Kozaczki z pieprzykiem (Kinky Boots, 2005)
Mamy oto kolejny film brytyjski zrealizowany według formuły “Full Monty”: klasa robotnicza plus element lekkiej perwersji. Spadkobierca małej fabryczki obuwia w Northampton ratuje rodzinną firmę przed bankructwem znajdując specyficzną niszę rynkową: buty dla drag queens. Przy okazji rozstaje się z narzeczoną znajdując swoją prawdziwą drugą połówkę (pracownica firmy) oraz zaprzyjaźnia się z ciemnoskórym transwestytą (wybitna rola Chiwetela Ejiofora, zresztą jedyna godna uwagi w tym obrazie).
Dlaczego więc nie zachwyca, skoro powinno zachwycać? Niestety, gdy posługujemy się stock-characters i ustawiamy je w schemat, próbując przy okazji nie wyjść poza obszar kina familijnego, efekt rzadko bywa porywający. Wbrew tytułowi, w filmie nie ma nic pieprznego. A drag queen jako dobra wróżka zbawiająca świat to już była w “Priscilli, królowej pustyni”. Wszystko już było. I to największy problem tego filmu.
Film zrealizowany został, jak informują w czołówce twórcy, na kanwie prawdziwych wydarzeń. Życie dopisało, jak zwykle, epilog do fabuły: firma została wyparta i z tej niszy, więc ostatecznie w 2006 została zamknięta. Warto przeczytać wywiad z byłym właścicielem, z którego można dowiedzieć się, że Polska była jednym z największych rynków zbytu jeśli idzie o buty dla drag-queens. Wiadomo nie od dziś o sile nabywczej segmentu LGBT (pink dollar), obawiam się jednak, że w naszym przypadku chodziło mimo wszystko o kobiety o dużych stopach.