z Paryża d. 19. Września.
Kair naywiększym iest w świecie miastem, ale go iednak nie należy porównywać z naszemi europeyskiemi głównemi miastami, gdyż nie ma ani regularnych ulic, wielkich placów, ani pięknych budynków. Ulice są ciasne, nie brukowane i niezdrowe dla wielkiego kurzu. Na domach znayduią się płaskie dachy okryte drzewami owocowemi, na których pospolicie kobiety przebywaią, i tylko od publicznych obwieścicielów widziane bydź mogą, którzy z małych wieżów lud na nabożeństwo zwołuią.
W Kairze liczą do 300. meczetów, ozdobionych wielu małymi wieżami, z których 5. razy co dzień lud na nabożeństwo zwołuią. Turcy nie cierpią dzwonów.
Zamek w Kairze leży na przykrey skale, otoczony iest grubemi murami. Przed wynalezieniem prochu był bardzo mocnym, lecz dziś w dwóch godzinach opanowanym bydź może. W tym zamku znayduie się mieszkanie Baszy, sala Dywanu, mennica, fabryka kobierców i sławna studnia Józefa.
W okolicy miasta znayduie się wiele ogrodów, dworców i próżnych placów. Liczba mieszkańców podług Barona Tott wynosi 700,000, a podług Volneia tylko 200,000. Widać tam wiele ślepych ludzi, czego tamteysza klima, nieochędożność Egypcyan i ich żywność przyczyną bydź ma. Wezbranie Nilu trwa od Czerwca aż do Sierpnia a czasem i do połowy Września; w tym czasie Egypt podobny iest do obszernego morza, na którym miasta pływaią.
Buonaparte musiał więc do Alexandryi wkroczyć, gdy Nil wzbierać zaczął, i stanąć w Kairze, gdy woda naywyżey wezbrała. Do ostatniego miasta musiał się na statkach przeprawiać i walczyć; także musi około pyramidów na statkach maszerować, ieżeli daley idzie. Towarzyszący mu Francuzi używać będą nayprzyiemnieyszey wiosny wtenczas, gdy nam zima dokuczać będzie, albowiem Nil po porównaniu dnia z nocą upadać zaczyna i za 2. miesiące do koryta swego się wróci.
Rozmaite wiadomości
W Litwie i Gallicyi powietrze morowe wywiera ciągle swóy iad. Chorych napada okropny głód, który zaspokoiaiąc padaią ofiarą śmierci. Woyska rossyiskie zapalaią całe miasta i wsie, wypędzaiąc mieszkańców powiększey części obnażonych do borów. Woyska rossyiskie nic nie zważaią iednak na zarazę i maszeruią daley. Przez kordon austryacki nikogo nie przepuszczaią. Także liczne trzody szarańczy pustoszą Wołoszczyznę, przybliżaiąc się iuż do granic Siedmiogrodzkich.
[Gazeta Południowo-Pruska 1798.10.06 Nr 80]