niedziela, 1 lutego 2009

Historia jednej znajomości (archiwalia)

Czas jakiś temu zmuszony byłem odstać trochę w kolejce do okienka pocztowego. "Ogonkując" oddałem się lekturze wywieszonych na tablicy ogłoszeń 'Wzorów poprawnego adresowania'.

Uwielbiam zresztą lekturę rozlicznych informacji wywieszanych k'woli uświadomienia gawiedzi w różnych instytucjach państwowych. Poezją czystą był, na przykład wzór telegramu, wypełniony treścią (jeszcze w latach wczesnych siedemdziesiątych) "Przyjeżdżam we wtorek, wyślijcie konie na dworzec". Jeśli już kto trafił na dworzec to oczekując na przybycie koni mógł przeczytać np. "Tabelę stawek posługaczy bagażowych", gdzie w dwudziestu kilku pozycjach wyszczególniono wszelkie możliwe usługi jakie podróżnych mogły ze strony posługaczy bagażowych spotkać wraz z podaniem ich ceny. Najbardziej podobało mi się "Wyniesienie osoby niepełnosprawnej z budynku stacyjnego na peron przez dwóch posługaczy bagażowych" - 5.50 zł, dodatkowo za wniesienie niepełnosprawnego do pociągu 1.50 zł - chodzi o złotówki przeddenominacyjne, bo rzecz działa się w czasach kiedy nawet pół bagażowego trudno było uświadczyć, nie mówiąc już o dwóch (tak na oko początek lat osiemdziesiątych), a nawet jeśli jakiś się znalazł, to za nazwanie go "posługaczem" można było - zgaduję - zarobić w mazak.

No, ale kończąc dygresję - stałem sobie w kolejce i popatrywałem na te wzory. Rzecz dzieje się kameralnie, pomiędzy dwoma tylko osobami, Anną Nowak z ulicy Szarotkowej 25, 61-270 Poznań, a Janem Kowalskim z ulicy Sterniczej 12, 81-517 Gdynia. Na początku Anna Nowak wysłała do Jana Kowalskiego list zwykły, adresując go poprawnie, ba, pismem kaligraficznym, nalepiając znaczek o stosownym nominale w miejscu na to przewidzianym, podając zapobiegliwie adres zwrotny w górnym prawym rogu. Jan Kowalski bądź to (co dziwne) listu nie otrzymał, bądź nie raczył odpowiedzieć, dość, że Anna Nowak z ulicy Szarotkowej w Poznaniu zdecydowała się wysłać doń list polecony.

I tutaj wydarzenia nabierają impetu. Jan Kowalski z Gdyni nadal nie reaguje, Anna Nowak z Poznania wysyła mu przekazem zwykłym kwotę stu złotych. Nie dość tego, wkrótce wysyła mu przekazem, tym razem telegraficznym, następne sto złotych. I tu liczne pytania cisną się do gardła - odpowiedzi jednak brak. Anna Nowak z ulicy Szarotkowej 25 w Poznaniu jest osobą najwyraźniej dobrze sytuowaną materialnie - ślad tego widać w kolejnym przelewie dokonanym przez nią na konto Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, tym razem na kwotę 50 złotych jedynie. Czyżby Jan Kowalski był jej droższy niż wykształcenie? Nie wiadomo dokładnie, co Anna Nowak uzyskała za owe 50 złotych, wiadomo tylko, że ważyło to równo dwa kilogramy, bowiem o takiej wadze paczkę zwykłą Anna Nowak wysyła wkrótce Janowi Kowalskiemu. Jeszcze coś niewielkiego (500 gramów) dosyła Anna z Szarotkowej Janowi ze Sterniczej przesyłką ekspresową 'Pocztex'.

Wówczas Jan Kowalski najwyraźniej poczuł się molestowany przez Annę Nowak do tego stopnia, że zdecydował się na emigrację. Wybrał Francję, miejscowosc Le Loupe (kod pocztowy 24 280). Wzgardzona i odrzucona Anna Nowak, nadal z ulicy Szrotkowej 25 w Poznaniu, odnalazła jednak Jana Kowalskiego i do tegoż Le Loupe wysłała mu paczkę zagraniczną (zawartość: szal), dodając sarkastycznie dopisek: "upominek (cadeau), bez wartości celnej". Na tym historia się urywa. Jan Kowalski - jak zwykle - nie zareagował.