Zwiastunem wiosny w moim ogrodzie nie są przebiśniegi, nie są krokusy botaniczne, nie są też puszkinie (choć mam kilkaset roślin każdego rodzaju). Moja święta trójca przedwiośnia, to wawrzynek wilcze łyko, oczar i śnieżyca wiosenna. I ja właśnie chciałem teraz o śnieżycy, bo akurat przekwitła, i bo to był mój pierwszy ‘plant hunt’.
Śnieżyca wiosenna (Leucojum vernum) jest rośliną chronioną. Ma bardzo niewiele stanowisk, ale występuje na nich dużymi płatami. Gdy spojrzeć na mapę zasięgu w Polsce, zobaczymy dwa obszary - dolnośląski i bieszczadzki (i kilka kropek). Wynika to z faktu, że po ustąpieniu lodowca, śnieżyca “nie zdążyła wrócić” do Polski, zatrzymując się po słowackiej stronie Karpat i wyższych partii Beskidów. Wdarła się za to od strony Bieszczad i doliną Odry. Co ciekawe, śnieżyce bieszczadzkie różnią się od swoich dolnośląskich sióstr. Na zachodzie Polski występuje tzw. podgatunek typowy (Leucojum vernum ssp. vernum), a dolinę Sanu zamieszkuje podgatunek karpacki (Leucojum vernum ssp. carpathicum). Czym się różnią? Śnieżyce sudeckie tworzą po jednym kwiecie na łodyżce, a białe płatki zakończone są zielonkawą “łezką”. Śnieżyce karpackie zazwyczaj wytwarzają po dwa kwiaty, są nieco wyższe, a “łezki” są bardziej żółte niż zielone. Zdjęcia pokazują różnicę kolorystyczną pomiędzy jednym a drugim podgatunkiem.
Wspominałem wcześniej o kropkach na mapie. Są to stanowiska wtórne, mocno wysunięte na niż, poza naturalny zasięg występowania. Najsłynniejsze z nich, to podpoznański Śnieżycowy Jar (leśnictwo Starczanowo koło Murowanej Gośliny). Szczęściem tego rezerwatu jest to, że znajduje się na terenie aktywnie użytkowanego poligonu Biedrusko, przez co dostęp do niego jest nieco utrudniony (zazwyczaj tylko w weekendy, co pozwala na koncentrację ochroniarzy - ocenia się, że w szczycie kwitnienia zwiedzających liczy się w dziesiątkach tysięcy dziennie). Śnieżyca znalazła tam idealne warunki rozwoju, intensywnie się rozmnaża, poszerzając swój zasięg. Przyjmuje się powszechnie - choć dowodów na to brak - że śnieżyce zostały tam posadzone w XIX wieku. Przez Niemców, co teraz nie jest w modzie.
Również antropogenicznego pochodzenia są wielkopolskie stanowiska śnieżycy w arboretum w Kórniku oraz w parku przy pałacu Chłapowskich w wielkopolskiej Turwi (i w tym ostatnim przypadku znamy nawet przybliżoną datę introdukcji - lata 60 XX wieku), zresztą mamy tam śnieżyce karpackie, więc nawet trudno udawać, że to ‘samo przypełzło’. Śnieżyce posadzono także w arboretum SGGW w Rogowie, gdzie czują się bardzo dobrze.
Tajemnicą sukcesu uprawy śnieżyc jest dobór odpowiedniego stanowiska, i tutaj najprościej jest podglądnąć naturę. Śnieżyca lubi żyzne gleby aluwialne, nie przeszkadza jej czasowe zalewanie (przez środek Śnieżycowego Jaru przepływa wpadający do Warty strumyk). Dobrze czuje się na grądach niskich, lasach łęgowych, czy nawet wilgotnych łąkach (tutaj wymaga wsparcia człowieka w postaci wykaszania).
Wilgotność jest bardzo ważna nie tylko w okresie wegetacji. Śnieżyce (w odróżnieniu od tulipanów czy narcyzów) nie tworzą suchej łuski ochronnej na cebulkach, które (zwłaszcza młode) narażone są na wysychanie latem. Nie należy sadzić śnieżyc na trawnikach (szybko przegrają z trawą) ani pod drzewami iglastymi (tutaj oprócz konkurencji o wodę będą również zacieniane). Idealnym stanowiskiem jest brzeg naturalnego cieku wodnego luźno zarośnięty bukami czy jesionami - ale niewielu z nas dysponuje takimi obszarami. Dlaczego akurat buki czy jesiony? Elementary, my dear Watson: te drzewa późno rozwijają liście; śnieżyce do tego czasu zdążą zakwitnąć i wytworzyć nasiona. U mnie śnieżyce rosną w najniższym miejscu ogrodu, ale i tak wiem, że bez regularnego i obfitego podlewania (zwłaszcza po kwitnieniu), czułyby się bardzo źle.
Śnieżyce w dobrych warunkach obsiewają się spontanicznie. Pędy kwiatowe są dość krótkie (15-20 cm), ale po zapłodnieniu wydłużają się i kładą na ziemię torebki nasienne w odległości 30-40 cm od rośliny matecznej. Ciężkie, okrągłe nasiona wyposażone są w elajosomy (ciałka mrówcze) - bogate w tłuszcze białe wyrostki na swojej powierzchni. Mrówki znoszą nasiona do mrowiska, objadają elajosomy (któż by pogardził kaloriami?), a następnie wynoszą śmieci (nasiona) poza obręb mrowiska. Ten sposób rozsiewania nasion nazywa się myrmekochorią. Oprócz śnieżyc mrówki do pracy zaprzęga wiele różnych roślin - ponad 3 tysiące gatunków (w Europie około 150, w tym kokorycze, glistniki, przebiśniegi, czosnek niedźwiedzi), co jest dość ładnym, używanym na wykładach z genetyki, przykładem na konwergencję (ten sam kierunek ewolucji niespokrewnionych taksonów w odpowiedzi na podobne bodźce środowiskowe).
Ja konkuruję z moimi mrówkami i sam zbieram nasiona śnieżyc w celu wysiewu. To jest zabawa obliczona na lata - siewki kwitną zwykle w 8-9 roku życia, a za młodu rosną niemrawo (mówiąc bardzo delikatnie). Rozmnażanie wegetatywne, jest dość zawodne: cebule śnieżyc źle znoszą dłuższe okresy poza glebą, więc to, co kupuje się w firmach cebulkowych jesienią, jeśli nie jest bardzo świeże (a zwykle nie jest), to wysuszone trupki, które zazwyczaj nie zmartwychwstają po wsadzeniu do ziemi.
Stosunkowo najlepszą metodą jest podział kęp, dokonywany - uwaga, uwaga - w trakcie kwitnienia, lub bezpośrednio po nim (division in the green, jak mawiają Anglicy). Tak potraktowane rośliny oczywiście odchorują brutalny zabieg, ale do zimy zazwyczaj zdążą się już dobrze zadomowić na nowym miejscu.
Nazwa rodzajowa rośliny pochodzi z greki: leucos - biały (stąd mamy leukocyty i leukemię) plus ion - fiołek; nazwa gatunkowa z łaciny (vernum - wiosenny). Oprócz śnieżycy wiosennej uprawia się również śnieżycę letnią (Leucojum aestivum), która jest o wiele mniej atrakcyjna ogrodowo, bo kwitnie znacznie później (w maju) i ma mniejsze, niezbyt spektakularne kwiaty. Również związana z ciekami wodnymi; nie występuje dziko w Polsce.