"Uderzające podobieństwo fizyczne Orsona Wellesa do Stanisława Kani natchnęło w roku 1980 Andrzeja Wajdę pomysłem epopei biograficznej, w której słynny aktor miał wcielić się w postać tego owianego mgłą tajemnicy bohatera historii najnowszej - najbardziej nieprzeniknionego tak co do swojej przeszłości, jak i bieżących poglądów oraz zamiarów na przyszłość spośród wszystkich pierwszych sekretarzy PZPR.
Niestety starania o fundusze na pokrycie kosztów produkcji - zwłaszcza na pokrycie kosztownym sztucznym śniegiem górki, z której miał zjeżdżać na saneczkach wraz z przyjacielem Kostkiem Rokossowskim wychowany na dalekiej uralskiej północy młodociany bohater (w fazie wczesnego dzieciństwa odgrywany przez Michaela J. Foxa) - trwały tak długo, że Orson Welles tymczasem zmarł. Pragnąc zapobiec rozpierzchnięciu się zgromadzonej już niesłychanym nakładem starań i środków międzynarodowej obsady (plejada gwiazd srebrnego ekranu: sir Anthony Hopkins jako Władysław Gomułka, Whoopi Goldberg jako Zofia Gomułkowa, sir John Gielgud jako Edward Gierek, Charles Bronson jako Lech Wałęsa, Marcello Mastroianni jako Jacek Kuroń, Walter Matthau jako Tadeusz Mazowiecki, Jerry Lewis jako Antoni Macierewicz, piosenkarka Cher jako Leonid Breżniew i Arnold Schwarzenegger jako Barbara Labudowa), reżyser podjął zapewne nieco zbyt pochopną i ryzykowną decyzję zastąpienia Orsona Wellesa rodzimym naturszczykiem, a mianowicie Ernestem Bryllem.
To właśnie jego charakterystyczne górne siekacze oglądamy na ogromnym zbliżeniu we wstępnej scenie filmu, kiedy to z ust umierającego dostojnika partyjnego wydobywa się wraz z ostatnim tchnieniem zagadkowe ostatnie słowo: "ROZBUD...". Czego początkiem są te dwie sylaby? Jaki testament pozostawia przyszłym pokoleniom konający sekretarz? Jakie zadania stawia przed pogrążonym w żałobie narodem? O co każe mu walczyć? O dalsze, konsekwentne ROZBUDzanie w masach ludu pracującego świadomości klasowej? O dalszą pomyślną ROZBUDowę państwowych wytwórni sznurka do snopowiązałek? Odpowiedzi na te pytania - jakże brzemienne w potencjalne skutki oraz reperkusje szuka w filmie Wajdy ambitna i nie cofająca się przed niczym młoda dziennikarka (rola Emmy Thompson, umiejętnie balansującej na granicy euforii i histerii, szczególnie w scenach ślęczenia nad kartotekami w Archiwum Historii Partii i Ruchu Robotniczego).
Zakończenie epopei przynosi jednak odpowiedź najzupełniej nieoczekiwaną: w ostatnim kadrze przed naszymi oczami pojawiają się płonące na stercie innych rupieci uralskie saneczki, symbolizujące utraconą bezpowrotnie Arkadię szczęśliwego dzieciństwa bohatera. Wytłoczony na nich napis ROZBUD pozostaje wprawdzie nadal nie wyjaśniony, ale staje się przynajmniej jasne przesłanie filmu: i dla bohatera historii najnowszej i dla nas wszystkich jest z reguły znacznie lepiej, gdy bohater historii najnowszej daje spokój historii najnowszej, a w zamian poświęca wszystkie siły karierze w dziedzinie saneczkarstwa."