czwartek, 28 listopada 2019

Ogrodnik podmiejski (16). Suchy cień


Ogrodniczym świętym Graalem (jednym z, ale niemal tak ważnym jak wyhodowanie niebieskiej róży) jest znalezienie byliny, która tolerowałaby tzw. suchy cień, to znaczy rosłaby zadowalająco w warunkach niedostatku zarówno światła, jak i wody. A przy tym jeszcze przedstawiała sobą jakieś wartości ozdobne.

Pomińmy tutaj geofity i efemeroidy zasiedlające runo leśne - najniższe piętro lasów liściastych (zawilce, przylaszczki, kokorycze, złocie i ziarnopołony), bo to jest zupełnie inna bajka: nam chodzi o rośliny zajmujące tę niszę przez cały sezon wegetacyjny (a nie o oportunistów, którzy kombinują jak cykl życiowy zamknąć zanim drzewa rozwiną liście).

Kandydatem niemal idealnym jest tutaj liriope szafirkowate (Liriope muscari), ma nawet dodatkową zaletę (zimozieloność), która bywa też jej wadą, przynajmniej w Polsce. Ta niska (około 40 cm), jednoliścienna bylina spokrewniona ze szparagami występuje we wschodniej Azji (Japonia, Korea, Chiny). Jej purpurowo-fioletowe kwiaty pojawiają się późnym latem i przypominają kształtem kwiatostany szafirków (stąd nazwa gatunkowa, zarówno po polsku, jak i po łacinie). Jesienią i na początku zimy rośliny zdobią czarne jagody. Niestety na nieosłoniętych od wiatrów stanowiskach liriope ma tendencje do przemarzania. Dużo szkody wyrządza także ostre słońce na przedwiośniu (ta nieszczęsna w naszym klimacie zimozieloność - ziemia zmarznięta, korzenie śpią, a słońce zmusza liście do transpiracji i fotosyntezy).

Innym dobrym pomysłem jest cyklamen bluszczolistny, zwany także neapolitańskim (Cyclamen hederifolium), pochodzący, jak sama nazwa wskazuje z basenu Morza Śródziemnego. Tutaj dodatkowym walorem są późno rozwijające się kwiaty (w naszych warunkach od września do listopada) o różnych odcieniach różu. Potencjalnym kłopotem (oprócz niepełnej zimotrwałości w klimacie Polski) jest zapewnienie dobrego drenażu w miesiącach zimowych - każda stagnująca woda szkodzi. Bardziej dostosowany do naszych zim jest kwitnący latem cyklamen purpurowy (Cyclamen purpurascens), którego naturalny zasięg zahacza o Polskę (dwa izolowane stanowiska w Sudetach). Pochodzący z Małej Azji cyklamen dyskowaty (Cyclamen coum) jest bardzo atrakcyjny z uwagi na porę kwitnienia (przedwiośnie), ale najbardziej delikatny spośród gatunków możliwych do uprawy w gruncie.

Warto rozważyć też paprocie, zwłaszcza te najodporniejsze na suszę, jak paprotnik szczecinkozębny (Polystichum setiferum) czy różne gatunki z rodzaju nerecznica (Dryopteris), albo po prostu nasza krajowa paprotka zwyczajna (Polypodium vulgare). Warto mieć na względzie, że - gdy już się przyjmą i rozgoszczą - potrafią być bardzo ekspansywne, więc czasami lekarstwo okazuje się być gorszym od choroby. Uwaga ta dotyczy również roślin używanych często jako “zastępczy trawnik” w miejscach, gdzie ten prawdziwy nie dałby sobie rady: podagrycznik (Aegopodium), runianka japońska (Pachysandra terminalis), dąbrówka rozłogowa (Ajuga reptans), czy też jasnota plamista (Lamium maculatum).

Rzadko natomiast spotykane w naszych ogrodach - i godne wszelkich poleceń - są rośliny z rodzaju Epimedium. Nie ma  on przedstawicieli we florze Polski, więc i polska nazwa rodzajowa - epimedium - jest kalką łacińskiej. Pochodzenie i znaczenie nazwy jest niejasne - Linneusz pożyczył ją sobie od Piliniusza (epimedion: Historia naturalis, ks. XXVII, rozdz. 53), słusznie konstatując, że skoro nie można już ustalić jaką roślinę opisywała, to jest do wzięcia i recyklingu. Ładną legendę, że oznacza ona coś ponad (epi-) przeciętnego (-medium) można nawet wyjaśnić tym, że kwiaty wyrastają ponad niewysokie liście - ale to już całkiem współczesna racjonalizacja. Za to angielski ma wiele nazw dla epimedium, mniej lub bardziej poetyckich, zaczynając od barrenwort (ten termin sugeruje roślinę leczniczą - wort rosnącą na nieużytkach - barren) poprzez nawiązujące do wyglądu kwiatów bishop's hat (biskupią mitrę) i fairy wings (skrzydełka wróżki), aż do horny goat weed (wszystkie kozy są rogate, więc chodzi tu raczej o kozę podnieconą) - co wreszcie objaśnia te lecznicze właściwości epimedium (tak, chodzi o ziołową viagrę). Język niemiecki wyjątkowo poetycki, nazywa epimedia Elfenblumen (kwiaty elfów).

Epimedia to byliny należą do rodziny berberysowatych (Berberidaceae), charakteryzujące się czterokrotną symetrią kwiatów (cztery zewnętrzne i cztery wewnętrzne działki okwiatu, cztery zaopatrzone w ostrogi płatki kielicha i cztery pręciki). Linneusz nie miał wielkiego wyboru - gatunkiem typowym został jedyny europejski przedstawiciel rodzaju, epimedium alpejskie (Epimedium alpinum), rosnące w zachodnich Bałkanach i na Półwyspie Apenińskim, na północy zasięgu dochodzące do Austrii. Gatunek ten ma znaczenie ogrodnicze jedynie jako forma wyjściowa mieszańca Epimedium x rubrum (wbrew nazwie kwiaty są raczej różowe niż czerwone) powstałego w Belgii połowie XIX wieku ze skrzyżowania z dalekowschodnim gatunkiem Epimedium grandiflorum (tutaj nazwa nie kłamie, kwiaty są relatywnie duże, a przynajmniej największe spośród epimediów). Ten gatunek, jego liczne odmiany i mieszańce jest bardzo odporny na suszę.

Wiek XIX to czas, w którym europejscy botanicy coraz śmielej eksplorowali zasoby flory Azji, a zwłaszcza dopiero otwierających się na Europejczyków Chin i Japonii. Wiele ze sprowadzonych stamtąd gatunków epimediów zadomowiło się w europejskich ogrodach, a niekiedy zostało wykorzystane do krzyżowań. Rodzaj liczy niemal 70 gatunków, większość z nich występuje w chińskiej prowincji Syczuan, niektóre z nich zostały odnalezione i opisane dopiero pod koniec ubiegłego stulecia. Dalekowschodnie gatunki to raczej wciąż pole dla hobbystów i specjalistów; należy pamiętać, że niektóre z nich lubią podłoże wapienne, inne zaś, wręcz przeciwnie, kwaśne.

W powszechnym obiegu ogrodowym znajdują się przeważnie mieszańce międzygatunkowe i odmiany o nieznanym szerzej pochodzeniu. Na Kaukazie, w Anatolii i Iranie rośnie epimedium pierzaste (Epimedium pinnatum), które też radzi sobie dobrze z suszą. Skrzyżowane z E. grandiflorum dało mieszańca Epimedium x versicolor (epimedium pstre - znane w kilku odmianach barwnych. Epimedium warlejskie (E. x warleyanum) to mieszaniec E. rubrum i E. pinnatum.

Królewski Ogród Botaniczny w Kew wydał w początku naszego wieku monografię "The genus Epimedium and other herbaceous Berberidaceae including the genus Podophyllum" pióra Williama Stearna, która do dziś jest ostatecznym kompendium wiedzy botanicznej i ogrodniczej w zakresie (między innymi) epimediów.

Rozmnażanie epimediów jest dość banalne - przez podział, po kwitnieniu albo wiosną, przed rozpoczęciem wegetacji. Gatunki azjatyckie i ich mieszańce najczęściej nie wiążą żywotnych nasion w naszym klimacie. Co do odporności na suszę - chyba są jednak trochę przereklamowane; przynajmniej przez pierwszy sezon wegetacyjny, dopóki się nie przyjmą, wymagają stabilnie wilgotnego podłoża. System korzeniowy jest zwarty, ale dość płytki; mogą więc tracić liście w okresach suszy, ale zazwyczaj później je regenerują.

W kontekście suchego cienia mówi się często o hostach - ale moje doświadczenia są nie do końca zachęcające (być może to kwestia wyboru odpowiednich odmian). Nieźle radzą sobie w takich warunkach naparstnice (Digitalis), żurawki (Heuchera) i "żurawkopodobne" (Heucherella, Tiarella). Czytałem też o ciemiernikach (Helleborus), ale trochę szkoda byłoby mi robić takie eksperymenty z moją populacją.

Cóż, jeśli zmiany klimatu będą nadal przyspieszać, niektórzy zainteresują się roślinami bagiennymi, albo wręcz wodorostami, ale większość ogrodników będzie musiała porzucić rośliny ozdobne i zająć się produkcją żywności w warunkach stepowych względnie pustynnych. Pomidory będą udawać się znakomicie - tym, których stać będzie na wodę do ich podlewania. Ale to już zupełnie inny temat.