To w zasadzie był weekendowy wyjazd towarzyski, ale odnotowujemy go pro memoria, wraz ze zdjęciem budynku TSUE (gdzie w najbliższy piątek ma odbyć się protest związkowców z neo-Solidarności przeciwko wyrokowi w sprawie Turowa).
A tutaj pałac wielkoksiążęcy (koniec XVI wieku, pierwotnie ratusz).
Sarkofag Jana Luksemburskiego, hrabiego Luksemburga, króla Czech i tytularnego króla Polski (dopiero w roku 1335 Kazimierz Wielki wykupił jego roszczenia do polskiej korony). Sarkofag ma trochę przestawiony datownik - bitwa pod Crécy (w której zginął jego lokator) miała miejsce 26 sierpnia 1346 roku, napis utrzymuje jednak (na samym spodzie, więc słabo widoczne), że obiit mcccxl 30 au (zmarł 1340 30 au - zapewne skrót od Augustus, czyli sierpień).
Historia truchła króla jest sama w sobie bodaj ciekawsza niż jego biografia. Pierwotnie zwłoki złożono w klasztorze w rodzinnym Luksemburgu. W zamieszaniu Rewolucji Francuskiej mnisi poprosili niejakiego Pierre-Josepha Bocha (tego od Villeroy & Boch) o ukrycie szczątków w domu rodzinnym Bochów w Niemczech. Czterdzieści lat później, jego syn Jean-François Boch odkrywa na strychu kłopotliwe znalezisko - i wręcza je w prezencie (przyszłemu) królowi Prus, Fryderykowi Wilhelmowi IV. Król wzruszył się (dwie dekady później weszło mu to w nawyk i doprowadziło do choroby psychicznej i odsunięcia od władzy) i zlecił Karlowi Friedrichowi Schinklowi zbudowanie kaplicy grobowej. Schinkel wykorzystuje do tego celu ruiny XVI wiecznej pustelni klasztornej w nieodległym Kastel. Od końca XIX wieku Wielkie Księstwo Luksemburga domaga się (nieskutecznie) zwrotu szczątków. Dopiero tuż po ostatniej wojnie luksemburska wojskowa misja rewindykacyjna wyjmuje kości króla Jana z sarkofagu z czarnego marmuru i umieszcza je w krypcie pod luksemburską katedrą Notre-Dame, gdzie spoczywają do dziś.