóg w stylu klasycznego antyku (co to macha piorunami i rządzi żelazna ręką) z niego żaden. W głębi serca pozostaje burżujem i dlatego musi podporządkować sie moralności mieszczańskiej. W 19 wieku klasa średnia ze swoim kodeksem postępowania właśnie sie kształtowała i jako grupa społeczna była najbardziej prężna. Rewolucja Przemysłowa dala jej pieniądze, Rewolucja Francuska wyniosła ja do rangi dominującej grupy politycznej. Jaka jest ta moralność Wotana: uczciwość w biznesie, dotrzymywanie podpisanych umów, przykładne życie rodzinne. Ten facet jest w domu totalnym pantoflarzem. Zatrudnił cala rodzinę zony w swojej firmie - zapewne na jej życzenie. Jeden braciszek z młotkiem dostał posadę inżyniera, drugi księgowego, czy coś w tym guście, siostrunia dłubie sobie do woli w ogródku. Pani Wotanowa to typowa Madame Dulska - niby taka cnotliwa, ale w gruncie rzeczy pazerna.
Ma być willa - mąż zleca wiec budowę willi. Pomysł z utrzymaniem całego tego towarzystwa w białej tonacji kolorystycznej dość mi sie podoba, ale myślę, że realizatorzy zatrzymali sie w pół kroku. Trzeba było rzecz pociągnąć do końca, ubrać Frykę w futro do ziemi, Freje w ogrodniczki, a Donnerowi dać białą skórzana teczkę na młotek. A Wotan? Może biały frak do białych trampków? Wychodzi połączenie Władcy Pierścieni z Dynastią. Ogólny obraz rzutkiego biznesmena, który w życiu prywatnym jest słabeuszem. Obiecał zapijaczonym budowlańcom - zamiast normalnej zapłaty w gotówce - dostęp do ciała szwagierki. Znowu te erotyczne fantazje klasy robotniczej... Biedny mieszczuch Wotan zapewne zgodził sie bez zastanowienia, bo podobna bzdura wydawała mu sie całkowicie niewyobrażalna. I tu przydaje sie dobry prawnik. Niefortunnie sformułowane umowy postara sie poodkręcać, skradziony klejnot wycygani z powrotem tak, ze złodziej ani sie połapie. Loge nie jest bogiem, w końcu tez jest u Wotana na etacie, ale może więcej niż wagnerowscy bogowie. I to bez potrzeby odwoływania się do sil nadprzyrodzonych - wystarczy znajomość prawa i 'niezła gadka'.
III. Nibelungowie.
Dziewiętnastowieczna osada górnicza, 'bieda szyby', brud, smród i ubóstwo. Wśród tego zasnutego dymem otoczenia krzątają sie zarośnięci i niemal zwierzęcy nibelungowie. Biedota robotniczo-górnicza. Ale jeden z nich dobrał się do pieniędzy. Umył się, ogolił i oto wygląda jak człowiek. Wiec może ci inni tez maja taki potencjał? Przecież jeden zna sie na kowalstwie artystycznym, a i sam spryciarz Loge jest z nimi skuzynowany, choć na co dzień sie nie przyznaje. Alberyk jednak nie zamierza dorabiać sie powoli i w miarę uczciwie - kupił sobie skórzany płaszcz, biczyk i próbuje sprawować rządy satrapy w stylu bałkańskim. No, na coś takiego dobrzy mieszczanie nie mogą się zgodzić. Co to za wyzysk robotnika przez robotnika, zagrażający zresztą stabilności rynku dóbr kopalnych? Wyrusza ekspedycja ratunkowa, by odebrać parweniuszowi nieuczciwie pozyskany kapitał założycielski jego nielegalnej kopalni. I znowu okazuje sie, ze bez Loga Wotan nic by sam nie zdziałał. Loge to już przeczucie nowego człowieka z nieciekawym pochodzeniem. Wykształcony, zapewne kosztem wielkiego trudu, inteligencja dorównujący panteonowi mieszczańskich bogów, w końcu - choć jeszcze nie teraz - wysadzi ich z siodła. Dla niego tez liczy sie zysk, ale moralność burżuazyjna ma w pogardzie, chociaż jest dość sprytny, by nie demonstrować tego zbyt ostentacyjnie. Numer z zamienianiem Alberyka w wielkiego węża i małą żabkę zaczerpnięty jest żywcem z bajek Braci Grimm. Jak w każdej dobrej bajce, u Wagnera postaciami fantastycznymi rządzą prawa aż nader realne. Zastanawiam sie, co Wagner myślał o Alberyku. Czy widział w nim rewolucjonistę walczącego o równość klas? A może wywrotowca pragnącego obalić istniejący porządek, aby samemu zająć miejsce swoich dawnych ciemiężycieli? W inscenizacji wrocławskiej bardziej zaakcentowano te druga możliwość. Oczywiście, przegrany zawsze budzi trochę litości, ale Alberyk na zdrowy rozsadek na litość nie zasługuje. On nie chce nieść nibelungom żadnej wolności - on chce sam sobie porządzić. I na pewno nie ma prawa przeklinać. Z jakiej racji - sam ukradł złoto, które mu odebrano. Jeśli ktoś miałby do tego prawo, to Córy Renu, które zresztą ograniczają sie do kwilenia.
IV. Wotan and Co.
Po powrocie parę pieter drabiny społecznej w górę, okazuje sie, ze zdrowa mieszczańska moralność Wotana zaczyna sie łamać. On tez by chciał sobie łatwo porządzić, zamiast użerać sie z firma i rozbuchanymi zadaniami przyżenionej rodziny. Może nawet poświeciłby w tej sprawie młode ciało szwagierki. Gdyby sie odważył być egoista, jak Alberyk. Ale pierwsze przykazanie moralności mieszczańskiej brzmi: obowiązek nade wszystko. Zresztą drugie to: rodzina nade wszystko. Marzenia o samowładztwie trzeba odłożyć ad acta. I znowu przydaje sie światła rada doświadczonego prawnika. Ekipa budowlana przychodzi po obiecana zapłatę. Wotan musi albo oddać nie swoje złoto, albo wyrazić zgodę na niedopuszczalna klasowo kopulację. Trudny wybór, ale dusza mieszczucha zwycięża - ukradnie, a robolowi dostępu do ciała umytego nie da! Swoja droga, to tez dość typowe dla 19 wieku - gospodarskie podejście do kobiet, jako jeszcze jednej własności. Ciekawa jest postać Erdy, która pojawia sie by ostrzec młodych bogów. Wyobrażam ją sobie jako prawdziwą, przedrewolucyjną jeszcze, arystokratkę - w peruce i w sukni na rogówkach. Może być w żałobie - wdowa po świecie, który odszedł w niepamięć. Erda czuje do Wotana dziwna miętę - może jako dość potężna jeszcze Bogini-Matka przygadała sobie krzepkiego Wotana-Wokulskiego jako tymczasowego kochanka? Erda przypomina mi Marszałkową z Rosenkawaliera. Odsunęła się na korzyść młodszej rywalki, wypromowała Wotana i oddała pole jemu podobnym dorobkiewiczom. Tak wiec prezes Wotan oddaje budowniczym willi nie swoje złoto, honor rodziny zostaje uratowany. Zresztą, prymitywni robole nie umieją podzielić sie pozyskanym skarbem i zaczynają sie mordować. Wyszłoby i tak na to samo - sadzicie, że młodą boginką umieliby się podzielić? Wotanowi z krewnymi nie pozostaje nic innego, jak wprowadzić się wreszcie do tej wymarzonej willi, a nam - czekać na druga część Ringu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz