"Kandyd mówił o Kunegundzie, że była gwałcona wiele razy, ale że jej cnota hartowała się od tego. Można by to powiedzieć o Sycylii. Wyspa, którą nazywają uśmiechniętą, codziennie kąpana w morzu, ciepła, kształtna, pachnąca migdałami, pogodna, z ciałem koloru pomarańczy z połyskiem oliwek, zachęcała do zdobywania. Leżała przy samej drodze do Europy od południa. Była bramą do niej po prostu, skoro los Europy rozstrzygał się przez trzy tysiące lat tu, nad Morzem Śródziemnym. (...)
Oto, gdy mówimy o Germanach jako budowniczych Germanii, albo o Polanach zamieszkujących dawną Polskę, to chcemy w tym znaleźć ciągłość i jedność narodu, jego charakter, wskazówkę na przyszłość. Germanie byli wojowniczy, odważni, okrutni, podczas gdy Polacy, mieszkańcy słonecznych polan, odżywiani kwietnym miodem, musieli zostać na zawsze łagodni, leniwi i dobroduszni. Świadomie, nieświadomie żyjemy w historiozofii Starej baśni. Dla mitologii Sycylii teoria taka nie przynosi pożytku. W historii wyspy nie ma konsekwencji rozwoju ludu czy narodu. Lud pierwotny tak zmieszał się z najeźdźcami, tak im uległ, że nic z niego nie zostało. Nawet ruiny. Sycylia była teatrem, na którego scenie wstępowały po kolei wszystkie wielkie europejskie narody, starając się godnie pokazać siebie i tylko siebie. Bez troski o jedność tragedii. W tym na pewno leży urok wyspy. (...)
Podróż do obcych miast to codzienne sprawdzanie obiektywnych pojęć i subiektywnej wyobraźni. Przeczytaliśmy książkę o Sycylii, mamy o niej szereg informacji, jakiś sąd ogólny, i nasza wrażliwość oczekuje niespodzianki. Czy rzeczywistość będzie tylko zrealizowaniem znanego słowa, czy odkryciem, może nawet wynalazkiem? Z jednej strony tautologia, z drugiej kontrast z marzeniem. Oto granice podróży. Niepotrzebne jest podróżowanie z wynikiem, że jest tak, jak jest, tak jak być powinno. (...)"
(Andrzej Banach)
"Bez Sycylii Włochy nie pozostawiają żadnego obrazu w duszy. Sycylia jest kluczem do wszystkiego..."
(Johann Wolfgang Goethe)