Jako (nieczynny już od lat) redaktor polskiej Wikipedii byłem świadkiem wielu wojen edycyjnych, w większości politycznych (jak na przykład legendarna już sprawa Henryka Batuty), ale niekiedy zupełnie oderwanych od kwestii światopoglądowych. Szczególnie zabawne było ustalanie prawdy materialnej w „aferze Misia z okienka” , ale tym razem chciałem wrócić do tematyki entomologicznej. Na początek jeden akapit nieco beletrystyczny sprzed kilkunastu lat.
„Był ciepły wieczór trzydzieści lat temu. Australijski marzec był wyjątkowo duszny. Irena Dworakowska porządkowała zebrane w zeszłym tygodniu okazy owadów. Była rozdrażniona pogodą, ale i tym, że kończyły się jej właśnie przywiezione z Polski papierosy. Za oknem rozległ się donośny, podobny do śmiechu głos. Dworakowska podniosła głowę znad biurka. Na balkonie siedziała kookaburra. Zanosiło się na burzę. Entomolożka zaciągnęła się carmenem. Jeszcze pięć pluskwiaków i przerwa na kawę. Dworakowska westchnęła i zmrużyła oko nad mikroskopem. Jeden z owadów był niepodobny do pozostałych. Dziwne ono - mruknęła do siebie...”
Nie wiem, czy Irena Dworakowska paliła i czy akurat carmeny. W latach 70 ubiegłego stulecia zatrudniona była w warszawskim Muzeum i Instytucie Zoologii Polskiej Akademii Nauk. Nie wiem, czy w tych czasach PAN wysyłał swoich pracowników na delegacje do Australii (myślę, że wątpię), być może po prostu zza biurka opracowywała kolekcje zebrane przez innych entomologów, a zamiast kookaburry zaskrzeczała jej za oknem na Wilczej wrona.
Wiem natomiast, że Dziwneono istnieje. W Australii. Rodzaj pluskwiaków równoskrzydłych (Hemiptera) z rodziny skoczkowatych (Cicadellidae). Dziwneono żyło sobie spokojnie przez trzydzieści lat z okładem. Dopiero w początkach XXI wieku jego istnienie zostało zakwestionowane przez niektórych współpracowników polskiej Wikipedii. Homeryckim niemal wysiłkiem dowiedziono jednak istnienia zarówno "Dziwnegoonego" jak i samej Ireny Dworakowskiej. W instytucie na Wilczej są jeszcze pracownicy, którzy pamiętają panią Irenę. Później wyemigrowała do Kanady, gdzie pracowała na wydziale leśnym University of British Columbia w Vancouver, nadal specjalizując się w skoczkowatych (leafhoppers). Ma dziś 80 lat. Przy okazji wyszło na jaw, że pani Irena jest osobą dowcipną - innemu odkrytemu przez siebie rodzajowi owadów nadała łacińską nazwę rodzajową Kropka (Kropka unipunctata - pięknie brzmi, nieprawdaż?). A jeszcze innemu Yakuza (Yakuza sumatrana). A potem poszła na całość: w 2011 opisała rodzaj, któremu dała nazwę Czarnastopa (Czarnastopa pyza i Czarnastopa niepewna – przypominam, że są to wszystko nazwy łacińskie!); rodzaj Borsukia to też jej kreacja, a także dwa gatunki w rodzaju Seriana: Seriana zmienna i Seriana wdowa.
Oczywiście, naukowcy uważają, że liczba wciąż nieopisanych i nienazwanych gatunków owadów przekracza liczbę taksonów znanych nauce, więc entomologia, zwłaszcza ta tropikalna jest bodaj jedynym (obok paleontologii) działem biologii, gdzie relatywnie łatwo o odkrycia, ale tym niemniej mamy kolejnego całkiem zapomnianego naukowca (naukowczynię?) z Polski, z wdziękiem i humorem polonizującego łacińską systematykę owadów.
PS. Dworakowska jeszcze latach 70 ubiegłego wieku opisała kilka gatunków z rodzaju Cicadellidae, które wyłączyła w odrębny rodzaj. Nazwała go wdzięcznie Imbecillia. A gatunki to, między innymi, Imbecillia cretinica i Imbecillia debilis. Doprawdy nie wiem, czym zasłużyły sobie te cykadki…