Wyjaśniło się z tym Napoleonem, co napadł na Związek Radziecki. Wyjaśniło się, dlaczego przegrał. Ano przegrał, bo Żydzi spiskowali. A konkretnie trzech cadyków (między innymi Jakub Icchak Horowic z Lublina). Cadykowie mieli plan przyspieszenia nadejścia Mesjasza. Nie wiedzieć czemu (i nie dowiemy się już nigdy, albowiem cadykowie owi, o czym później, nie żyją), pierwszym etapem misternie skonstruowanego planu była właśnie klęska Napoleona, która - jak uczy nas historia - udała się znakomicie i zupełnie. Potem, aby lukę po Napoleonie wypełnić (to już moja spekulacja), miał zaraz przyjść Mesjasz. Ale nie przyszedł. Więc cadykowie pokłócili się z Panem Bogiem (“Jakże to” - mówili - “z Napoleonem tak dobrze wyszło, a z Mesjaszem nic a nic?”), który to zaraz zabrał dwóch pomniejszych (Judę z Przysuchy i Magida z Kozienic) do siebie. Ale Horowic był cadykiem wyższej rangi i nie można go było tak zwyczajnie umrzeć. Więc Pan Bóg uciekł się do podstępu. Gdy Horowic oddawał się medytacjom, obdarzył go darem lewitacji. Nie spodziewający się niczego cadyk wylewitował ze swojej izby na pięterku (Szeroka 28 w Lublinie dla ścisłości - o roli precyzyjnego detalu w narracji pisał już Wańkowicz), a tu Pan Bóg gwałtownie odebrał mu władzę nad grawitacją i Horowic zrąbał się z wysokości ze skutkiem natychmiastowym.
Wyjaśniło się też o co chodziło z purytanami ("Mayflower" i te klimaty). Więc oni nie wyjechali z Anglii dlatego, że byli prześladowani tylko dlatego, że im tam nie pozwalano nikogo prześladować. Ale to już zupełnie inna historia.