Rozmowa XXV – U bankiera
Pan Jan (mówi w biurze pana Dżems Bankiera): Czy pan Dżems Bankier w domu?
Pan Jan (mówi w biurze pana Dżems Bankiera): Czy pan Dżems Bankier w domu?
Oficyalista (pokazuje): To jest pan Dżems, rozmawia z tym panem.
Pan Jan (przybliża się) Panie! przybywam z Warszawy, przynoszę ten list rekomendacyjny i weksel wystawiony na pana przez jego korespondenta w Warszawie.
Bankier: Jestem bardzo kontent z szczęśliwego pana przybycia do naszego kraju.
Pan Jan: Ile pan bierzesz za dyskontowanie weksli?
Bankier: To kosztuje bagatelę za tak mały weksel, zważywszy nizki stosunek naszego procentu, pięć na sto.
Pan Jan: Jestem wielce obligowany, muszę korzystać z pańskiej ofiary i zabić dwa ptaki jednym kamieniem (za jednym zachodem zrobić dwa interesa). Dobre popołudnie. Ja tu wstąpie jutro.
Pan Jan: Ile pan bierzesz za dyskontowanie weksli?
Bankier: To kosztuje bagatelę za tak mały weksel, zważywszy nizki stosunek naszego procentu, pięć na sto.
Pan Jan: Jestem wielce obligowany, muszę korzystać z pańskiej ofiary i zabić dwa ptaki jednym kamieniem (za jednym zachodem zrobić dwa interesa). Dobre popołudnie. Ja tu wstąpie jutro.
2 komentarze:
ta cudowna dramaturgia dialogu opiera się na kilku karkołomnych założeniach.Np. na założeniu, że na kwestię Pana Jana:
- Panie! przybywam z Warszawy, przynoszę ten list rekomendacyjny i weksel wystawiony na pana przez jego korespondenta w Warszawie.
Pan Dżems odpowie:
- Jestem bardzo kontent z szczęśliwego pana przybycia do naszego kraju.
Sprawa zaczyna jednak być interesująca w momencie gdy Pan Dżems zamiast powyższej kwestii poowie:
- A spadaj pan na drzewo, nie zawracaj mi głowy duperelami.
Potrafię sobie wyobrazić pewną, hm, bezradność interlokutora wyposażonego jedynie w rozmówki.
Zawsze wtedy panu Janowi w odwodzie zostaje pan Karol i jego rozeznanie w miejscowych realiach.
Prześlij komentarz