czwartek, 29 grudnia 2016
środa, 28 grudnia 2016
niedziela, 25 grudnia 2016
sobota, 24 grudnia 2016
piątek, 23 grudnia 2016
czwartek, 22 grudnia 2016
środa, 21 grudnia 2016
wtorek, 20 grudnia 2016
poniedziałek, 19 grudnia 2016
niedziela, 18 grudnia 2016
sobota, 17 grudnia 2016
piątek, 16 grudnia 2016
czwartek, 15 grudnia 2016
środa, 14 grudnia 2016
wtorek, 13 grudnia 2016
poniedziałek, 12 grudnia 2016
niedziela, 11 grudnia 2016
sobota, 10 grudnia 2016
Fałszerze
W czasie pobytu w Związku Radzieckim niejednokrotnie sobie uświadamiałem, w jaki sposób funkcjonuje mechanizm kłamstw, które o życiu radzieckim szerzy wroga plotka i propaganda. Jeśli tym mechanizmem nie kierują, co zdarza się najczęściej, oczywiste oszczerstwo i ordynarne kłamstwo, wprawia go zazwyczaj w ruch fałsz, który wynika ze świadomego, bądź nieświadomego (głupota i nieświadomość zawsze są wykorzystywane przez wroga klasowego) wyrywania z całokształtu wczorajszej i dzisiejszej rzeczywistości radzieckiej pewnego jej fragmentu i podania go w tej zniekształconej postaci za świadectwo całości.
Pierwszy z brzegu przykład: ludzie radzieccy są na ogół ubrani i porządnie, lecz skromnie i zarówno na ulicy, jak w metrze, na koncercie, czy na sportowym stadionie nie widzi się kobiet i mężczyzn ubranych z ową wyszukaną i kosztowną elegancje, tak charakterystyczną dla “elity” państw kapitalistycznych. Spotykałem w wiele kobiet radzieckich zajmujących ważne i odpowiedzialne stanowiska kierownicze, lecz ich swetry i spódnicę, buty i pończochy, nawet sposób uczesania nie różniły się od skromnego wyglądu młodej robotnicy, czytając ale metrze podręcznik biologii, lub oklaskującej w Teatrze Małym “Rewizora”. Buty leningradzkiego “Skorochodu” są solidne i tanie, lecz nie sądzę, aby lubili w nich spacerować młodzi eleganci z paryskich bulwarów. Jakże więc tej skromnej, lecz wszystkim dostępnej stopie ubraniowej ludzi radzieckich łatwo przeciwstawić francuskie modele, angielskiej wełny i amerykańskie kosmetyki! Fałszerze zakrzyczą: w Londynie i w Nowym Jorku maszynistki i ekspedientki chodzą lepiej ubrane od radzieckich kobiet – inżynierów i dyrektorów. Ale jednocześnie fałszerze milczą o rodzinach włoskich nędzarzy, gnieżdżących się w ruinach i suterenach Rzymu, o bosych, zagłodzonych i półnagich dzieciach, gdy w tym samym mieście, w dniu premiery amerykańskiego filmu wysiadają przed kinem ze wspaniałych limuzyn kobiety i mężczyźni w wieczorowych strojach, lśniący czystością i drogimi kamieniami. Milczą o bezrobotnych Londynu, Nowego Jorku i Brukseli, obdartych, głodnych i sypiających pod mostami, gdy w Izbie Lordów zasiada ją ludzie, których stać na pałace i zamki, a w barach i klubach na Broadwayu dolary płyną jak woda z kranu. Słowem również fałszerze nie wspominają o haniebnie wyzyskiwanych robotnikach kopalń chilijskich, o niewolnikach kolonialnych, zżeranych chorobami i nadmierną pracą, milczą o całym bezmiarze nędzy, krzywd, ciemnoty, upodlenia i cierpień, jakie dręczą miliony istnień ludzkich, wprzęgniętych w kapitalistyczny kierat. Lecz to nie koniec! Kłamstwo fałszerzy sięgam dalej. Fałszerze wolą się nie cofać w przeszłość i wolą nie pamiętać, Jakiemu uciskowi, Krzywdzie i ciemnocie poddane były przed Rewolucją nagrody carskiej Rosji, te narody, o której zacofaniu i nędzy z takim bólem mówił i pisał Lenin. Nie chcą również wiedzieć, z jakimi nieprawdopodobnymi trudnościami walczyć musiała Rewolucja W pierwszych latach i jak zdrady, bunty i obce interwencje nękały i niszczyły ziemie radzieckie. Tymczasem o iluż największych trudach, przemianach i osiągnięciach mówili prosta suknia i fabryczny sweter młodej kobiety-inżyniera, zajmującej odpowiedzialne stanowisko w leningradzkim Domu Technika! Wierzę, że długonoga i na gwiazdę filmową ucharakteryzowana maszynistka z “New York Times” jest od swojej radzieckiej rówieśniczki lepiej ubrana, nosi droższe i cieńsze nylony, więcej wydaje na ondulację i manicure, i jej bielizna jest w wyższym gatunku. Za to w radzieckiej ojczyźnie kobiety inżyniera, W kraju, który nie otrzymując – rzecz jasna – żadnej pomocy ze strony państw kapitalistycznych, przeciwnie – zawsze znajdując wrogość lub nieufność tych państw, o własnych wyłącznie siłach dźwigać się musiał z zacofania, nędzy i ciemnoty, własnymi siłami przebijał się przez pięciolatki do socjalizmu, w tym kraju przez tyle lat osaczonym, a później tak straszliwie wyniszczonym przez faszystowski najazd – jakże niewyczerpane i niezniszczalne wartości muszą być natchnieniem ludzkiego działania, jeśli miliony bosych niegdyś analfabetów – dzisiaj od kołchozów Ukrainy po plantacje bawełny Turkiestanu czytają Puszkina i Balzaka, słuchają Szekspira i Gorkiego, wzruszają się muzyką Chopina i Musorgskiego, Jeśli wówczas, gdy tak wspaniale dojrzewał człowiek radziecki, wyrastał jednocześnie dzięki pracy jego umysłu i rąk gigantyczny przemysł, powstawały bloki mieszkalne, domy kultury, szkoły, teatry i laboratoria, biblioteki, żłobki, uczelnie, magazyny i szpitale, a przyroda poczęła się przekształcać zgodnie z wolą polityków i uczonych. O tym wszystkim i w cytowanym wypadku i przy innych okazjach szerzenia nienawistnych kłamstw fałszerze prawdy o Związku Radzieckim wolą jednak nie wiedzieć.
Gdyby z worków fałszerzy wytrzasnąć kłamstwa o Związku Radzieckim, kto wie, czy największa ilość najjadowitszych oszczerstw nie odniosłaby się do ludzi radzieckich. Fałszerze prawdy – politycy i publicyści, podrzędni pismacy i tak zwani intelektualiści, uczeni i generałowie, jedni oślepieni strachem przed społecznymi przemianami, drudzy dotknięci paraliżem zaczadzonego nienawiścią umysłu, wreszcie inni zwykli zbrodniarze i awanturnicy, a wszyscy opłacani z tych samych pieniędzy, które są przeznaczone na produkcję broni masowej zagłady – usiłując przy pomocy radia, prasy, literatury, filmu i pseudonaukowych rozważań wmówić ludom krajów kapitalistycznych, że ustrój socjalistyczny niesie zagładę kultury i cywilizacji, obala wszelką moralność, niszczy wolność jednostki i człowieka przekształca w niewolnika. Nie jest rzeczą przypadku, że właśnie taki portret radzieckiego człowieka demonstruje się ludziom poddanym przez faszystowskie i faszyzujące rządy najdotkliwszemu poniżeniu i najhaniebniejszemu wyzyskowi. Prezydent Truman, Generał Mac Arthur i kardynał Spellman, którzy w dowolnych ilościach eksportują do podległych sobie krajów przepis na demokrację, coca-colę, arcydzieła literatury w skrócie i czołgi, zdają sobie sprawę, że jakkolwiek miliony ludzi można jeszcze poddawać wyzyskowi i niewoli, a nawet bestialskiej zagładzie – to ani mury więzień nie są dość grube, aby głos ludzki nie zabrzmiał spoza nich nad światem, ani nędza i ucisk dość upadlające, aby zabiły w ludziach potrzebę wolności, ani wreszcie bomby i miotacze ognia dość niszczycielskie, aby miażdżąc miasta i wypalając urodzajne ziemie, zmiażdżyć mogły i wypalić ludzką godność. Mimo całej pogardy dla ludzi, a ściślej mówiąc: właśnie dzięki niej, spadkobiercy Hitlera śmiertelnie się boją tych sił wolności, które w ciągu minionych lat dojrzały w ludziach Związku Radzieckiego, a dzisiaj, po drugiej wojnie światowej, narastają również i w innych narodach, na ogromnej przestrzeni lądu, od wybrzeży Korei aż po wyzwoloną z faszyzmu Niemiecką Republikę Demokratyczną.
W czwartą rocznicę Rewolucji Październikowej Lenin tak mówił:
“Mamy prawo szczycić się i szczycimy się tym, że przypadło nam w udziale szczęście zapoczątkowania budowy państwa radzieckiego, zapoczątkowania przez to nowej epoki w dziejach świata, epoki panowania nowej klasy, uciskanej we wszystkich krajach kapitalistycznych i wszędzie zdążającej do nowego życia, do zwycięstwa nad burżuazją, do dyktatury proletariatu, do wyzwolenia ludzkości jarzma kapitału i od wojen imperialistycznych…”
W sześć lat później, w dziesięciolecie Października, Józef Stalin tak mówił:
“Rewolucja Październikowa zadała kapitalizmowi światowemu śmiertelną ranę, z której już nigdy się nie wyleczy. Właśnie dlatego kapitalizm nigdy już nie odzyska owej równowagi i owej trwałości, jaką posiadał przed październikiem. Kapitalizm może się częściowo ustabilizować, może zracjonalizować swoją produkcję, oddać rządy krajów faszyzmowi, obezwładnić chwilową klasę robotniczą, nigdy jednak nie odzyska z powrotem owego spokoju i pewności siebie, owej równowagi i trwałości, jakimi chełpił się dawniej, albowiem kryzys kapitalizmu światowego doszedł do takiego stopnia rozwoju, kiedy płomienie rewolucji nieuchronnie muszą wybuchnąć juz to w ośrodkach imperializmu, już to z peryferiach, obracających wniwecz kapitalistyczną łataninę i z każdym dniem czyniąc bliższym upadek kapitalizmu.
Rewolucja Październikowa podniosła na pewne wyżyny siłę i ciężar gatunkowy, męstwo i gotowość bojową klas uciskanych całego świata zmuszając klasy panujące do liczenia się z nimi, jako z nowym, poważnym czynnikiem. Teraz nie można już traktować mas pracujących świata jako ślepy tłum, błądzący w ciemnościach i pozbawiony perspektyw, albowiem Rewolucja Październikowa stała się dla nich gwiazdą przewodnią, która oświetla im drogę i daje perspektywy. Jeżeli dawniej nie było publicznego światowego forum, z którego można było manifestować i formułować nadzieję i dążenia klas uciskanych, a teraz forum takie istnieje w postaci pierwszej dyktatury proletariatu."
Tę rewolucyjną siłę, wyzwolono w pewien dzień październikowy salwami krążownika Aurora, skierowali ku zwycięstwu najlepsi synowie rosyjskiego proletariatu. To o nich myślał Mikołaj Ostrowski, gdy w usta komsomolca, Pawła Korczagina, bohatera powieści “Jak hartowała się stal”, włożył następujące słowa:
“Najdroższą dla człowieka rzeczą, to życie. Dane jest raz człowiekowi i trzeba je przeżyć tak, aby nie płonąć ze wstydu za lata przeżyty bez celu, aby nie palił nas wstyd za plugawą i nędzną przeszłość i aby można było powiedzieć umierając: całe życie, wszystkie siły oddałem rzeczy najpiękniejszej na świecie – walce o wyzwolenie ludzkości.”
Również o tych pierwszych i wśród najtrudniejszych walk rosnących nowych ludziach radzieckich myślał Majakowski, gdy w poemacie “Lenin” pisał:
Źle człowiekowi,
kiedy sam jest.
Biada samemu,
Nic nie zwojuje
i byle dryblas
wpół go przełamie,
I nawet słabsi, ale we dwoje.
A gdy się w partię
zejdziemy w walce –
to padnij wrogu,
leż i pamiętaj!
Partia –
to ręka milionopalca,
w jedyną miażdżącą
pięść zaciśnięta.
Jednostka – zerem,
jednostka bzdurą,
sama – nie ruszy
pięciocalowej kłody,
choćby i wielką
była figurą,
a cóż dopiero podnieść dom
pięciopiętrowy.
Partia – to barki
milionów ludzi
ciasno do siebie przypartych -
podźwigniem gmachy
do nieba podrzucim
napiąwszy mięśnie i oddech
w partii.
Partia –
to stos pacierzowy klasy
robotniczej.
Partia -
to jedno,
co mnie nie zdradzi,
dziś ja subiektem
A jutro
ścieram cesarstwa z mapy.
Gdy Majakowski pisał swój poemat, szeregi nowych ludzi epoki socjalistycznej były jeszcze nieliczne. Dzisiaj tworzą wielomilionową, różne narody ogarniającą potęgę, ponieważ ta sama siła rewolucyjnych przemian, która w swoim czasie stała się Natchnieniem Aleksego Stachanowa, kształtuje każdego dnia setki i 1000 ludzi podobnych.
Nigdy jeszcze w dziejach ludzkości nie było ruin tak dla postępu płodnych, jak gruzy kapitalistycznego ucisku. Gdziekolwiek – na ogromnych, żyznych przestrzeniach Chin, czyli dzikich górach małej Albanii, w uprzemysłowionej Czechosłowacji, czy w wiejskiej Bułgarii – załamuje się ustrój wyzysku i obcej eksploatacji, tam natychmiast, bez względu na zniszczenia i dotychczasową nędzę, a również mimo wszystkich trudności i przeciwieństw, jakie w walce ze starym światem trzeba pokonać, wyrasta nowy świat, w którym szkoły, teatry, biblioteki wypierają ciemnotę i zacofanie, szpitale i laboratoria uczonych przychodzą z pomocą cierpiącej od chorób ludzkości, zostaje usunięte wyzysk i bezrobocie, a przed człowiekiem staje otworem droga do twórczej pracy i społecznego awansu.
Rzecz jasna, że każde piękno ludzkich osiągnięć można pokazać w krzywym zwierciadle i na każde zwycięstwo można wylać pomyje jadu i kłamstw. Fałszerze prawdy o Związku Radzieckim nie robią nic innego od lat trzydziestu trzech i doprawdy, powinni chyba być wdzięczni Republice Rad, że dzięki jej ciągłym sukcesom nie muszą uskarżać się na brak bodźca do pracy. Lecz sprytniejsi z nich, lub zbyt subtelni, aby zniżać się do poziomu propagandy brukowej, już od dawna sięgnęli w walce z socjalizmem po broń bardziej wyrafinowaną od wrzasku i ukształtowaną z lepszego materiału niż maczuga. Wśród owych rycerzy, występujących zazwyczaj pod znakami solidarności z postępem i w imię “humanistycznej” obrony osobowości człowieka, nie brak głośnych na świecie nazwisk poetów, powieściopisarzy i myślicieli. Leczy ani błyskotliwa forma artyzmu i rzemiosła, jakie pisarze ci ukazują niejednokrotnie w swoich utworach, ani odwoływanie się przez nich do najszlachetniejszych pojęć ludzkiego umysłu – nie zdołają przysłonić faktu, że za kulisami działalności takich pisarzy, jak Gide, Malraux, Mauriac czy Sartre, Priestley, Eliot, Huxley lub Bertrand Russell, stoi ta sama dekoracja, zbudowana ze schyłkowych pojęć burżuazyjnych, którą kapitalizmem raz ustraja kuszącymi kolorami w wolnej sztuki, a przy innej okazji maluje na czarno faszystowskim pędzlem.
Kapitalizm przy pomocy rozlicznych posunięć usiłuje zapobiec swojej agonii. Gdy grozi klęska urodzaju pali kanadyjską pszenicę i zatapia brazylijską kawę. Na innych odcinkach walczy o naftę i metale. Przy pomocy banków, pożyczek i wkładów inwestycyjnych dławi narodową gospodarkę rozlicznych państw, aby ciągnąć z ich dóbr materialnych ogromne zyski, znajdować dla swego eksportu nowe rynki zbytu a jednocześnie zdobywać w Wenezueli, Chile czy na Haiti taniego niewolnika. Gdziekolwiek i jednak i jakimikolwiek metodami umacnia swoje pozycje – w zakładach Kruppa, czy w podległych sobie gabinetach premiera Attlee lub Tita, w Watykanie, czy w koncernach prasowych i radiowych – zawsze pamięta, że do ostatecznego celu tych wszystkich działań i przedsięwzięć, a więc do wszczęcia wojny napastniczej, potrzebni są również ludzie tak przez propagandę oszukani i zdeprawowani, aby chcieli się stać sprawcami zbiorowego mordu i zniszczenia. Młodzi ludzie z Teksasu i znad jezior kanadyjskich, z ferm australijskich i ze Szkocji, którzy mają zrzucać bomby na Moskwę, nie śmią się dowiedzieć, że w Związku Radzieckim żyją narody, które historia pozostawiła poza wszelkim postępem przez długie wieki, bo aż do chwili, kiedy potężny pęd Rewolucji pozwolił chłopu kirgiskiemu wprost z głębi średniowiecza wstąpić do akademii medycznej we Frunze, a chłopu uzbeckiemu stanąć przy traktorze i po pracy czytać książki w ojczystym języku. Przyszłym żołnierzom, Tym wszystkim cynicznie poszukiwanym obrońcom majątków Morganów i Fordów, wbija się w głowę, że domom New Yorku i Londynu zagraża radziecka bomba atomowa, a narody wyzwalające się tak, jak Koreańczycy czy Wietnamczycy spod ucisku kapitalistycznego i kolonialnego, zagrażają hodowcom tulipanów w Holandii, winnicom Szampanii i hodowcom owiec z Australii.
Okazuje się jednak w praktycem że dla wielu ludzi, pozostających pod rządami kapitalistycznymi, kłamstwa nawet najzręczniej sporządzone bywają przeźroczyste jak szkło, przez które przeziera odległa lecz wyraźnie zarysowana prawda. Mimo wieloletnich wysiłków fałszerzy, propaganda imperialistyczna nie zdołała ogrodzić podległych sobie terenów żelazną kurtyną. Poprzez depeszę i korespondencję New York Times i Figara, poprzez bełkoty radiowych fal, szepty agentów i ludożercze wypowiedzi zachodnich polityków i generałów dociera jednak do dokerów Marsylii i Genui, do robotników w Chicago, Walili i Transwalu obraz odbudowanej Warszawy i Stalingradu, zarysy lasów zmieniających przyrodę Związku Radzieckiego i dźwięki pokojowej piosenki śpiewanej przez młodych niemieckich chłopców z FDJ. Prawdy nie można ukryć nawet pod najczęstszą górą kłamstw. Jakkolwiek głęboko prawda zostaje zepchnięta i dokładnie przysypana, zawsze zdoła sobie poprzez zmrok fałszów utorować drogę, aby zapalić się ponad nimi czystym blaskiem.
Gdy zatem kłamstwa propagandy zawodzą w dużej mierze na terenie mobilizowania żołnierzy do nowej wojny, kapitalizm, nie rezygnując i z tamtego oddziaływania, wspomaga go pomocą dokładnie już wypróbowaną w systemach faszystowskich. Któż, jeśli nie kapitał międzynarodowych koncernów dopomógł Hitlerowi w objęciu władzy i umożliwił mu wychowanie hord zwyrodniałych bestii? Kto stoi poza hasłami rasowej dyskryminacji, które w ramach obowiązującego ustawodawstwa jawnie pozwalają zatruwać umysł człowieka pogardą i nienawiścią, pychą i bezprzykładnym okrucieństwem? W czyim interesie ustanawia się wyższość jednego narodu nad drugim i wyższość jednej rasy nad innymi? Kto jest wreszcie zainteresowany w tym, aby głodnych i bezrobotnych karmiono wizjami wojennej zdobyczy, I komu zależy na tym, Aby lekarz amerykański dokonywał na jeńcach koreańskich bakteriologicznych doświadczeń, uczony nawoływał do przywrócenia prawa dżungli, a spokojny rentier z Lyonu, urzędnik bankowy z Turynu i plantator z Kalifornii mogli stać się kandydatami na dozorców obozów koncentracyjnych? Kto chce uczynić z człowieka, z milionów ludzi krwiożercze strzygi, podpalaczy i gwałcicieli, sadystów i grabieżców?
Wielokrotnie na przestrzeni dziejów deprawowano umysł i serce człowieka, lecz nigdy w najkrwawszych i najcięższych okresach, jakie ludzkość rozdzielana różnymi sprzecznościami przeżywała, nie podjęto dzieła zniszczenia jednostki z taką premedytacją i na taką skalę, jak faszyzmie, i nigdy również z takim bezwzględnym cynizmem, jak faszyzmie, nie okaleczono ludzkich myśli i czynów, ludzkich życiowych ideałów, pragnień i tęsknot.
Mogło się zdawać po doświadczeniach minionej wojny, że nawet wodzowie międzynarodowego kapitału zawahają się, czy sięgnąć po raz drugi po metody, które zadały ludzkości tyle ran i cierpień. Lecz ten optymizm w stosunku do oszalałych kanibalów okazało się zawodny, jak wróżby z płynnego wosku. Cienie norymberskich wisielców spoglądając dzisiaj na świat żywymi oczami Trumana i Mac Arthura, a dłonie oprawców z Oświęcimia i Dachau, Buchenwaldu i Majdanka, zastąpione zostały w dalekiej Korei rękoma amerykańskich barbarzyńców, z których niejeden nie śnił może nawet przed kilkoma laty, że zajmie miejsce tych, z którymi w imię wolności i demokracji walczył był w Afryce, w Normandii i we Włoszech. Kapłani imperialistycznego porządku po raz drugi chwytają się praktyk faszystowskich I człowiek po raz drugi na tak krótkiej przestrzeni czasu zostaje ich rękoma zepchnięty w błoto, jakkolwiek jest to ta sama ludzka istota, która w ciągu wieków potrafiła przebyć długą drogę od życia jaskiniowego do kwartetów Beethovena i od prawa dżungli do zasad społeczeństwa socjalistycznego. Czyż można więc wobec tych doświadczeń mieć jakiekolwiek złudzenia, jak potworny stałby się świat I na jak długo zostałby człowiek owładnięty najnikczemniejszymi instynktami, gdyby w tych czasach najgłębszego w dziejach przełomu nie ogarnęły równocześnie setek milionów ludzi twórcze i życiu, nie śmierci, służące siły? Gdyby – krócej mówiąc – furii dzikich zwierząt, wytresowanych suterenach faszyzmu, nie przeciwstawiał się nowy człowiek rosnącej epoki socjalistycznej?
Niewątpliwie i wśród ludzi, wychowanych w tradycjach kapitalistycznych i nieufnie lub wręcz wrogo ustosunkowanych do ustroju socjalistycznego, znajdują się tacy, którzy nie solidaryzują się z faszyzmem i ani metod ludobójczych nie pochwalają, ani planów podziału świata na narody panów i narody niewolników nie uznają za ideał ludzkiej egzystencji. Gdy jednak ci ludzie – a wśród nich i głośni pisarze, o której nieco wyżej była mowa – chcieliby ze swej postawy rzekomo humanistycznej wyciągnąć konsekwencje istotnie godne miana humanisty, a więc człowieka zawsze podejmującego pełną odpowiedzialność za pracę na rzecz postępu, nie kryliby głowy jak Aldous Huxley w gąszczach mistycyzmu, ani odmawiali by złożenia swojego podpisu pod Apelem Sztokholmskim, jak Priestley i walki z faszyzmem nie traktowali by wzorem Andre Malraux jako swojej przygody osobistej, aby karierę “samotnego rewolucjonisty” zamienić ostatecznie na stanowisko szefa propagandy u generała de Gaulle.
W czasach, jakie przeżywamy, nie ma miejsca ani na letnie uczucia, ani na tzw. bezstronny obiektywizm, ani - tym bardziej - na wycofanie się w zacisze “wieży z kości słoniowej”. Nie można dzisiaj, mówiąc: nie - nie potwierdzać tego protestu całokształtem swoich czynów. Nie można również, mówiąc: tak - uchylać się od pojęcia pełnych następstw tej decyzji. Albowiem wszystkie drogi pośrednie, jakiekolwiek by wezwania im patronowały, nieuniknienie doprowadzać muszą poza barykadę, która postęp i wolność odgradza od linii imperialistycznej niewoli. Tej linii granicznej nie musi się przekroczyć z pianą oszczerstw i kłamstw lub z faszystowskim automatem i faszystowską pałką. Peryferie faszyzmu są tak ogromne, jak zagubienie ludzi, którzy błądząc po omacku wśród ciemności umierającego świata kapitalistycznego, sądzą, że poza tym ponurym pejzażem ruin, nikczemności, gwałtów, cierpień i okrucieństw nie istnieje inne życie i inny świat. Iluż ludzi, uważających się za wrogów faszyzmu, w istocie faszyzm wspomaga i faszyzmowi toruje drogę!
Komuż bowiem, jeśli nie faszyzmowi idą na rękę ci pisarze i intelektualiści, którzy wbrew obiektywnej prawdzie o świecie i człowieku, zarówno kształt świata, jak i kształt człowieka wyprowadzają z własnych sprzeczności i konfliktów, będących niczym innym, jako odbiciem sprzeczności i konfliktów ustroju kapitalistycznego? Wprawdzie ludzie tego pokoju nie nawołują otwarcie do ludobójstwa i nie głoszą haseł dyskryminacji narodowej lub rasowej, lecz wypowiadają się powieściach, esejach, filmach i poematach, że człowiek jest istotą niezmienną, że człowiek jest zawsze samotny, że los człowieka jest tragiczny i jeśli mówią również, że ani sensu życia niepodobna określić, ani świat można poznać, albo gdy twierdzą, że rzeczywistość jest więzieniem i ponurym koszmarem, lub dla odmiany: bezsensem – kogóż ten fałszywy i wypaczony obraz rzeczywistości wspomaga, jeśli nie faszystów? Kandydaci na nowych Hitlerów, Goeringów i Himmlerów dobrze wiedzą, że przy najlepszym nawet zmobilizowaniu propagandy oszczerstw i przy najbrutalniejszym zastosowaniu faszystowskiego reżimu nie uda im się opętać, ogłupić i zatruć wszystkich obywateli. Licząc się więc z faktem, że duża ilość jednostek nie ulegnie faszystowskiej zarazie, a zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że pomimo policyjnego i ekonomicznego terroru rośnie w masach ludowych gniew, opór i bunt – za oczywistych swoich sprzymierzeńców muszą uważać tych przedstawicieli sztuki, którzy swoimi utworami, swoimi koncepcjami życia i świata rozbrajają człowieka, przytłaczając go ciężarem beznadziejnej rzeczywistości, skazując jednostkę na samotność i bierny pesymizm. Howard Fast – ten jest niebezpieczny dla generała Mac Arthura I dlatego Howard Fast znalazł się za kratami więzienia. Natomiast ani paryscy egzystencjaliści ani przerafinowani intelektualiści Huxleya, ani psychicznie chorzy robotnicy w rodzaju bohatera powieści Steinbecka “Myszy i ludzie” nie są groźni dla bankierów i generałów. Przeciwnie, im głębiej poprzez oddziaływanie sztuki sięgnie w umysły ludzkie pesymizm, im większa ilość jednostek utraci podstawy niezbędne dla protestu, dla walki, dla solidarności z ludźmi już wolnymi lub o wolności walczącymi – to naturalniejszym sprzymierzeńcem faszystów stają się ci wszyscy zmęczeni idealiści, wzniośli pesymiści i tragiczni samotnicy. Uczniowie esesmanów i urzędników Goebbelsa pamiętając doświadczenia swoich mistrzów dobrze wiedzą, że ani człowiek który umknął samotności nie wyruszy przeciwnim w jednym szeregu z robotnikami, ani człowiek odnoszący z dumą urojony bagaż tragicznego losu nie przestanie być tchórzliwym niewolnikiem, ani również człowiek spętany “wiecznymi” elementami w swej natury nie przyłączy się do rewolucji, ponieważ bojąc się zmiany, nie chce nie wierzyć i nie chce również nic wiedzieć o świecie, w którym zmiany już zostały dokonane, a człowiek – dzięki tym zmianom – podniesiony na wyższy niż dotychczas stopień świadomości i moralności.
Tak więc w wyniku końcowym, zawsze zjednoczeni przeciw siłom nieuchronnie wyprowadzającym ludzkość na szeroką drogę postępu, podają sobie dłonie pod patronatem prezesów wielkich koncernów i bankierów ostatni spadkobiercy burżuazji: żałosne ofiary propagandy, faszyści i pisarze, którzy roznoszą zarazki swojej niemocy, rozpaczy i niewiary w człowieka. Przed paroma wiekami trzeźwy rozsądek i młodzieńczy optymizm kierowały ideałami wkraczającej do historii burżuazji. Dziś gdy burżuazja dogorywa, jej życiowe ideały i wzór człowieka, jaki stwarza, zrodzone są już tylko ze skrzyżowania kas pancernych z lufami armat.
--
A teraz kilka uwag w trybie komentarza. Po pierwsze, "Bramy raju" nie są jakimś szczególnym osiągnięciem formalnym Andrzejewskiego; skłonność do zdań wielokrotnie złożonych zdradzał już znacznie wcześniej. Po drugie, wystarczy zamienić faszystów na KOD, imperialistów na PO, rewolucję na dobrą zmianę (i parę jeszcze w tym stylu) i mamy całkiem współczesne przemówienie.
piątek, 9 grudnia 2016
czwartek, 8 grudnia 2016
środa, 7 grudnia 2016
wtorek, 6 grudnia 2016
poniedziałek, 5 grudnia 2016
niedziela, 4 grudnia 2016
sobota, 3 grudnia 2016
piątek, 2 grudnia 2016
czwartek, 1 grudnia 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)