Koniec sierpnia tego roku, samolot z Denver do Tulsa w stanie Oklahoma. Wysłużony Boeing United Airlines z rzadziej (Economy Plus) rozstawionymi fotelami. W rzędzie przede mną siada typowa rodzina muzułmańska - trzy kobiety w hidżabach w nieokreślonym (od tyłu!) wieku, osesek oraz głowa rodziny. Facet wczesna trzydziestka - późne dwadzieścia, ubrany z europejska, rysy dobitnie bliskowschodnie, przycięta bródka, słowem typowy "dwudziesty porywacz".
Samolot kończy przyjmowanie pasażerów (żeby nie napisać z angielska boarding), Pan Arab wstaje i udaje się do toalety (siedzimy z przodu samolotu), gdzie rezyduje przez czas dłuższy. Samolot zaczyna kołować na pas, stewardessy odbębniają safety presentation, gdy nagle z toalety wychodzi Pan Arab i wraca na swoje miejsce.
Wśród pasażerów uśmieszki, ale załodze do śmiechu nie jest. Start zostaje przerwany, samolot zawraca do gejtu (jak to się nazywa po polsku? brama?). Kapitan ogłasza, że jest security concern i zaczem concern się nie rozwiąże nigdzie nie polecimy.
Drzwi otwierają się, na pokład wkracza facet w długich niebieskich gumowych rękawiczkach i zamyka się w toalecie. Następnie facet wychodzi (będzie jeszcze potem wracał dwa razy), a na jego miejsce wchodzi facet z psem. Najpierw spacerują po przejściu (tutaj pies współpracuje chętnie), a później facet usiłuje wepchnąć psa do toalety - teraz pies nie wykazuje entuzjazmu.
Na pokład wchodzi dwóch smutnych panów i zabierają Pana Araba. A potem jego paszport. Teraz następuje półgodzinna przerwa na reklamy, w trakcie której nie dzieje się nic.
Po pół godzinie jeden ze smutnych panów przyprowadza Pana Araba, sadza go na miejsce, tak jakby otrzepuje i tak jakby mamroce "sorry". Kapitan, uradowany jakby wygrał co w totolotka, zapodaje, że zaraz lecimy i że wszystko w porządku. FBI tripple checked i dało clearance. W porządku jak w porządku - godzina opóźnienia.
Historyjka ma dwa ciekawe elementy. Pierwszy element to kontrast pomiędzy pasażerami oklaskującymi smutnych panów wyprowadzających Pana Araba a tymi samymi pasażerami zachowującymi grobową ciszę na ponowne wprowadzenie Pana Araba. Drugi element to komentarz siedzącej obok mnie pasażerki:
- If he was wearing a kippah they would have stopped and returned the plane as well. To bring him medical assistance.