„Rozmowy podręczne dla podróżujących do Londynu Polaków nieumiejących zupełnie Języka Angielskiego” przez Fr. Kuszla, Warszawa 1857:
Trudności w jakich znajdują się często przybyli do Londynu Polacy, nieumiejący zupełnie Języka Angielskiego, zwłaszcza przy zimnem usposobieniu tego narodu, spowodowały mnie do wydania podręcznych Rozmów, za pomocą których w przypadku potrzeby, przynajmniej w najkonieczniejszych stosunkach codziennego życia z Anglikami porozumieć się będą mogli [...]. Rozmowy ułożone są w trzech kolumnach, w pierwszej po Polsku, w drugiej po Angielsku jak się wymawia, w trzeciej po Angielsku jak się pisze.
Trudności w jakich znajdują się często przybyli do Londynu Polacy, nieumiejący zupełnie Języka Angielskiego, zwłaszcza przy zimnem usposobieniu tego narodu, spowodowały mnie do wydania podręcznych Rozmów, za pomocą których w przypadku potrzeby, przynajmniej w najkonieczniejszych stosunkach codziennego życia z Anglikami porozumieć się będą mogli [...]. Rozmowy ułożone są w trzech kolumnach, w pierwszej po Polsku, w drugiej po Angielsku jak się wymawia, w trzeciej po Angielsku jak się pisze.
Rozmowa I – Odwiedziny
(Pan Jan dzwoni, sługa wychodzi.)
Pan Jan: Czy pan i pani w domu?
Służący: Oni są (oni nie są) w domu. Masz pan jaki interes?
Pan domu: Jestem szczęśliwy pana oglądać, jak się pan ma?
Pan Jan: Zupełnie dobrze, dziękuję mu.
Pan domu: Jakież nowiny możesz nam powiedzieć?
Pan Jan: Nie ma nowin. Pan Wilson zasyła panu swoje uszanowanie.
Pan domu: Dziękuje panu. Tu jest moja żona i córka.
Pan Jan: Dzień dobry pani Fulton, jakęś się pani miewała od czasu jak panią widziałem na ostatku?
Pani Fulton: Ja byłam chora przeszłego tygodnia, ale teraz jestem zupełnie dobrze. O co za rzadki gość! Pan lepiej wyglądasz teraz, aniżeli kiedym go widziała na ostatku. A jakże zdrowie pańskiego ojca?
Pan Jan: On zawsze średnio, on ma się po dawnemu.
Pan domu: Siadaj proszę.
Pan Jan: Nie mam czasu, ja tylko wstąpiłem przechodząc.
Pan domu: Chciałbyś pan odejść tak prędko?
Pan Jan: Smutno mi jest opuścić państwa, ale wielkiej wagi mam interes.
Pan domu: Kiedy tak, nie będę zatrzymywał pana.
Pan Jan: Adieu!
(Pan Jan dzwoni, sługa wychodzi.)
Pan Jan: Czy pan i pani w domu?
Służący: Oni są (oni nie są) w domu. Masz pan jaki interes?
Pan domu: Jestem szczęśliwy pana oglądać, jak się pan ma?
Pan Jan: Zupełnie dobrze, dziękuję mu.
Pan domu: Jakież nowiny możesz nam powiedzieć?
Pan Jan: Nie ma nowin. Pan Wilson zasyła panu swoje uszanowanie.
Pan domu: Dziękuje panu. Tu jest moja żona i córka.
Pan Jan: Dzień dobry pani Fulton, jakęś się pani miewała od czasu jak panią widziałem na ostatku?
Pani Fulton: Ja byłam chora przeszłego tygodnia, ale teraz jestem zupełnie dobrze. O co za rzadki gość! Pan lepiej wyglądasz teraz, aniżeli kiedym go widziała na ostatku. A jakże zdrowie pańskiego ojca?
Pan Jan: On zawsze średnio, on ma się po dawnemu.
Pan domu: Siadaj proszę.
Pan Jan: Nie mam czasu, ja tylko wstąpiłem przechodząc.
Pan domu: Chciałbyś pan odejść tak prędko?
Pan Jan: Smutno mi jest opuścić państwa, ale wielkiej wagi mam interes.
Pan domu: Kiedy tak, nie będę zatrzymywał pana.
Pan Jan: Adieu!