(wszystkie cytaty stąd – materiał wizualny z youtube najczęściej zupełnie nie pasuje, nadaje się tylko warstwa dźwiękowa, niekiedy we fragmentach )
PROLOG
(bardzo współcześnie, właściwie dzisiaj – 15.03.2008 – tutaj, gdziekolwiek to jest)
PERSEFONA (imię można w sumie podstawić dowolne):
„Och, poruszasz się jak prawdziwa diva” - powiedziałam. -
„Chciałabym tańczyć tak jak ty.”
Odparła: „Po prostu weź moje czerwone buciki,
załóż je, a twoje marzenie się spełni.
Nawet bez słów, nawet bez pieśni,
twoje ciało wytańczy twój sen.
Ten łuk to twój uśmiech,
ten krzyż to twoje serce,
a ta linia to twoja droga.
I będzie tak, jak zawsze chciałaś, żeby było,
ale to nie będzie żadna iluzja.
Och, będzie tak, jak zawsze marzyłaś,
ale to się będzie działo naprawdę.
Naprawdę...”
(...)
Musi tańczyć, musi tańczyć
i nie przestanie dopóki nie zdejmie tych butów.
AKT 1
Scena 1
PERSEFONA:
Słyszę go zanim zapadnę w sen,
gdy myślę o minionym dniu.
Zdaję sobie sprawę, że tu jest
kiedy gaszę światło i układam się.
Nikt nie wie o moim mężczyźnie,
myślą, że zginął gdzieś za horyzontem.
I nagle uświadamiam sobie, że słucham
kogoś, kogo nigdy wcześniej nie spotkałam.
Opowiada mi o morzu
i swojej wiecznej miłości.
Tak, on znów tu jest,
mój mężczyzna o oczach dziecka...
Jest bardzo wyrozumiały
i dobrze wie co się ze mną dzieje.
Kiedy długo się nie kładę
zawsze cierpliwie czeka, a jednak wyczuwam w nim wahanie.
„Tak się martwię o ciebie, ukochany.
Ludzie mówią, że to nie może wiecznie trwać...”
„A jednak znowu tu jestem, moja dziewczynko,
zastanawiając się co ja najlepszego robię...”
A może on mnie nie kocha,
może to tylko ja kocham jego?
Ale znów tu jest,
mój mężczyzna o oczach dziecka...
Scena 2
Patrzę na ciebie i widzę moje życie, jakim mogło być...
Twoja twarz jak duch, przysłonięta przez dym. (...)
Zabierasz mnie do domu.
Zapach ognia zawsze już będzie oznaczał ciebie i to miejsce.
Tutaj właśnie chcę być,
tego mi potrzeba...
I wiem, że tego mieć nigdy nie będę...
Ten dreszcz i to cierpienie nigdy nie będzie moje.
Pragnę cię jako marzenia
nie jako rzeczywistości.
Jakże bardzo zwiódł mnie ten nieporadny pocałunek na pożegnanie...
Teraz odwracam się przez ramię
i widzę cię, szczęśliwego beze mnie.
I tylko tutaj chcę być,
tylko tego mi potrzeba...
I wiem, że tego nigdy mieć nie będę...
Scena 3
Wyszedłeś do mnie z ciemności
w białej masce na twarzy.
Moje oczy lśniły od wina
i aury, która cię otaczała.
Wszystko po kolei, aż trafiliśmy do buduaru,
tylko za szybko nastał ranek.
Wieszam się na białej gęsi księżyca.
Kiedy śpisz, wyglądasz jak anioł. (...)
Byłeś tu tylko przejazdem?
Umieram z pragnienia, żebyś mnie dotknął,
czuję, jak przepływa przeze mnie prąd.
L'amour wygląda trochę jak ty...
(...)
Scena 4
Gdy byłam dzieckiem
biegałam nocą
bojąc się tego, co może się zdarzyć.
Chowałam się w ciemności (...)
przed tym, co mnie goniło.
Ogary miłości wyruszyły na łowy,
a ja zawsze byłam tchórzem
i nigdy nie wiedziałam co jest dla mnie dobre.
Biegnę! To jest za drzewami, coraz bliżej!
Ratunku! Błagam, niech mi ktoś pomoże!
(...)
Przytrzymaj mnie, nie pozwól mi uciec!
Pomóż mi, ukochany, proszę pomóż mi...
Zdejmij moje buty i wrzuć je do jeziora.
A wtedy pobiegnę po wodzie...
Scena 5
Patrzę jak maluje,
a światło nieustannie się zmienia.
Ten fragment tutaj znalazł się przypadkiem. (...)
To najlepsza pomyłka, jaką mógł popełnić,
mój ulubiony kawałek,
po prostu doskonały.
Ruch ręki w kierunku biodra,
tak zaczynają kochankowie. (...)
To tylko zaciek, ale czym staje się w jego rękach -
wygięty i pieszczotliwy,
wzniesiony i dosięgający.
O takich liniach śnią architekci.
(...)
Scena 6
To leżało bardzo głęboko, zakopane w moim wnętrzu.
Tak głęboko, że nie sądziłam, że mogę o tym mówić,
bo zabrałoby to całe moje życie.
Ale wystarczyła jedna chwila,
żeby tobie powiedzieć co czuję.
Nie wiem, czy już jestem gotowa.
Wszedłeś do tego pokoju
jakbyś chwytał mnie w ramiona.
Co ja bym zrobiła bez ciebie?
Weź moją miłość i mój gniew
i ten cienki sznureczek, który nas trzyma razem.
Szukam chwili, która nigdy nie nadejdzie,
w wolnej przestrzeni pomiędzy przeszłością i przyszłością.
(...)
Co ja bym zrobiła bez ciebie?
Scena 7
(...)
Jak ciemno, jak samotnie
z daleka od ciebie.
Tęsknię. Bez ciebie nic mi się nie udaje.
Wracam, mój ukochany.
Okrutny Heathcliff, mój wymarzony,
mój jedyny władco.
Zbyt długo błąkam się w ciemności.
Wracam aby z tobą być, aby wszystko naprawić,
wracam do domu, do Wichrowych Wzgórz.
Heathcliff, to ja, twoja Cathy. Wróciłam. Tak mi zimno.
Otwórz okno i wpuść mnie.
Wpuść mnie, a zabiorę twoją duszę.
Wiesz, że to ja, Cathy...
Scena 8
LUSTRO:
„Wierzę, że sobie poradzisz.
Stoję na zewnątrz pracy tej kobiety,
świata tej kobiety...
Mężczyźnie trudno to znieść. (...)
Wiem, że zostało w tobie jeszcze trochę życia,
wiem, że masz jeszcze w sobie wiele siły...”
PERSEFONA:
„Powinnam płakać, ale nie chcę tego okazać,
powinnam mieć nadzieję, ale nie mogę przestać myśleć
o wszystkich rzeczach, które powinnam była powiedzieć,
ale nie powiedziałam;
o rzeczach, które powinnam była zrobić
i nie zrobiłam.
O wszystkim, co powinnam była dać
i nie dałam.
Ukochany mój, spraw niech to odejdzie,
niech to odejdzie...
Oddaj mi tamte chwile,
oddaj mi je,
oddaj mi tamten pocałunek,
podaj mi rękę...”
LUSTRO:
„Wiem, że zastało w tobie jeszcze trochę życia.
Wiem, że masz w sobie jeszcze wiele siły.”
Scena 9
PERSEFONA:
Właśnie to trzyma nas razem.
Już dobrze, ukochany,
przejdziemy przez to razem.
Już dobrze, ukochany,
jest najlepiej jak może być.
Nie znasz mnie, a ja nie znam ciebie
i właśnie to trzyma nas razem.
Nie wiem czego szukasz we nie.
Nie wiem sama, czego pragnę,
chociaż moje serce tęskni.
Czy jestem twoja? Czy ty jesteś mój?
Znajdziemy wszystko, co musimy znaleźć.
W twoim życiu i w moim
są tajemnice zbyt mroczne, by o nich mówić,
by je wypuścić,
by się od nich uwolnić.
Ale już dobrze,
mnie to nie przeszkadza.
Już jest dobrze.
Powiem ci tylko, proszę...
Proszę, bądź wyrozumiały dla moich błędów...
niedziela, 16 marca 2008
sobota, 15 marca 2008
Trzy minuty (z wyłączoną wizją)
Relacja z podróży do Jeszcze Nowszego Świata będzie później. Dzisiaj będzie bajka, okolicznościowa. W trzech aktach.
Akt 1.
Była kiedyś dawno bardzo młoda dziewczyna. Przyjaciółka przywiozła jej kiedyś w prezencie z Wielkiego Świata – który wtedy znajdował się znacznie dalej niż obecnie – nagranie (na kasecie magnetofonowej, sam dźwięk) pewnego przedstawienia muzycznego, które zrobiło na niej duże wrażenie. Dziewczyna posłuchała i pomyślała, że to rzeczywiście piękne, mądre i bardzo poruszające. Jakże piękną rzeczą jest przyjaźń! Przedstawienie miało tytuł Upiór Opery – tak jak np. Dyrektor Szkoły. Było o bardzo wielu rzeczach: o miłości i śmierci, o strachu, tajemnicy, teatrze, ale chyba najbardziej o lustrze. Jakiś czas później dziewczyna zauważyła, że potrafi – niekiedy – łączyć słowa w zgrabne sekwencje. Postanowiła więc podejść do prezentu od przyjaciółki jak do zagadki i spróbować ją rozwiązać. Wzięła pierwszą piosenkę i napisała ją jeszcze raz, w swoim języku. A potem następną i tak do końca. To śpiewa antyczna królowa Kartaginy do swego obrońcy Hannibala wyruszającego na wojnę. To śpiewa debiutująca śpiewaczka na operowej scenie w końcu XIX wieku do spotkanego po latach przyjaciela z dzieciństwa. To śpiewa, całkiem współcześnie, bardzo młoda kobieta to niemal równie młodego mężczyzny, który bawi się jej uczuciami. To śpiewa dopiero co wykluty pisklak talentu do lustra, do świata, który – wystarczy przecież tylko bardzo chcieć – przyjdzie, doceni, stanie się.
CHRISTINE:
Wspomnij mnie, wspomnij mnie czule gdy odejdziesz już.
Gdy będziesz sam wróć do mnie myślą, przyrzeczenie złóż.
Tego dnia, kiedy zrozumiesz, że wolności pragnie serce twe
daj mi jeszcze jedną chwilę - zapamiętaj mnie.
Nie mówił nam nikt, że uczucia te na zawsze już nie zmienią się,
lecz obiecaj mimo to, że czasem wspomnisz mnie...
Myśl o chwilach, co łączyły nas,
niech wszystkie złe wspomnienia zatrze czas.
Pomyśl, że budzę się rano smutna i bez słów,
bo nie wiem jak walczyć z tęsknotą by cię widzieć znów.
Przywołaj te niezapomniane dnie, które spełniały nasze sny,
bo codziennie w mej pamięci będziesz tylko ty!
(Brawa, wiwaty. RAOUL, siedzący w loży dyrektorów gorąco oklaskuje przedstawienie)
RAOUL:
Czy to jest, czy to jest Christine? Brawo!
(Podnosi do oczu lornetkę)
Któż by zgadł, nie został ani ślad z dziewczynki, która znała mnie...
(Opuszcza lornetkę)
Może zapomniałaś już, lecz ja pamiętam cię!
CHRISTINE:
Nie mówił nam nikt, że uczucia te na zawsze już nie zmienią się,
lecz obiecaj mimo to, że czasem wspomnisz mnie!!! [koloratura na O]
„Cóż tu widzę, na wieku szkatułki? Lusterko! I jak tu nie być kokietką?” - śpiewała po francusku sto lat wcześniej inna dziewiętnastowieczna dziewczyna imieniem Małgorzata...
Akt 2.
Był kiedyś, nie tak dawno, mężczyzna. Przyjaciel dał mu nagranie (na nowoczesnej płycie DVD?) pewnego przedstawienia, które zrobiło na nim duże wrażenie – chociaż może to był raczej film. Jakże piękną rzeczą jest przyjaźń, zwłaszcza jeśli przyjacielem jest dyrektor teatru! Przedstawienie (a może to był film) miało tytuł Upiór w Operze – tak jak np. Dyrektor w Szkole. Mężczyzna posłuchał i pomyślał, że to jest warte milion dolarów. To było o 80 milionach widzów na całym świecie, o 5 milionach złotych inwestycji, o 20 tysiącach biletów do sprzedania w Warszawie. Mężczyzna zakasał rękawy i zabrał się do pracy – dla niego ciężka praca to nie pierwszyzna. Z niejednego pieca chleb jadł. Jest pewien swojego talentu, swojej pozycji, doskonale wie ile zer znajdzie się na czeku do wypłaty. To śpiewa starannie wyłoniona w castingu debiutantka na gali dziesięciolecia teatru. Ach tak – i antyczna królowa w teatrze w teatrze w teatrze. I dziewiętnastowieczna sopranistka o dużych zdolnościach do koloratury i małej pewności siebie.
CHRISTINE:
Twoja myśl będzie tu przy mnie
Gdy pożegnam cię
Pamiętaj mnie – złóż obietnicę
I dotrzymaj jej
Przyjdzie dzień, nie tak odległy dzień
Że serce samo powie ci
Może warto mi poświęcić
Chociaż jedną myśl
Dobrze wiem, że serce zmienne jest
Jak morskiej fali nagły dryf
Ale wiedz, że mi wystarczy
Nawet jedna myśl
Wiem, jak wiele połączyło nas
Nie pytam kto i jak odmierza czas
Twoja myśl niech mnie obudzi
Na krawędzi dnia
Moja myśl niech się nie trudzi
Aby zatrzeć ślad
Tak już jest, że nie dowiemy się
Co czeka nas, lub mogło być
Ale wiedz, że mi wystarczy
Nawet jedna myśl
[oklaski]
RAOUL:
Czy to jest... Czy to jest Christine?
Brawo!
Dawno tak, to było dawno tak
Wiek niewinności gdzieś za mgłą
Ona mogła mnie zapomnieć
Lecz ja pamiętam ją
CHRISTINE:
Dobrze wiem, że serce zmienne jest
Jak morskiej fali nagły dryf
Ale wiem, że mi wystarczy
Jedna myśl...
[koloratura na Y]
Akt 3.
Współcześnie. A właściwie dzisiaj. O dziewiętnastej, w Warszawie. Będzie ta premiera i ta piosenka – króciutka, ze trzy minuty. A potem druga – jeszcze ładniejsza i jeszcze mądrzejsza – i następna, następna i dalej. W sumie ponad dwie godziny. Trzy minuty to akurat tyle, żeby poinformować dziewczynę z pierwszego aktu, że ma się starego, wiernego przyjaciela (tego, o którym mowa w akcie drugim). Wierna przyjaźń to bezcenna rzecz! Zresztą dziewczyna nie jest już taka młoda, a kiedy się bardzo boi - albo jest zrozpaczona - śpiewa sobie raczej Haendla po włosku:
Lascia ch'io pianga mia cruda sorte e che sospiri la liberta...
Akt 1.
Była kiedyś dawno bardzo młoda dziewczyna. Przyjaciółka przywiozła jej kiedyś w prezencie z Wielkiego Świata – który wtedy znajdował się znacznie dalej niż obecnie – nagranie (na kasecie magnetofonowej, sam dźwięk) pewnego przedstawienia muzycznego, które zrobiło na niej duże wrażenie. Dziewczyna posłuchała i pomyślała, że to rzeczywiście piękne, mądre i bardzo poruszające. Jakże piękną rzeczą jest przyjaźń! Przedstawienie miało tytuł Upiór Opery – tak jak np. Dyrektor Szkoły. Było o bardzo wielu rzeczach: o miłości i śmierci, o strachu, tajemnicy, teatrze, ale chyba najbardziej o lustrze. Jakiś czas później dziewczyna zauważyła, że potrafi – niekiedy – łączyć słowa w zgrabne sekwencje. Postanowiła więc podejść do prezentu od przyjaciółki jak do zagadki i spróbować ją rozwiązać. Wzięła pierwszą piosenkę i napisała ją jeszcze raz, w swoim języku. A potem następną i tak do końca. To śpiewa antyczna królowa Kartaginy do swego obrońcy Hannibala wyruszającego na wojnę. To śpiewa debiutująca śpiewaczka na operowej scenie w końcu XIX wieku do spotkanego po latach przyjaciela z dzieciństwa. To śpiewa, całkiem współcześnie, bardzo młoda kobieta to niemal równie młodego mężczyzny, który bawi się jej uczuciami. To śpiewa dopiero co wykluty pisklak talentu do lustra, do świata, który – wystarczy przecież tylko bardzo chcieć – przyjdzie, doceni, stanie się.
CHRISTINE:
Wspomnij mnie, wspomnij mnie czule gdy odejdziesz już.
Gdy będziesz sam wróć do mnie myślą, przyrzeczenie złóż.
Tego dnia, kiedy zrozumiesz, że wolności pragnie serce twe
daj mi jeszcze jedną chwilę - zapamiętaj mnie.
Nie mówił nam nikt, że uczucia te na zawsze już nie zmienią się,
lecz obiecaj mimo to, że czasem wspomnisz mnie...
Myśl o chwilach, co łączyły nas,
niech wszystkie złe wspomnienia zatrze czas.
Pomyśl, że budzę się rano smutna i bez słów,
bo nie wiem jak walczyć z tęsknotą by cię widzieć znów.
Przywołaj te niezapomniane dnie, które spełniały nasze sny,
bo codziennie w mej pamięci będziesz tylko ty!
(Brawa, wiwaty. RAOUL, siedzący w loży dyrektorów gorąco oklaskuje przedstawienie)
RAOUL:
Czy to jest, czy to jest Christine? Brawo!
(Podnosi do oczu lornetkę)
Któż by zgadł, nie został ani ślad z dziewczynki, która znała mnie...
(Opuszcza lornetkę)
Może zapomniałaś już, lecz ja pamiętam cię!
CHRISTINE:
Nie mówił nam nikt, że uczucia te na zawsze już nie zmienią się,
lecz obiecaj mimo to, że czasem wspomnisz mnie!!! [koloratura na O]
„Cóż tu widzę, na wieku szkatułki? Lusterko! I jak tu nie być kokietką?” - śpiewała po francusku sto lat wcześniej inna dziewiętnastowieczna dziewczyna imieniem Małgorzata...
Akt 2.
Był kiedyś, nie tak dawno, mężczyzna. Przyjaciel dał mu nagranie (na nowoczesnej płycie DVD?) pewnego przedstawienia, które zrobiło na nim duże wrażenie – chociaż może to był raczej film. Jakże piękną rzeczą jest przyjaźń, zwłaszcza jeśli przyjacielem jest dyrektor teatru! Przedstawienie (a może to był film) miało tytuł Upiór w Operze – tak jak np. Dyrektor w Szkole. Mężczyzna posłuchał i pomyślał, że to jest warte milion dolarów. To było o 80 milionach widzów na całym świecie, o 5 milionach złotych inwestycji, o 20 tysiącach biletów do sprzedania w Warszawie. Mężczyzna zakasał rękawy i zabrał się do pracy – dla niego ciężka praca to nie pierwszyzna. Z niejednego pieca chleb jadł. Jest pewien swojego talentu, swojej pozycji, doskonale wie ile zer znajdzie się na czeku do wypłaty. To śpiewa starannie wyłoniona w castingu debiutantka na gali dziesięciolecia teatru. Ach tak – i antyczna królowa w teatrze w teatrze w teatrze. I dziewiętnastowieczna sopranistka o dużych zdolnościach do koloratury i małej pewności siebie.
CHRISTINE:
Twoja myśl będzie tu przy mnie
Gdy pożegnam cię
Pamiętaj mnie – złóż obietnicę
I dotrzymaj jej
Przyjdzie dzień, nie tak odległy dzień
Że serce samo powie ci
Może warto mi poświęcić
Chociaż jedną myśl
Dobrze wiem, że serce zmienne jest
Jak morskiej fali nagły dryf
Ale wiedz, że mi wystarczy
Nawet jedna myśl
Wiem, jak wiele połączyło nas
Nie pytam kto i jak odmierza czas
Twoja myśl niech mnie obudzi
Na krawędzi dnia
Moja myśl niech się nie trudzi
Aby zatrzeć ślad
Tak już jest, że nie dowiemy się
Co czeka nas, lub mogło być
Ale wiedz, że mi wystarczy
Nawet jedna myśl
[oklaski]
RAOUL:
Czy to jest... Czy to jest Christine?
Brawo!
Dawno tak, to było dawno tak
Wiek niewinności gdzieś za mgłą
Ona mogła mnie zapomnieć
Lecz ja pamiętam ją
CHRISTINE:
Dobrze wiem, że serce zmienne jest
Jak morskiej fali nagły dryf
Ale wiem, że mi wystarczy
Jedna myśl...
[koloratura na Y]
Akt 3.
Współcześnie. A właściwie dzisiaj. O dziewiętnastej, w Warszawie. Będzie ta premiera i ta piosenka – króciutka, ze trzy minuty. A potem druga – jeszcze ładniejsza i jeszcze mądrzejsza – i następna, następna i dalej. W sumie ponad dwie godziny. Trzy minuty to akurat tyle, żeby poinformować dziewczynę z pierwszego aktu, że ma się starego, wiernego przyjaciela (tego, o którym mowa w akcie drugim). Wierna przyjaźń to bezcenna rzecz! Zresztą dziewczyna nie jest już taka młoda, a kiedy się bardzo boi - albo jest zrozpaczona - śpiewa sobie raczej Haendla po włosku:
Lascia ch'io pianga mia cruda sorte e che sospiri la liberta...
Subskrybuj:
Posty (Atom)