sobota, 13 lutego 2016

Przyczyny wybuchu wojny francusko - pruskiej

Przyczyny wybuchu wojny francusko - pruskiej (1806) oczyma Gazety Poznańskiej:

Gabinet paskudny, ale Król szlachetny, tylko na pastwę intrygantów wydany:
Ci, którzyby rozumieli, że niestateczność umysłu pochodzi z niedostatku moralności Xięcia, bardzoby się mylili. Od 15 lat dwór Berliński iest teatrem, gdzie partye koleyno z sobą walczą i tryumfuią. Jeden chce woyny, drugi pokoiu. Naymnieysze wydarzenie polityczne, naymnieysza trudność, daie korzyść iednemu lub drugiemu, a Król wśród tego poruszenia przeciwnych sobie namiętności, wśród tego labiryntu intryg, chwieie się w niepewności, nieprzestaiąc i na moment bydź uczciwym człowiekiem.
Poseł pruski w Paryżu, markiz Lucchesini przysłał do Berlina  "w wyrazach naydokładniejszych" treść traktatu podpisanego przez posła rosyjskiego d'Oubrila sub spe rati z Napoleonem. Ostatecznie wyrazy okazały się być bardzo mało dokładnymi, a Alexander odmówił podpisu pod traktatem, ale Prusy poczuły się zagrożone i rozpoczęły mobilizację. Na nic przydały się zapewnienia francuskie i wymiana Lucchesiniego na barona Knobelsdorffa ("męża charakteru pełnego rzetelności i szczerości oraz doskonałey moralności") skoro w Paryżu dowiedziano się, że "na teatrach berlińskich śpiewano pieśni Francyą obrażaiące" - wszystko nieuchronnie szło ku wojnie.
Szóstego października doszło do incydentu w Bambergu ("huzary pruskie wystrzelili z dwóch karabinów do iednego Francuzkiego oficyera sztabowego"), a dnia następnego przelała się czara goryczy:
No i dalej poszło już z górki, aż doszło do nas:
Szczęście szczęściem, a kwaterunek kwaterunkiem:

[Za Gazetą Poznańską 91/1806]






piątek, 12 lutego 2016

Sraczka przyczyną klęski wojsk pruskich!

Gazeta Poznańska, w Szrodę, dnia 12 Listopada roku 1806 sprawozdaje:





czwartek, 11 lutego 2016

No news is good news

Gazeta Poznańska z dnia 11.08.1806 (90/1806), w dziale "Wiadomości ze świata" podaje:


środa, 10 lutego 2016

Mieszczanin księciem

Gazeta Sądowa Warszawska (39/1873)

wtorek, 9 lutego 2016

Malkontenci

[Kuryer Warszawski, 2/1761]

poniedziałek, 8 lutego 2016

Teorja Darwina w praktyce sądowej

Prokurator, jak donosi gazeta, skazał sprawcę, czym - zdaniem reportera - zademonstrował swoje przywiązanie do teorii Darwina.

Gazeta Sądowa Warszawska (39/1873)



niedziela, 7 lutego 2016

Józefa Borowego poematy prawnicze (cd)

Okazuje się, że Róża z Pleckich, primo voto Górkowa, przeżyła Henryka Strzembosza i ponownie trafiła na matrymonialny rynek wtórny. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z przewidywaniami, czemu świadectwo mową wiązaną dał strykowski Petrarka, rejent Józef Borowy:








sobota, 6 lutego 2016

Józef Borowy - Fredro polskiej palestry

Gazeta Sądowa Warszawska (22/1884) podaje przykłady wierszowanych aktów notarialnych sporządzonych przez rejenta strykowskiego, Józefa Borowego. Zdarzało się, pisze Gazeta, że dla swej oryginalnej formy akty były zaskarżane przez strony, jednak zawsze sądy podtrzymywały i zatwierdzały ich postanowienia.







piątek, 5 lutego 2016

A w Pińczowie...


Gazeta Sądowa Warszawska, 20/1884

czwartek, 4 lutego 2016

środa, 3 lutego 2016

Profesor pikiety

Gazeta Sądowa Warszawska, 15/1884

Nota bene: "dom badań" - byłaby to piękna nazwa przychodni lekarskiej.

wtorek, 2 lutego 2016

Dowcipny pan Watson



To jeszcze z czasów, w których dwa dolary były summą nadającą się do przepijania.
[Gazeta Sądowa Warszawska, 2/1884]

poniedziałek, 1 lutego 2016

Kubaaaaa?

[Gazeta Sądowa Warszawska, 9/1889]

niedziela, 31 stycznia 2016

sobota, 30 stycznia 2016

Niezgoda trwa po dawnemu

Kurier Warszawski, 19 lutego 1763

piątek, 29 stycznia 2016

Rozmowa o kolei żelaznej

Pan Jan: Nieuwierzysz mi jak pragnę widzieć okręty wojenne, fregaty; w tem celu ja myślałem zaproponować ci wycieczkę do Portsmutu.
Karol: Ja już byłem tam, ale to mało znaczy, pojadę dla miłości kompanii, ale kiedy ty zamierzasz udać się?
Pan Jan: Jutro rano, przynieś zatem twoje rzeczy do mnie dzisiaj, a my pojedziemy razem.
Karol: Ja przyniosę je zaraz.
[...]
Konduktor: Idźcie panowie do swoich miejsc. Machina (lokomotywa) wyruszy zaraz.
Karol: To jest pierwsze ostrzegawcze świśnięcie. A to jest ostatnie do wyruszenia.
Pan Jan: Jużeśmy ruszyli, właśnie ujechali 6 mil. My jedziemy w stosunku półtory mili na minutę.
Karol: Oto jest pociąg przed nami!
Pan Jan: To jest wracający pociąg.
[...]
Karol: Tu my jesteśmy na pierwszej stacji, o jakże wiele pasażerów tu czeka!
Pan Jan: Jak długo się pociąg tu zatrzyma?
Karol: Trzy minuty. Masz twą butelkę z koniakiem?
Pan Jan: Tak jest, tu jest, i kilka placków.
Karol: O jak chętnie przyjmuje się twoja butelka!
Pan Jan: Aha! Znowu ruszamy, ile jest stacyi jeszcze do Sautamptonu?
Karol: Jest trzy stacje jeszcze, dla czego się pytasz?
Pan Jan: Bo ja chciałbym wysiąść. 

czwartek, 28 stycznia 2016

Rozmówek część przedostatnia

Rozmowa XXV – U bankiera
Pan Jan (mówi w biurze pana Dżems Bankiera): Czy pan Dżems Bankier w domu?

Oficyalista (pokazuje): To jest pan Dżems, rozmawia z tym panem.
Pan Jan (przybliża się) Panie! przybywam z Warszawy, przynoszę ten list rekomendacyjny i weksel wystawiony na pana przez jego korespondenta w Warszawie.
Bankier: Jestem bardzo kontent z szczęśliwego pana przybycia do naszego kraju.
Pan Jan: Ile pan bierzesz za dyskontowanie weksli?
Bankier: To kosztuje bagatelę za tak mały weksel, zważywszy nizki stosunek naszego procentu, pięć na sto.
Pan Jan: Jestem wielce obligowany, muszę korzystać z pańskiej ofiary i zabić dwa ptaki jednym kamieniem (za jednym zachodem zrobić dwa interesa). Dobre popołudnie. Ja tu wstąpie jutro.

środa, 27 stycznia 2016

U wekslarza (Rozmówek cz. 5)

Rozmowa XIV – U wekslarza w Londynie
Pan Jan: Jaka jest wartość holenderskich dukatów?
Wekslarz: My liczemy dukat tu w ogólności 10 szylingów, stosownie do kursu giełdy; zatem zupełnie masz pan 14 dukatów za 7 funtów.
Pan Jan: To zmniejsza moją kalkulacyję. Powiedziano mi, że podług raty giełdowej była 9 i pół.
Wekslarz: Prawdziwie tak, ale muszę panu powiedzieć, że kurs giełdy jest wyższy teraz, aniżeli był kilka dni temu.
Pan Jan: Kiedy tak, nateraz muszę ustąpić, i tylko proszę pana abyś mi dał dukaty, którym niebrakuje wagi, ponieważ wielu żydów posiada talent ich obrzynania.
Wekslarz: Oo! ja to wiem, i z tej przyczyny ja sam zawsze ważę.
Pan Jan: Ten stosunek wymiany jest dość korzystny. Gdybym potrzebował więcej wymiany, przyjdę do jego biura. Życzę panu dzień dobry.

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozmówki (cz. 4)

Dialog VII – Wstąpienie do Restauracyi na drugie (przedpołudniowe) śniadanie
Pan Jan: Karolu, czy byłeś tu wprzódy?
Karol: Nie, to jest pierwszy raz, ale to zdaje mi się piękny dom (zakład).
Pan Jan: Tak też jest, wszyscy wiedzą, że Albionu Restauracya ma dobrą kuchnię (albo sposób gotowania). Teraz napiłbyś się wódki przed śniadaniem?
Karol: Napiłbym się wódki z jęczmienia (irlandzkiej, szkockiej), koniaku (francuzka wódka z winogron), dżynu (holenderskiej wódki z owsa i jałowca jagód), mocne trunki zaostrzają apetyt.
Pan Jan: Lokaju, jakie mięsiwa możesz nam dać na nasze śniadanie.
Sługa: Różne pieczenie, jako to wołową, baranią, wieprzową, cielęce kotlety, brunświckie kiełbasy, ozory marynowane, wędzone, jorkskie szynki i ser.
Pan Jan: Dobrze wiec Karolu, cobyś chciał mieć?
Karol: Ja zostawiam to tobie samemu.
Pan Jan: Kiedy tak, powiem ci prawdę, jestem znudzony wszystkimi pieczeniami. Lokaju, przynieś nam wędzonego ozora i jaki sos.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozmówki... (cz. 3)

Rozmowa V – W Hotelu
Pan Jan: Lokaju, mogę ja tu stanąć?
Sługa hotelowy: Tak panie, ale czy pan życzysz na pierwszym, czy na drugim piętrze?
Pan Jan: To mi jedno, nie lubię na dole (na gruntowej podłodze).
Sługa hotelowy: Zatem mogę panu wygodzić. Ile pan pokoi potrzebujesz?
Pan Jan: Ja potrzebuję dwa, pokój sypialny i bawialny. Jaka jest płaca za takowe pokoje dziennie? Jakie są płace stołowania?
Sługa hotelowy: Za pokoje trzy szylingi. Śniadanie z mięsem jeden szyling i sześc penów, obiad dwa szylingi, a herbata wieczorem jeden szyling. Służący ośm penów.
Pan Jan: Czasem będę potrzebował stołowania, a czasem nie, właśnie jak się wydarzy, dam zawiadomienie w czasie.
Sługa hotelowy: Czy pan życzy czego na teraz?
Pan Jan: Za pół godziny przyprowadź mi kaba (karetkę o dwóch kołach).
Sługa hotelowy: Proszę pana kab jest gotowy.
Pan Jan: Ja idę właśnie, niech poczeka, ale pokaż mi wprzódy gdzie jest wychodek (wodny gabinecik)?
Sługa hotelowy: Oto jest.
Pan Jan: Lokaju, moja bielizna jest cała brudna, musi być wypraną.
Sługa hotelowy: Wezmę ją ze sobą, pokaż mi co pan masz. Będzie gotowa na sobotę.

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozmówek ciąg dalszy (cz. 2)

Rozmowa III – Mówiąc ze strażnikami Komory Celnej
Pan Jan: Proszę pana, czy muszę ja tu długo czekać, nim ja będę mógł pójść do miasta i zabrać mój pakunek ze mną?
Obcy: Ja nie jestem pewny, niektórzy mówią, że nasz pakunek będzie wzięty do Komory Celnej i egzaminowany.
Pan Jan: A kiedy ja będę mógł mieć napowrót?
Obcy: Tego wieczora, albo jutro rano o dziewiątej godzinie
Inny obcy: Kapitan powiedział mi przeciwnie, że my musimy czekać na nasz pakunek tu, który będzie odpakowany w przeciągu pół godziny i natychmiast przerewidowany.
Pan Jan: To lepiej, ale cóż ja zrobię, ja zgubiłem mój paszport?
Obcy: To szkoda, bo tylko po wylądowaniu że cudzoziemiec pokazuje paszport. W każdym razie, Pan musisz pójść do Rossyjskiego Ambasadora, 30 Dover ulica, aby dostać takowy, albo oddać go do podpisu. Ja widzę urzędnicy celni nadchodzą.
Urzędnik: Panie, z czego się pana pakunek składa?
Pan Jan: Ja nie mam wiele, ośm mam artykułów liczebnie, które są: drewniana skrzynia, dwa kufry pokryte skórą (włosem), dwa skórzane pudełka, dwie torby z dywana, jedno pudełko od kapelusza, jedno pudełko papierowe.
Urzędnik: Poczem ja je poznam?
Pan Jan: Pan znajdziesz kartkę przylepioną do każdego artykułu z mojem nazwiskiem.

Urzędnik: Tu one są na samym przedzie, Pan wkrótce będziesz wolny. Czy masz pan co zabronione prawem przywozu, albo towary opłacające Cło?
Pan Jan: O ile ja wiem nie mam kontrabandy, ani takowych towarów.
Urzędnik: Pan musisz mi dać klucze od swoich skrzynek albo otwórz je sam.
Urzędnik: Ja widzę że wszystko co masz może przejść, możesz pan iść na brzeg.
Pan Jan: O jakże jestem szczęśliwy że moja rewizya zakończona. Tragarze weźcie mój pakunek i chodźcie za mną (albo zanieście go do omnibusów, karetki na dwóch kółkach, dorożki).
Tragarz: Ja ci zaniosę twoje rzeczy do jakiego hotelu, jeśli tam zechcesz iść.
Pan Jan: Bardzo dobrze, przewodnicz mi do city albo gdzie około środka tegoż.
Tragarz: Gdzie chcesz pan iść (dokąd)?
Pan Jan: Ja sam nie wiem, jestem obcy tu, zaprowadź mnie do jakiego hotelu, albo porządnego prywatnego mieszkania, czy znasz jakie? Czy ten hotel dogodny dla zwiedzających stolicę, a którzy przyjeżdżają jedynie dla przyjemności?
Tragarz: Tak panie, on jest w każdym względzie. Omnibusy przechodzą koło domu. Parowce przechodzą w górę i w dół rzeki. Ciepłe kąpiele zawsze gotowe.

sobota, 23 stycznia 2016

Rozmówki polsko-angielskie (cz. 1)

Rozmowy podręczne dla podróżujących do Londynu Polaków nieumiejących zupełnie Języka Angielskiego” przez Fr. Kuszla, Warszawa 1857:

Trudności w jakich znajdują się często przybyli do Londynu Polacy, nieumiejący zupełnie Języka Angielskiego, zwłaszcza przy zimnem usposobieniu tego narodu, spowodowały mnie do wydania podręcznych Rozmów, za pomocą których w przypadku potrzeby, przynajmniej w najkonieczniejszych stosunkach codziennego życia z Anglikami porozumieć się będą mogli [...]. Rozmowy ułożone są w trzech kolumnach, w pierwszej po Polsku, w drugiej po Angielsku jak się wymawia, w trzeciej po Angielsku jak się pisze.


Rozmowa I – Odwiedziny
(Pan Jan dzwoni, sługa wychodzi.)
Pan Jan: Czy pan i pani w domu?
Służący: Oni są (oni nie są) w domu. Masz pan jaki interes?
Pan domu: Jestem szczęśliwy pana oglądać, jak się pan ma?
Pan Jan: Zupełnie dobrze, dziękuję mu.
Pan domu: Jakież nowiny możesz nam powiedzieć?
Pan Jan: Nie ma nowin. Pan Wilson zasyła panu swoje uszanowanie.
Pan domu: Dziękuje panu. Tu jest moja żona i córka.
Pan Jan: Dzień dobry pani Fulton, jakęś się pani miewała od czasu jak panią widziałem na ostatku?
Pani Fulton: Ja byłam chora przeszłego tygodnia, ale teraz jestem zupełnie dobrze. O co za rzadki gość! Pan lepiej wyglądasz teraz, aniżeli kiedym go widziała na ostatku. A jakże zdrowie pańskiego ojca?
Pan Jan: On zawsze średnio, on ma się po dawnemu.
Pan domu: Siadaj proszę.
Pan Jan: Nie mam czasu, ja tylko wstąpiłem przechodząc.
Pan domu: Chciałbyś pan odejść tak prędko?
Pan Jan: Smutno mi jest opuścić państwa, ale wielkiej wagi mam interes.
Pan domu: Kiedy tak, nie będę zatrzymywał pana.
Pan Jan: Adieu!


piątek, 22 stycznia 2016

Rostafiński, odcinek ostatni

Werbena, koszyszczko, żeleźniak (Verbena officinalis):
Gdy który idzie lekarz do niemocnego to werbenę weźmie ze sobą w rękę, a przyszedszy spyta niemocnego, jako się na zdrowiu ma, jeźli chory rzecze dobrze, tedy będzie rychło zdrów, a jeźli rzecze niedobrze, tedy rychło umrze; a tak wielu ludzi prostych tym ziołem wróżki rozmaite i gusła czynią.
Korzeń rozdzielić na części, jednę choremu na wole przywiązać do szyi, drugą w dymie wędzić, w miarę jak ta druga część będzie schnąć i wole będzie niszczeć. Gdyby tak uleczony nie zapłacił doktora, ten puszczając obie części na wodę sprawi, że choremu wole odrośnie i już spędzić się nie da.


Koper włoski, fenkuł (Foeniculum officinale):
Od białych głów rany kąsane leczy.
Odmładza starych ludzi.

Kmin rzymski, kmin kramny (Cuminum cyminum):
Piersi obwisłe czyni skromne.

czwartek, 21 stycznia 2016

Wciąż jeszcze Rostafiński

Ruta (Ruta graveolens):
Łasica, gdy ma walczyć z wężem, pożywa rutę i tą wonnością go zaraża, także i bazyliszka.


Dymnica pospolita, ruta polna lub jara (Fumaria officinalis):
Rutę jarą żuć z bobkami kramnymi i potem charkać na oczy z bielmem, to je spędza.

Sałata, laktuka, łocyga (Lactuca sativa):
Ktoby włożył w koci lub owczy bobek nasienie sałaty, rzodkwi i inne, to nasienie rzodkwi obróci się w korzenie, inne w nać, a sałata będzie rozmaitego smaku, stosownie do nasion razem wysianych.


Czyściec roczny, kotcza szanta (Stachys annua):
Kto ją trzyma w ręku może jadowite niedźwiadki rękami brać bez obrazy.

Rdest wężownik, gajowa miodunka, żmijowiec (Polygonum bistorta):
Leczy się nim jeleń od postrzału.

Niepokalanek pospolity, włoska wierzba, czysty baranek (Vitex agnus-castus):
Słany w łóżko czyni ludzie jakoby wałachy.

Żeniszek (Ageratum):
Pożyteczny chudym ludziom.

Lilia złotogłów, maleśka (Lilium martagon):
Noszona zabezpiecza od obrażenia przez innych.

Barszcz zwyczajny (Heracleum sphondylium):
Korzeń pod pewnymi aspektami kopany i zawieszony dziecku na szyi czyni je we wszem posłuszne i miłe. Ale rózga i laska do tego lepsza, któremi złe dzieci wzbierając, czynią je dobre, powolne i posłuszne rodzicom, a potem miłe.

środa, 20 stycznia 2016

Rostafiński, odcinek dla dorosłych

Łoczydło (Thapsia garganica):
Zsiniałości od uderzeń rozpędza i zgładza w ciągu jednej nocy.
Membrum virile miąższy i dłuższy czyni.
Kopany pod pewnymi aspektami i na szyi zawieszony rozpędza melankoliję i serce wesołym czyni.


Pierwiosnek łyszczak (Primula auricula):
Zbytnio ziejące łono ścieśnia.

Majoran, majeranek (Origanum maiorana):
Jest antiaphrodisiacum.
Świnie uciekają przed jego wonią.
Łono ścieśnione rozprzestrzenia.

Marchew (Daucus carota):
Marchwiany sok pomazany na grzędzie, na której siedzą krogulce, zabija im wszy.

wtorek, 19 stycznia 2016

Rostafiński, ciąg dalszy

Bernardynek, drapacz lekarski, turecki czubek, kardus (Cnicus benedictus):
Komuby przez sen jaszczurka wpadła, wywodzi ją statecznie.


Tykwa pospolita, banie, kurbasy, tykwy (Lagenaria vulgaris):
Niewiasty podczas czyszczenia nie powinny ani ich dotykać, ani między niemi chodzić, boby się banie zaraz w niwecz obróciły.

Barwinek (Vinca minor):
Odwarem myta głowa kołtunieje.

Heliotrop zwyczajny, brodawnik (Heliotropum europeum):
Nałożony na szyi zabezpiecza przed niedźwiadkami, które od takiego człowieka uciekają.
Kto go trzyma pod poduszką, zobaczy kradnącego złodzieja.
Położony w kościele nie pozwala wyjść wiarołomnym niewiastom.
Gdyby go nosił złodziej lub rozpustnik, nikt o nich nie będzie źle mówił.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Kapusta i jej zastosowanie

Z Rostafińskiego („Zielnik czarodziejski”, Kraków 1893):
Kapusta, brzoskiew ogrodna (Brassica oleracea) 
Kapusta biała smrodliwe ciało czyni, kto ją często pożywa. Ma nieprzyjaźń z winną macicą i nawzajem się niszczą. Wzrok mdły i ciemny czyni, przeto uczeni mają się strzec jej używania. Woda, w której była przeparzana, przeczyszcza, jeśli zaś wrzała, to zastanawia. Przed innymi potrawami użyta chroni od pijaństwa, a po nich użyta rozpędza upicie. Dzieci często jej używając szybko rosną. Głąb surowo jedzony martwy płód wywodzi. Żeby kapusty i ogrodowizny robactwo nie jadło zawieszać na płocie kobyli łeb, albo zawiesić raka.

niedziela, 17 stycznia 2016

Rychłe ziemniaki z dominium kórnickiego

Kórniczanin z 15 września 1875 informuje:

Przeliczmy i policzmy. Szefel to drewniana skrzynia o pojemności około 55 kg ziemniaków. Morga pruska (tak zwana duża, bo była jeszcze mała morga pruska, zwana częściej magdeburską) to dokładnie 0,5673 ha. Czyli mniej więcej 12,5 tony z hektara. Obecnie w Wielkopolsce zbiera się (w zależności od roku) 25 ton ziemniaków z hektara. Czyli jednak całkiem sporo poszliśmy do przodu (pomimo stonki). 

Co do wartości, przeliczmy ziemniaki na papierosy. Fabryka papierosów „Piast” na Wielkiej Berlińskiej 64 na poznańskich Jeżycach oferowała papierosy „Bazarowe” w cenie 20 fenigów za paczkę 10 sztuk i papierosy „Piast” za 15 fenigów. Czyli (przeliczając na obecne paczki po 20 szt) za 55kg ziemniaków można było kupić 10 paczek papierosów. Ani nie jem ziemniaków, ani nie palę, więc na tym zakończę, ale pobieżnie wychodzi mi, że albo dawniej papierosy były tanie, albo ziemniaki drogie.

Słoń a sprawa polska


W 1899 r. redakcja miesięcznika „Krytyka”, właśnie założonego w Krakowie, w „austriackiej Polsce” postanowiła „przypomnieć sprawę polską opinii Zachodu, poznać o ile w osobach swych najcelniejszych przedstawicieli obznajomiony jest z położeniem narodowym i społecznym Polski, przekonać się, co o tym położeniu sądzi i jakie na przyszłość stawia horoskopy”. Rozesłała tedy do prawie pięciuset „wybitnych osobistości w dziedzinie publicystyki, literatury, nauk historycznych i społecznych, a więc do tych, którzy najwięcej wpływać mogą na opinie swych krajów” – kwestionariusz zawierający następujące pytania:

1. Czy cywilizacja polska jest obojętna lub też nie dla postępu Europy Zachodniej?
2. Czy w dzisiejszych warunkach możliwy jest rozwój prawidłowy narodu polskiego i jak sądzić należy politykę germanizacyjną i rusyfikacyjną?
3. Czy istnienie niepodległej Polski nie wpływałoby korzystnie na rozwój Europy Zachodniej?
4. Czy Polska może odzyskać swą niepodległość i jaką drogą?
Na rozesłaną ankietę wpłynęło 58 odpowiedzi, które zostały opublikowane i omówione w kolejnych numerach "Krytyki". Kilkunastu respondentów przysłało odmowę wypowiedzi, głównie argumentowaną nieznajomością spraw polskich (Zola), ale też z uwagi na zajmowane stanowiska polityczne. Na użytek czytelnika w zaborze pruskim, wspomniany już dr. Celichowski wydał w Poznaniu w 1900 (pod pseudonimem Bojan) broszurkę "Poglądy cudzoziemców na sprawę polską", stanowiącą streszczenie wyników ankiety.

Spora część wypowiedzi zawiera (sprowokowane) zachwyty nad zasługami Polski dla Europy: Polska w średniowieczu "zasłoniła Europę i zbawiła ludzkość" (chodzi o najazdy tatarskie). Drugi raz zapunktowaliśmy oczywiście pod Wiedniem, a trzeci raz (w oczach Francuzów) odciągając insurekcją kościuszkowską kozaków Katarzyny od zdławienia rewolucji francuskiej. Choć oczywiście jeden z francuskich respondentów przytomnie zauważa: 
Jakże, kochany kolego, możecie zapytywać Francuzów o ich zdanie co do przyszłości Polski niepodległej? Chcecie, aby zasmucili już to Polaków, których kochają, już to Rosjan, których są sprzymierzeńcami?
Z czterech odpowiedzi, które nadeszły z Anglii, trzy są, zdaniem Celichowskiego, niewarte wyszczególnienia -

Rozczarowuje Celichowskiego opinia Duńczyka Georga Brandesa, który zarzuca Polsce, że "nie służy postępowi, ponieważ zespoliła się niemal ze sprawą kościoła rzymskiego i służy sprawie rzymskiej". Ale najbardziej zabolały "zgryźliwe" uwagi Borisa Minzesa, profesora uniwersytetu sofijskiego:
Tak, mamy teraz Googla, więc możemy potwierdzić. Wróćmy jeszcze na chwilę do opinii profesora (Celichowski się zastanawiał też, czy to aby na pewno słowiańskie nazwisko):
Nasuwa się tu więc nowe pytanie: o ile Polacy po wiekowej podległości okazują się obecnie zdolni do utworzenia państwa narodowego, nie popadając w dawne grzechy w życiu państwowem? Pod tym względem przedewszystkiem ważna jest Galicja, gdzie naród polski ma stosunkowo najwięcej swobód politycznych. I właśnie tu jezuityzm i oligarchiczna arystokracya najgorsze rodzi owoce, a zachowana od wieków przepaść między Polakami a Rusinami, szerszą jest niż kiedykolwiek.
Oczywiście, komentuje Celichowski, to zaborca nas zdemoralizował, przepaść wykopana za rosyjskie ruble (?) knowaniami Metternicha. A dalej już w stylu znanym: że przecież Bułgarzy sami nie dorośli do własnej państwowości i powinni wrócić pod dawne jarzmo tureckie (za którym tęsknią jedni) lub nowe rosyjskie (za którym wzdychają pozostali).

Rozprawiwszy się z niecnymi knowaniami bułgarskimi, autor kończy optymistycznie:







sobota, 16 stycznia 2016

Otrucie w Wystruciu

Efemeryczny (dziewiętnaście numerów w 1875) dwutygodnik "Kórniczanin", wydawany i redagowany staraniami dr. Celichowskiego (bibliotekarza Biblioteki Kórnickiej), w dziale Rozmaitości donosi:
Zastanawiające, dlaczego pismo o ambicjach bardzo lokalnych zajmuje się znienacka kryminałkami dość odległymi.

czwartek, 14 stycznia 2016

Z tysiąca i jednej nocy

Kurjer Warszawski, 16 stycznia 1823 ("Nowości Zagraniczne. Od Granic Tureckich"):
Basza Janiny Omer Wrione przez powtórny firman Sułtański został wezwany, aby niezwłocznie stawił się w Stambule i wyjawił co się stało z skarbami Allego, lecz Omar dotąd wzbrania się dopełnić tego rozkazu, i myśli połączyć się z innym Baszą także powołanym do Stambułu, mówią nawet, że już ci obadwa Baszowie pobili hufiec przysłany po nich. Ta niezgoda Muzułmańska jest nader korzystna dla Greków. 
Gazety Londyńskie obszernie opisują zwycięztwa jakie odniósł Królewicz Perski nad Turkami, co się stało ieszcze w Sierpniu, zabrał on Turkom wszystkie bagaże i wiele armat rozmaitego kalibru. 
Odebrano listy w Mołdawii, że Basza Widynu napadł na Grecką karawanę, która z Macedonji prowadziła różne potrzeby woienne i miał 200,000 piastrów, Basza to wszystko zabrał, a Greków składających karawanę co do iednego wymordował. 
Z Stambułu doszły potwierdzające doniesienia o zgonie Haleta, Lud z największą radością przypatrywał się głowie owego poufalca Sułtańskiego i cieszy się z iego nieszczęścia.
Gdy trwało zaburzenie w Stambule, Sułtan przebrany wprosty ubior udał się do Wielkiego Wezyra, i rozmawiał z nim blizko przez godzinę, poczem oddalono 12 najznakomitszych Urzędników oddawna od Janczarów nielubionych.
Dwa Angielskie okręty naładowane zbożem wypłynęły ze Smyrny, napodkały ich okręty Greckie Jdryotów, a będąc w przemagającej sile żądały rewizji, znaleziono w rurce od Komina okrętowego mały list, w którym donoszono Dowódcy tureckiemu w Napoli di Romanja ża Basza Smirny posyła mu zboże pod fałszywemi paszportami fraktowemi, żadaiąc aby Anglikom za to podług umowy wypłaconem było. Grecy zabrali owe okręty Angielskie i zaprowadzili do Jdrji.

środa, 13 stycznia 2016

Bitwa z terorystami w Londynie

Kurjer Warszawski, 5 stycznia 1911 donosił:



Artykuł z wikipedii: tutaj.

wtorek, 12 stycznia 2016

Plaga w Płocku

Zwraca uwagę "artystka" w cudzysłowiu. Doprawdy, strasznie to protekcjonalne, bo czyż w Płocku nie ma prawa być prawdziwych artystów?

Za to w Budapeszcie autentyczny baron cygański:


[źródło: Kurjer Warszawski, 4 stycznia 1911]

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Pendolino, wersja poprzednia


9 stycznia 1821 Kurier Warszawski informował:


Z braku istotniejszych wiadomości krajowych, omówienie wyników LOTTO:

niedziela, 10 stycznia 2016

A w Hiszpanii...

Jak informuje "Kurjer Warszawski" z 4 stycznia 1821:

Tymczasem na ziemiach polskich:

'Pudelek' to nie jest nowy wynalazek:


sobota, 9 stycznia 2016

Komitet Obrony Monarchii Konstytucyjnej

Kurjer Warszawski, 1 stycznia 1821:

Na zebraniu Gminu w ratuszu miasta stołecznego Londynu uchwalono większością głosów adres do Króla, z prośbą ażeby teraźniejszych ministrów uchylił. Na tem zgromadzeniu prezydował Lord Mayor i wysoką powagą dostojnego urzędu swego wielkie nadał znaczenie. Petycję te podał w zeszłą sobotę Monarsze, w przytomności Aldermanów i Deputacji z Miasta. 
Odpowiedź Króla była następująca: "z najdotkliwszym smutkiem przyjmuję adres i petycję podaną mi przez Lorda Mayora, Aldermanów i Deputacji z mieszkańców Miasta Londynu; jakiekolwiek powody skłoniły uchwalających petycją, jest jednakże oczywistym, iż inszego niebyło celu jak zapalać namiętności i uwodzić mniej oświeconych z poddanych moich, i pomnażać trudności z jakimi teraz mamy do walczenia"

Zabytki Aragonii



Kurjer Warszawski, 15 stycznia 1822 donosił:

piątek, 8 stycznia 2016

Poprawność polityczna tu i tam

Wielka Brytania (1939), oryginalny tytuł powieści: Ten Little Niggers
Pierwsze wydanie amerykańskie (1939): And Then There Were None (w tekście wierszyka: "Ten Little Indians")
Kolejne wydania amerykańskie: Ten Little Indians


Film 1989 (UK): Ten Little Indians
Film 2015 (UK - BBC): And Then There Were None (w tekście wierszyka: "Ten Little Toy Soldiers" - nawet Hindusi stali się non-kosher)

Film 1987 (ZSRR): Десять негритят

Król Albanii


Po szerokim szukał świecie, tego, co miał całkiem blisko. Podróż nie przyniosła spodziewanych efektów. Rok później siostra, która przeglądają węgierski żurnal, zobaczyła w rubryce towarzyskiej zdjęcie młodej węgierskiej hrabianki. Zrobiło na niej takie wrażenie, że zdecydowała się pokazać je królowi, który właśnie wciąż poszukiwał żony. Zog I zafascynował się młodą Węgierką i wysłał jej zaproszenie na bal sylwestrowy w pałacu królewskim w Tiranie. Historii z pantofelkiem nie było, za to miłość od pierwszego wejrzenia, szybki ślub, i dzieciątko urodzone w przepisowym czasie. Potem ucieczka z niemowlakiem przed wkraczającymi wojskami Mussoliniego. I długie lata na emigracji.

Ale i tak najwybitniejszym królem Albanii był Otto Witte.



środa, 6 stycznia 2016

Złoty pociąg, wersja wcześniejsza

Wydawany w Łodzi Głos Poranny na stronie 3 wydania z 20 kwietnia 1936 donosi:

Z rozprawy sądowej przed sądem karnym w Duisburgu, przed którym stanął były zarządca dóbr księcia Henckel - Donnersmarck, oskarżony o sprzeniewierzenie, dowiadujemy się, że w r. 1918, gdy pod koniec wojny wojska niemieckie pod dowództwem gen. Liman v. Sandersa musiały wycofać się z Palestyny, na rozkaz generała niemieckiego kasa wojenna, w której znajdowało się miljon funtów w niemieckich monetach złotych, została ukryta w pieczarze Libanonu, aby ją uchronić od jakiegokolwiek zamachu. Jedyny żyjący dotychczas członek oddziału pionierskiego, który wówczas pracował przy ukrywaniu skarbu, wszczął starania, które wkrótce doprowadziły do osiągnięcia zgody rządów niemieckiego i angielskiego na wysłanie ekspedycji celem odnalezienia skarbu, przy czem oba rządy miały mieć udział w odszukanem złocie, tak że przedsiębiorcy pozostałaby do dyspozycji czwarta część wartości skarbu.Pewien niemiecki dyrektor banku w Istambule oświadczył gotowość sfinansowania tej ekspedycji i na jesieni 1934 r. przekazał do Duisburga 675 marek niem., za które oskarżony obecnie o sprzeniewierzenie miał pojechać do Turcji. Jednak całe przedsięwzięcie rozbiło się ostatecznie o to, że rzeczywistym finansistą był nie dyrektor banku w Istambule, lecz mieszkający na Bałkanach żyd, Hugo Meyer, obywatel niemiecki, który zażądał dla siebie trzeciej części czystego zysku z ekspedycji.Niemieccy członkowie ekspedycji orzucili współpracę z żydem, tak że ekspedycja wogóle nie doszła do skutku. Jako jedyny wynik wszczęta została skarga dyrektora banku o zwrot wysłanych w międzyczasie 675 marek.Tak więc skarb niemiecki w złocie, jeśli w ogóle istniał, znajduje się wciąż jeszcze w pieczarze w Lebanonie.
Obecnie, za pomocą wyszukiwarki internetowej łatwo i szybko można ustalić fakty. A więc zgadza się, że Meyer. Ale nie Hugo, tylko Ernest. Nie w Palestynie, tylko w Afryce Południowej. I nie milion funtów w złocie, tylko co najmniej dwa. I nie w 1918, tylko 18 lat wcześniej. A resztę doczytajcie sami tutaj

wtorek, 5 stycznia 2016

Pomiędzy Moskwą a Addis Abebą

Kurjer Poznański z niedzieli 19 kwietnia 1936 w artykule pod tytułem "W przededniu zdobycia Adis Abeby" donosi:
Skąd w 1936 wziął się Rosjanin w Etiopii? Nie, nie wysłał go Stalin w charakterze jednoosobowej brygady międzynarodowej. Miszka Babitcheff był synem carskiego oficera Iwana Babiczewa, który przybył do Abisynii w 1898 jako członek wojskowej eskorty misji dyplomatycznej. Iwanowi Babiczewowi w Afryce włączyły się szwendacze, porzucił placówkę i przyłączył się do wyprawy kartograficznej na pogranicze etiopsko - kenijskie. Za rażące naruszenie dyscypliny Babiczew został wyrzucony z armii i wezwany do powrotu do Rosji. Pierwszym się nie przejął, drugie zignorował i zaproponował swoje usługi cesarzowi Menelikowi II. Ten ucieszył się bardzo, nadał Babiczewowi majątki, godności i tytuły oraz swoją krewną za żonę. Gdy car w końcu zdecydował się ułaskawić Babiczewa, ten był już gubernatorem prowincji, dowódcą straży cesarskiej i ojcem piątki dzieci, w tym Miszki.

Miszka Babitcheff wybiera karierę wojskową, początkowo naziemną, później zostaje pierwszym lotnikiem cesarstwa. Haile Selassie wysyła go do Francji (stąd zmiana pisowni nazwiska), aby wyszkolił się na pilota. Po powrocie uzyskuje nominację na dowódcę lotnictwa Abisynii. Wkrótce wybucha wojna z Włochami. Babitcheff nie ma specjalnie pola do popisu - lotnictwo etiopskie ma tylko kilkanaście przestarzałych maszyn. Biografia Miszki podaje, że przed upadkiem Addis-Abeby Babitcheff osobiście wywiózł cesarza na pokładzie samolotu do Djiboutti, co nie znajduje potwierdzenia w faktach: Selassie ewakuował się ze stolicy wraz ze skarbcem i dworem pociągiem (którego Włosi łaskawie nie zbombardowali).

Po wyparciu Włochów z Etiopii i restytucji cesarstwa, Babitcheff odbudowuje lotnictwo, ale już w 1944 zostaje wysłany jako prawie ambasador (charge d'affaires) do 'kraju ojców', w międzyczasie transformowanego w ZSRR. W Moskwie zakochuje się w Rosjance, żeni się, wkrótce rodzi im się syn. W styczniu 1948 Babitcheff doznaje rozległego wylewu. Radziecka medycyna ratuje mu życie, ale dalsze leczenie neurologiczne i rehabilitacja możliwe jest w Szwecji. Jako obywatel etiopski i dyplomata może wyjechać bez problemu, ale pomimo błagalnych listów do Mołotowa (ówczesnego ministra spraw zagranicznych) i Wyszynskiego (jego zastępcy), żona i syn musza pozostać w ojczyźnie światowego proletariatu. 

Operacja w Sztokholmie częściowo likwiduje skutki paraliżu i przywraca możliwość samodzielnego poruszania się. Nie ma jednak mowy o powrocie do aktywności zawodowej. Babitcheff wraca do Etiopii i podejmuje starania o sprowadzenie rodziny z ZSRR. Los i władze radzieckie mu nie sprzyjają. Prezydium Rady Najwyższej ZSRR 15 lutego 1947 wydało dekret zakazujący małżeństw pomiędzy obywatelami ZSRR a cudzoziemcami. W 1949 żona Babitcheffa zostaje usunięta z dotychczasowego mieszkania w budynku 'dyplomatycznym' - wraca do rodziców i panieńskiego nazwiska (władze korygują również akt urodzenia syna usuwając informacje o ojcu). W 1956 wychodzi ponownie za mąż.

Listy Babitcheffa do żony wracają z adnotacją 'adresat nieznany' bądź 'adresat wyjechał w nieznanym kierunku'. Również kanały dyplomatyczne zawodzą. Babitcheff umiera w Addis Abebie w 1964. Jego syn odnajduje grób ojca w 2010. To już czasy, kiedy Miedwiediewowi i Putinowi potrzebne są symbole odwiecznej przyjaźni rosyjsko - etiopskiej. Najlepiej kamienne.