czwartek, 4 lutego 2016

Triumf Koralczyka nad złośliwym konduktorem


Gazeta Sądowa Warszawska, 19/1884

4 komentarze:

andsol pisze...

Dziurawe prawo. Powinno jasno stać, że bilet upoważnia jedno ciało do jazdy na takiej a takiej trasie, ale ciało na tej trasie nie może być podmienione czy zmodyfikowane. Rozwiązało by to też problem okruchów w tramwaju zostawianych przez jedzące ciała.

Michał pisze...

Na modyfikacje ciał to o ponad stulecie za wcześnie. Podróże zaś, jak wiadomo, pobudzają apetyt, a jedzenie w drodze jest niezbywalnym prawem podróżnego. Pamiętam z lat dziecinnych podróże na Śląsk, porannym ekspresem do Katowic. Na sąsiednim peronie stał zawsze pociąg do Osowej Góry (taka mała stacyjka gdzieś w środku Wielkopolskiego Parku Narodowego; dwadzieścia kilometrów od Poznania, może półgodzinna podróż, może trochę dłuższa). Fascynowali mnie zawsze jego pasażerowie, ledwo się umościli na miejscach, zaraz sięgali do toreb, aktówek i walizek, wyjmując termosy, odwijając z zatłuszczonego papieru pakowego (to było przed wynalezieniem torebek foliowych) udka kurczacze, pęta kiełbasy, kanapki z wątrobianką i salcesonem, krojone scyzorykiem pomidory i ogórki. Te ostukiwanie i solenie jaj na twardo. Te dyskretnie owinięte gazetą półlitrówki. Te wyobrażane (dzielił nas peron i szyby okien wagonów) ciamkanie, mlaskanie i chrupanie. Nasz pociąg zawsze ruszał pierwszy, gdy tamci zdążyli już nasycić pierwszy głód.

andsol pisze...

I co? I co potem z nimi się stało?

Nie zostawisz mnie przecież tak na peronie...

Michał pisze...

Nie wiem, może wysiedli po drodze, w Puszczykowie, lub w Mosinie. Raczej nie jechali do samego końca: według wikipedii stacja kolejowa w Osowej Górze wygląda obecnie tak.