Słowami księdza Chmielowskiego: forsycja jaka jest, każdy widzi. A widzi ją często, bo dla łatwości rozmnażania, wytrzymałości oraz obfitości kwitnienia jest powszechnie stosowana, nie tylko w ogrodach prywatnych, ale i w masowych nasadzeniach w terenach zieleni.
Trudno dziś sobie wyobrazić wiosenne ogrody bez forsycji, ale warto zaznaczyć, że zaczęto je sprowadzać do Europy dopiero około połowy XIX wieku, a odmiany i mieszańce obecnie stosowane w uprawie zaczęły powstawać pod koniec tego stulecia.
Rodzaj Forsythia obejmuje kilkanaście (prawie wyłącznie) azjatyckich gatunków (botaniczną sensacją było odkrycie w roku 1897 w górach Albanii nowego gatunku forsycji, który nazwano oczywiście Forsythia europea), a historia ich odkrycia (w rozumieniu opisania przez europejskich botaników) i sprowadzenia do Europy związana jest z nazwiskami wielkich przyrodników XVIII i XIX wieku. Pierwszym z nich był uczeń Linneusza, absolwent uniwersytetu w Uppsali, Carl Thunberg, który w służbie Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej (na etacie lekarza okrętowego) dotarł w roku 1775 do Japonii. Tam zobaczył i opisał (Flora Japonica, 1784) żółto kwitnący krzew, któremu nadał (mylną) nazwę Syringa suspensa. Dwadzieścia lat później inny uczeń Linneusza, Martin Vahl (wówczas profesor botaniki uniwersytetu kopenhaskiego), studiując dzieło Thunberga doszedł do wniosku, że opisany przez niego krzew nie jest lilakiem (Syringa), tylko należy do oddzielnego rodzaju, któremu nadał nazwę Forsythia dla uczczenia pamięci świeżo zmarłego Williama Forsytha, szkockiego botanika, który pełnił funkcję dyrektora ogrodów przy pałacu Kensington.
Kolejnym „zasłużonym dla forsycji” obcokrajowcem w służbie holenderskiej był niemiecki lekarz Phillipp von Siebold, który przebywał w Japonii w latach 1825-1830. W tym czasie badał i opisywał florę japońską – zawdzięczamy mu pierwszą kolorową ilustrację kwitnącej forsycji zamieszczoną w publikacji pod przewidywalnym tytułem Flora Japonica (1835). Na zupełnym marginesie: podczas swojego pobytu w Japonii von Siebold został ojcem – ale w odróżnieniu od operowego Pinkertona, historia skończyła się bardziej optymistycznie: przed powrotem do Holandii hojnie zaopatrzył matkę swojej córki, a samej córce przesyłał regularnie z Europy książki i łożył na jej edukację. Dziewczyna została pierwszą w Japonii kobietą-lekarzem w stylu zachodnim. Obsługiwała, między innymi, dwór cesarski. Utrzymywała przyjazne relacje z ojcem (który wrócił na krótko do Japonii w latach 60 XIX wieku) i swoim przyrodnim rodzeństwem.
Żywe egzemplarze Forsythia suspensa trafiły do Holandii (ogród botaniczny w Leiden) w latach 30 XIX wieku. Pierwsze kwitnienie forsycji w Anglii zanotowano (szkółki Veitcha) w roku 1857. Do Nowego Świata (Arboretum Arnolda) forsycja zawędrowała w roku 1876. Podstawowym problemem ogrodniczym gatunku Forsythia suspensa jest, jak sama nazwa wskazuje (forsycja zwisła), pokrój rośliny: krzewy mają wiotkie, pokładające się pędy. Ogranicza to nieco ich zastosowanie – brzegi cieków i zbiorników wodnych, skarpy.
Do rozwiązania tego problemu przyczynił się inny słynny „łowca roślin” – szkocki botanik, wysłany w roku 1845 przez brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską do Chin w celu wykradzenia nasion lub sadzonek herbaty, Robert Fortune. Misja udała się znakomicie (i dała początek plantacjom herbaty na Cejlonie, w Indiach i innych zakątkach Imperium Brytyjskiego), a przy okazji herbaty Fortune opisał i zebrał wiele innych roślin, w tym i inny gatunek forsycji, który nazwano Forsythia viridissima. Nazwa (forsycja zielona) cokolwiek na wyrost – faktycznie kwiaty nie są czysto żółte jak u poprzedniego gatunku, mają nieco bananowy odcień, ale do zieleni im naprawdę wiele brakuje. Krzew ma jedną zaletę – wzniesiony, sztywny pokrój, ale i kilka wad: kwitnie później i mniej obficie niż forsycja zwisła. Fortune wysłał forsycję zieloną do Anglii, co było kłopotliwym przedsięwzięciem, bo żywe rośliny źle znosiły wielotygodniową podróż morską (pomógł tutaj wynalazek tak zwanych skrzyń Warda, które były miniaturowymi, szczelnymi szklarniami).
Następny krok uczyniła sama natura. W roku 1878 w ogrodzie botanicznym w Göttingen znaleziono siewki forsycji, które były rezultatem krzyżówek pomiędzy rosnącymi po sąsiedzku Forsythia suspensa i Forsythia viridissima. Mieszańca tego nazwano Forsythia x intermedia i jest on formą wyjściową dla wszystkich obecnie uprawianych w naszych ogrodach forsycji. Łączy w sobie zalety rodziców (wczesne, obfite kwitnienie, ładny pokrój), nie ma ich wad, nadto jeszcze jest bardziej wytrzymały niż każde z nich. Jak już wcześniej zaznaczyłem, rodzaj forsycja zawiera jeszcze kilkanaście innych gatunków, próbowano je ze sobą krzyżować, ale żadna z tych krzyżówek (nie mówiąc już o gatunkach wyjściowych) nie może konkurować co do walorów ozdobnych z forsycją pośrednią.
Instrukcje uprawowe dla forsycji są proste i krótkie, bo jest to krzew niewymagający i bezproblemowy. Radzi sobie na każdej glebie (struktura, zasobność, odczyn), cieszy się ze stanowiska słonecznego (na półcień reaguje mniej spontanicznym kwitnieniem). Dobrze zadomowiona toleruje suszę. Łatwo rozmnaża się z sadzonek, zarówno zielnych, jak i zdrewniałych.
Jedyny problem w uprawie ma charakter antropogeniczny. Często próbuje się prowadzić forsycje w formie ciętego szpaleru czy wręcz formowanego żywopłotu – to są duże krzewy i powinno zostawiać się im sporo miejsca na swobodne rozrastanie się. Forsycje kwitną na dwuletnich i trzyletnich pędach, dlatego cięcie (jeśli już konieczne) należy przeprowadzać na wiosnę po przekwitnięciu – a najlepiej w ogóle nie dotykać forsycji sekatorem.