sobota, 15 marca 2008

Trzy minuty (z wyłączoną wizją)

Relacja z podróży do Jeszcze Nowszego Świata będzie później. Dzisiaj będzie bajka, okolicznościowa. W trzech aktach.

Akt 1.
Była kiedyś dawno bardzo młoda dziewczyna. Przyjaciółka przywiozła jej kiedyś w prezencie z Wielkiego Świata – który wtedy znajdował się znacznie dalej niż obecnie – nagranie (na kasecie magnetofonowej, sam dźwięk) pewnego przedstawienia muzycznego, które zrobiło na niej duże wrażenie. Dziewczyna posłuchała i pomyślała, że to rzeczywiście piękne, mądre i bardzo poruszające. Jakże piękną rzeczą jest przyjaźń! Przedstawienie miało tytuł Upiór Opery – tak jak np. Dyrektor Szkoły. Było o bardzo wielu rzeczach: o miłości i śmierci, o strachu, tajemnicy, teatrze, ale chyba najbardziej o lustrze. Jakiś czas później dziewczyna zauważyła, że potrafi – niekiedy – łączyć słowa w zgrabne sekwencje. Postanowiła więc podejść do prezentu od przyjaciółki jak do zagadki i spróbować ją rozwiązać. Wzięła pierwszą piosenkę i napisała ją jeszcze raz, w swoim języku. A potem następną i tak do końca. To śpiewa antyczna królowa Kartaginy do swego obrońcy Hannibala wyruszającego na wojnę. To śpiewa debiutująca śpiewaczka na operowej scenie w końcu XIX wieku do spotkanego po latach przyjaciela z dzieciństwa. To śpiewa, całkiem współcześnie, bardzo młoda kobieta to niemal równie młodego mężczyzny, który bawi się jej uczuciami. To śpiewa dopiero co wykluty pisklak talentu do lustra, do świata, który – wystarczy przecież tylko bardzo chcieć – przyjdzie, doceni, stanie się.

CHRISTINE:
Wspomnij mnie, wspomnij mnie czule gdy odejdziesz już.
Gdy będziesz sam wróć do mnie myślą, przyrzeczenie złóż.
Tego dnia, kiedy zrozumiesz, że wolności pragnie serce twe
daj mi jeszcze jedną chwilę - zapamiętaj mnie.
Nie mówił nam nikt, że uczucia te na zawsze już nie zmienią się,
lecz obiecaj mimo to, że czasem wspomnisz mnie...

Myśl o chwilach, co łączyły nas,
niech wszystkie złe wspomnienia zatrze czas.
Pomyśl, że budzę się rano smutna i bez słów,
bo nie wiem jak walczyć z tęsknotą by cię widzieć znów.
Przywołaj te niezapomniane dnie, które spełniały nasze sny,
bo codziennie w mej pamięci będziesz tylko ty!

(Brawa, wiwaty. RAOUL, siedzący w loży dyrektorów gorąco oklaskuje przedstawienie)
RAOUL:
Czy to jest, czy to jest Christine? Brawo!
(Podnosi do oczu lornetkę)
Któż by zgadł, nie został ani ślad z dziewczynki, która znała mnie...
(Opuszcza lornetkę)
Może zapomniałaś już, lecz ja pamiętam cię!
CHRISTINE:
Nie mówił nam nikt, że uczucia te na zawsze już nie zmienią się,
lecz obiecaj mimo to, że czasem wspomnisz mnie!!! [koloratura na O]

„Cóż tu widzę, na wieku szkatułki? Lusterko! I jak tu nie być kokietką?” - śpiewała po francusku sto lat wcześniej inna dziewiętnastowieczna dziewczyna imieniem Małgorzata...


Akt 2.
Był kiedyś, nie tak dawno, mężczyzna. Przyjaciel dał mu nagranie (na nowoczesnej płycie DVD?) pewnego przedstawienia, które zrobiło na nim duże wrażenie – chociaż może to był raczej film. Jakże piękną rzeczą jest przyjaźń, zwłaszcza jeśli przyjacielem jest dyrektor teatru! Przedstawienie (a może to był film) miało tytuł Upiór w Operze – tak jak np. Dyrektor w Szkole. Mężczyzna posłuchał i pomyślał, że to jest warte milion dolarów. To było o 80 milionach widzów na całym świecie, o 5 milionach złotych inwestycji, o 20 tysiącach biletów do sprzedania w Warszawie. Mężczyzna zakasał rękawy i zabrał się do pracy – dla niego ciężka praca to nie pierwszyzna. Z niejednego pieca chleb jadł. Jest pewien swojego talentu, swojej pozycji, doskonale wie ile zer znajdzie się na czeku do wypłaty. To śpiewa starannie wyłoniona w castingu debiutantka na gali dziesięciolecia teatru. Ach tak – i antyczna królowa w teatrze w teatrze w teatrze. I dziewiętnastowieczna sopranistka o dużych zdolnościach do koloratury i małej pewności siebie.

CHRISTINE:
Twoja myśl będzie tu przy mnie
Gdy pożegnam cię
Pamiętaj mnie – złóż obietnicę
I dotrzymaj jej

Przyjdzie dzień, nie tak odległy dzień
Że serce samo powie ci
Może warto mi poświęcić
Chociaż jedną myśl

Dobrze wiem, że serce zmienne jest
Jak morskiej fali nagły dryf
Ale wiedz, że mi wystarczy
Nawet jedna myśl

Wiem, jak wiele połączyło nas
Nie pytam kto i jak odmierza czas

Twoja myśl niech mnie obudzi
Na krawędzi dnia
Moja myśl niech się nie trudzi
Aby zatrzeć ślad

Tak już jest, że nie dowiemy się
Co czeka nas, lub mogło być
Ale wiedz, że mi wystarczy
Nawet jedna myśl

[oklaski]
RAOUL:
Czy to jest... Czy to jest Christine?
Brawo!
Dawno tak, to było dawno tak
Wiek niewinności gdzieś za mgłą
Ona mogła mnie zapomnieć
Lecz ja pamiętam ją

CHRISTINE:
Dobrze wiem, że serce zmienne jest
Jak morskiej fali nagły dryf
Ale wiem, że mi wystarczy
Jedna myśl...
[koloratura na Y]

Akt 3.
Współcześnie. A właściwie dzisiaj. O dziewiętnastej, w Warszawie. Będzie ta premiera i ta piosenka – króciutka, ze trzy minuty. A potem druga – jeszcze ładniejsza i jeszcze mądrzejsza – i następna, następna i dalej. W sumie ponad dwie godziny. Trzy minuty to akurat tyle, żeby poinformować dziewczynę z pierwszego aktu, że ma się starego, wiernego przyjaciela (tego, o którym mowa w akcie drugim). Wierna przyjaźń to bezcenna rzecz! Zresztą dziewczyna nie jest już taka młoda, a kiedy się bardzo boi - albo jest zrozpaczona - śpiewa sobie raczej Haendla po włosku:

Lascia ch'io pianga mia cruda sorte e che sospiri la liberta...